Wielkia Brytania. Co dalej po dymisji Liz Truss?
21 października 2022Już wiadomo: Liz Truss jest brytyjską premier o najkrótszym okresie urzędowania w historii kraju. Rezygnacja tej 47-letniej polityk sprawiła, że wewnętrzny kryzys w Wielkiej Brytanii osiągnął swój najbardziej krytyczny punkt. Również wewnątrz rządzącej Partii Konserwatywnej panuje spory chaos.
Dymisja po sześciu tygodniach
Naciski na Liz Truss były ogromne. Pani premier, sprawująca urząd dopiero od 6 września, podjęła próbę radykalnej reformy podatkowej. Plany te, mające być finansowane nowymi długami, nie powiodły się z powodu oporu w szeregach Partii Konserwatywnej. Tym samym Truss utraciła, zaledwie po kilku tygodniach sprawowania władzy, wszelki autorytet we własnym ugrupowaniu. Także inne, proponowane przez nią, projekty polityczne nie wytrzymały krytyki. W konsekwencji ogłosiła w czwartek swoją rezygnację.
Co czeka Wielką Brytanię?
Truss zwyciężyła latem w trwającej kilka tygodni procedurze wyborczej. Konserwatywna frakcja parlamentarna wybrała dwóch kandydatów: Truss oraz byłego ministra finansów Rishiego Sunaka. Jednak ostatnie słowo miały tzw. doły partyjne w drugiej turze – i wybór padł na Truss. Obecnie planowany jest podobny proces, jak zapowiedział szef odpowiedzialnej za to komisji frakcji parlamentarnej torysów. Decyzja ma jednak zostać podjęta znacznie szybciej – w ciągu tygodnia. Nominacje kandydatów mają być znane już w poniedziałek, 24 października. Potem grupa parlamentarna będzie głosować do czasu, aż pozostanie tylko dwóch kandydatów – a najpóźniej do piątku członkowie partii mają wyłonić zwycięzcę w głosowaniu online.
Kim są faworyci?
Pod tym względem sytuacja niewiele się zmieniła od lata tego roku. Wkrótce po rezygnacji Truss wymieniano nazwiska byłego ministra finansów Sunaka i Penny Mordaunt, obecnej przewodniczącej Izby Gmin.
W głosowaniu wewnętrznym partii latem zajęli drugie i trzecie miejsce za Truss. Możliwe jest, że zawarli oni coś w rodzaju trójstronnego sojuszu z urzędującym kanclerzem skarbu Jeremy Huntem, który również kandydował w lecie, ale teraz nie chce brać udziału w wyścigu do Downing Street. W tym scenariuszu Sunak zostałby nowym premierem, a Mordaunt przeniosłaby się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Hunt pozostałby na swoim stanowisku.
Problematyczne rozwiązanie
Taki scenariusz jest postrzegany jako prowokacja w stosunku do prawicowo-konserwatywnej części Partii Konserwatywnej. To skrzydło nabrało ostatnio coraz większego znaczenia politycznego i to dzięki niemu Truss znalazła się na Downing Street. Nie jest zatem wykluczone, że frakcja przedstawi własnego kandydata. Za ewentualną kandydatkę uchodzi Suella Braverman, która w środę została zmuszona przez Truss do rezygnacji ze stanowiska minister spraw wewnętrznych. Twardogłowi byli zszokowani faktem, że w ciągu ostatnich kilku dni Truss odeszła od obranego kursu gospodarczego, a także wywołała poruszenie swoimi prawicowo-populistycznymi wypowiedziami na temat polityki migracyjnej.
Kto ma szansę na stanowisko premiera?
Coraz więcej wskazuje na to, że poprzednik Truss również mógłby spróbować wejść do gry. Jak poinformowały „Times” i „Telegraph”, Boris Johnson rozważa swoją kandydaturę. Kiedy zrezygnował ze stanowiska premiera na początku lipca, dawał jasno do zrozumienia, że nie odchodzi z własnej woli.
Kilku posłów już poparło jego kandydaturę, chociaż śledztwo parlamentarne przeciwko niemu w sprawie „partygate” wciąż się toczy. W firmie oferującej zakłady, Ladbrokes, powrót Johnsona jest notowany wysoko, a on sam nadal jest niezwykle popularny wśród szeregowych członków partii.
Z drugiej strony, także posłowie torysów ostrzegają przed byłym premierem, który jest postrzegany przez elektorat niezwykle krytycznie. Wielu uważa go za kłamcę, podkreśla – niespokrewniony z Borisem – badacz opinii publicznej James Johnson.
Przedterminowe wybory?
Wezwania do przedterminowych wyborów są coraz głośniejsze, partie opozycyjne domagają się tego od czasu upadku Johnsona. Kolejne regularne wybory parlamentarne są zaplanowane dopiero na 2024 rok, najpóźniejszy termin to styczeń 2025 roku. Jednak biorąc pod uwagę tygodnie zawirowań i fakt, że mniej niż 0,3 procenta wszystkich uprawnionych do głosowania (czyli partia torysów) miałaby teraz zadecydować o obsadzie najważniejszego urzędu politycznego w kraju, wywierana presja polityczna w tej kwestii jest ogromna. – Jednak konserwatyści chcą za wszelką cenę uniknąć przedterminowych wyborów – mówi politolog Mark Garnett, ponieważ obecne sondaże przewidują jasne zwycięstwo opozycyjnej Partii Pracy. W takim przypadku wielu posłów torysów straciłoby najprawdopodobniej mandaty.
(DPA/gro)