„Nikt w Rosji nie docenia spuścizny mojej matki”
25 października 2023DW: Pani książka zatytułowana „Matka. Anna Politkowska. Życie w imię prawdy” została właśnie wydana w Niemczech. Jak i kiedy zdecydowała się pani ją napisać?
Wiera Politkowska*: Przez lata nasza rodzina była świadoma, że wiedza na temat pracy mojej matki – o tym, jak przebywała w Czeczenii i o czym pisała – jest spora. Ale jednocześnie niewiele było wiadomo o jej życiu osobistym. Życie mojej matki to nie tylko praca, to była też druga strona, o której prawie nikt nie wiedział. I często rozmawialiśmy o tym, że byłoby dobrze, gdyby ktoś z nas opisał właśnie tę drugą stronę. Kiedy zaproponowano mi napisanie książki, od razu się zgodziłam.
To jaka była pani matka?
– Była trudną osobą, ale też zwykły człowiek nie byłby w stanie wykonywać i znosić takiej pracy. Miała dość skomplikowany charakter, który przejawiał się zarówno w pracy, jak i w rodzinie. Mój brat i ja często doświadczaliśmy jako dzieci, że nasza matka miała bardzo jasny pogląd na to, jak powinno się potoczyć nasze życie. Nasza edukacja była dla niej bardzo ważna. Oczywiście nie obyło się bez naszych protestów, ponieważ byliśmy nastolatkami i chcieliśmy robić inne rzeczy.
Co myślała pani o pracy mamy w gazecie „Nowaja Gazieta”? Wspierała ją pani?
– Na początku lat dziewięćdziesiątych byłam jeszcze dzieckiem, a potem nastolatką. Byłam wtedy bardziej zajęta własnym życiem i nie zwracałam większej uwagi na jej pracę. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych moja matka zaczęła aktywnie angażować się w sprawy Czeczenii. Wtedy pojawiły się pierwsze problemy związane z jej bezpieczeństwem. Miała pełną świadomość tego, co robi. Wpływ jej pracy na nas w tamtym czasie polegał głównie na tym, że omawiała z nami kwestie bezpieczeństwa i namawiała nas do zachowania ostrożności.
W książce pisze pani, że matka spodziewała się śmierci...
– Tak, to zaczęło się po śmierci jej kolegi Jurija Szczekoczichina. Został otruty. Po tym zdarzeniu moja matka zaczęła mówić w dość dziwny sposób o tym, że byłaby to piękna śmierć, jeśli i ona – jeśli taki będzie jej los – zostałaby zabita w taki sam sposób. Powiedziała, że byłoby miło, gdyby był to bukiet róż posypany trucizną. Przyjęłaby go, wzięła głęboki oddech i umarła w tak piękny dla kobiety sposób. Ale mówiąc poważnie, zdarzały się poważne rozmowy o tym, jak chce być pochowana, co zrobić, gdy umrze, gdzie w domu są wszystkie dokumenty i pieniądze. Oczywiście nie zdarzało się to często, ale był to poruszany w domu temat.
Pani książka została najpierw opublikowana we Włoszech, następnie w Finlandii, a teraz w Niemczech. Czy planowane jest wydanie w języku rosyjskim?
– Na razie nie. Po pierwsze, myślę, że ta książka prawdopodobnie nie zdobyłaby znaczącej publiki w Rosji. Po drugie, bądźmy szczerzy: to, co dzieje się obecnie w Rosji, absolutnie nie jest spójne z treścią książki. Oczywiście pewna część ludzi w Rosji może być zainteresowana jej przeczytaniem, ale nie jest to jeszcze odpowiedni moment. Może kiedyś.
Jaka była pani pierwsza myśl, gdy dowiedziała się pani o ataku Rosji na Ukrainę?
