1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wojna o prawdę w Turcji

Chase Winter10 lutego 2016

Tureckie media w fałszywym świetle przedstawiają konflikt między rządem w Ankarze i bojówkami Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Grupa odważnych dziennikarzy stara się wypracować równowagę między prawdą i propagandą.

https://p.dw.com/p/1HsoV
Türkei Sicherheitskräfte in Cizre
Atak tureckich sił bezpieczeństwa na pozycje zajmowane przez PKK w CizreZdjęcie: picture-alliance/abaca

Od miesięcy kurdyjscy rebelianci i rządowe siły bezpieczeństwa toczą zażarte walki w południowo-wschodniej części Turcji. Konflikt ten do złudzenia przypomina krwawą wojnę domową w Syrii. Mimo to w tureckich mediach jest on albo pomijany milczeniem, albo przedstawiany w fałszywym świetle.

W połowie sierpnia ubiegłego roku rząd w Ankarze wydał armii i siłom bezpieczeństwa polecenie odcięcia praktycznie od świata wielu miast w południowo-wschodniej części kraju. Decyzja ta zapadła w związku z nasileniem walk z bojówkami zakazanej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). W prorządowych mediach trudno jednak było znaleźć jakąkolwiek informację, że kosztowała ona życie 224 osób cywilnych.

W Turcji właściwie nie ma krytycznych mediów

Zdaniem działaczy tureckiego oddziału międzynarodowej organizacji pozarządowej Human Rights Foundation równie trudno jest znaleźć wyczerpujące i obiektywne informacje o tragedii humanitarnej, jaka dotknęła przynajmniej 1,3 mln mieszkańców takich miast jak Cizre, Sur albo Diyarbakir.

Türkei Sicherheitskräfte in Cizre
Cizre niczym nie różni się wyglądem od miast w Syrii, w której toczy się wojna domowaZdjęcie: picture-alliance/abaca

- Nie ma żadnych wiarygodnych informacji na temat konfliktu w południowo-wschodniej Turcji, ponieważ rząd w Ankarze zlecił jej pełną blokadę z jednej strony, z drugiej zaś z sukcesem stosuje cenzurę, bo w Turcji nie ma dziś w zasadzie żadnych niezależnych i krytycznych mediów - mówi Emma Sinclair-Webb, zajmująca się problematyką turecką w organizacji Human Rights Watch. - Mamy ogromne trudności z pozyskaniem obiektywnych i weryfikowalnych informacji na temat wydarzeń w Cizre, Sur i innych miastach - dodaje Sinclair-Webb podkreślając, że w takich okolicznościach łatwo o naruszanie praw człowieka.

Dziennikarze próbują się bronić

Turecja cieszy się wątpliwą sławą kraju, w którym - w porównaniu do innych - wolność mediów jest najbardziej ograniczana. Dotyczy to zarówno liczby aresztowanych i uwięzionych dziennikarzy, jak i natężenia cenzury oraz autocenzury w prasie, radiu i telewizji. W Turcji dominują media wierne rządowi, pełniące de facto rolę jego tuby propagandowej.

Nie jest to bynajmniej jedyna cecha szczególna medialnego krajobrazu Turcji. Wyróżnia się on szczególnie ostrym rozdarciem i wyraźnymi podziałami. Z jednej strony mamy do czynienia z mediami mainstreamowymi, prezentującymi całkowicie zafałszowany, ale wygodny dla rządu w Ankarze obraz konfliktu turecko-kurdyjskiego. Doniesienia na ten temat oparte są na źródłach rządowych i informacjach podanych przez turecką armię. Na plan pierwszy wysunięte są w nich meldunki o "sukcesach" wojsk rządowych w walce z bojówkami PKK.

Z drugiej strony możemy natknąć się na znacznie słabsze media kontrolowane przez turecką opozycję, od ugrupowań lewicowych i lewackich począwszy a na kurdyjskich kończąc, które prezentują własną wizję wydarzeń, równie odległą od rzeczywistości. Właśnie w takich, skrajnie trudnych warunkach, pracują dziennikarze poszukujący prawdy na miejscu, to jest w rejonie, w którym toczą się walki. Podczas pracy grozi im, że mogą zostać poddani presji, brutalnemu zastraszaniu a nawet aresztowaniu lub ostrzelaniu przez siły prorządowe. Mimo to wciąż zdarzają się odważni dziennikarze, którzy próbują się oprzeć wywieranym na nich naciskom.

Obiektywne informacje dla całego kraju

Dwa tygodnie temu działacze inicjatywy "News Watch" (po turecku: Haber Nobeti) wysłali grupę dziennikarzy do południowo-wschodniej Turcji z misją zorientowania się w sytuacji na miejscu. Członkowie tej grupy współpracują z dziennikarzami z tego regionu i starają się dotrzeć z meldunkami i analizami do odbiorców w całym kraju. Okazują przy tym solidarność z kurdyjskimi dziennikarzami, narażonymi stale na aresztowanie podczas pracy, a nawet zastrzelenie przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.