– To był szok. Chociaż wszystkie zachodnie media zapowiadały wcześniej, że tak się stanie, oczywiście nie chciałam w to wierzyć. Kilka dni przed agresją Putin wygłosił swoje słynne przemówienie (w którym zadeklarował uznanie niepodległości „Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych” – red.). Kiedy to usłyszałam, zdałam sobie sprawę, że do ataku faktycznie dojdzie. Niemniej jednak skala tej wojny była trudna do wyobrażenia. I pierwszą racjonalną myślą po rozpoczęciu wojny, kiedy już trochę otrząsnęłam się z szoku, było to, że będę musiała opuścić kraj. Jeśli wcześniej byliśmy – „my” w sensie „Rosja” – na skraju przepaści, to w tym momencie po prostu się w niej pogrążaliśmy.
Co musi się stać, aby społeczeństwo w Rosji się zmieniło?
– Według niezależnych badań socjologicznych co najwyżej 30 procent rosyjskiego społeczeństwa popiera wojnę. I myślę, że to prawda. Ludzie nie chcą wojny. Innym problemem jest poparcie dla Putina. W Rosji są ludzie, którzy uważają, że kto, jeśli nie Putin, mógłby rządzić tak dużym krajem z tyloma problemami? Nie zamierzam teraz krytykować tych ludzi, ale oczywiście uważam, że się mylą.
Oczywiste jest, że system w Rosji nie zmieni się i wszystko będzie nadal toczyć się w tym duchu, dopóki Putin nie odejdzie. Najprawdopodobniej pozostanie on u władzy do 2036 roku. Ale ludzie na próżno wierzą, że kiedy Putin odejdzie, natychmiast otrzymamy wspaniałą Rosję przyszłości. Po jego odejściu nic nie zmieni się tak szybko. Po jego odejściu pojawią się nowe wielkie problemy. Rozpocznie się walka o władzę, która najprawdopodobniej będzie krwawa i bardzo ciężka. Przez lata w kraju będzie wrzeć i dopiero po wielu latach, w najlepszym przypadku, do władzy dojdzie rozsądna osoba. Nie wiem, czy tego dożyję.
Pani matka przewidziała w swojej książce „Rosja Putina” i w swoich artykułach wiele wydarzeń, które spełniły się po jej śmierci – że wojny w Czeczenii to dopiero początek i do czego doprowadzą rządy Putina. Dlaczego jej ostrzeżenia nie zostały potraktowane poważnie, ani w Rosji, ani na Zachodzie?
– Ludzie, tak w Rosji, jak i na Zachodzie, którzy czytali jej twórczość w tamtym czasie, uważali, że mocno przesadza. Ale jak pokazała późniejsza historia, nic z tego nie było przesadzone.
Jaką spuściznę pozostawiła po sobie Anna Politkowska?
– Nazywać rzeczy po imieniu. Zrozumieć, że nie jest się w błędzie tylko dlatego, że jest się w mniejszości. I działać zgodnie z własnymi poglądami i własną oceną sytuacji. Kiedy mówimy o spuściźnie dziennikarskiej, mam nadzieję, że gdzieś poza Rosją będzie ona podtrzymywana. Ale w Rosji, i można to powiedzieć z całą pewnością, nikt nie docenia jej spuścizny.
*Niemieckie wydanie książki „Matka. Anna Politkowska. Życie w imię prawdy” miało swoją premierę na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie nad Menem. Autorką jest Wiera Politkowska, córka rosyjskiej dziennikarki, działaczki na rzecz praw człowieka i krytyczki Putina, Anny Politkowskiej, która została zastrzelona w Moskwie 7 października 2006 roku. W latach dziewięćdziesiątych Anna Politkowska zyskała sławę jako reporterka „Nowaja Gazieta” (obecnie w Rosji zawieszonej, po odebraniu jej licencji przez władze rosyjskie), przede wszystkim dzięki swoim reportażom z Północnego Kaukazu. Jej najważniejszym tematem była druga wojna czeczeńska.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Wiera Politkowska wyjechała do Włoch, gdzie obecnie pracuje jako niezależna dziennikarka.
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>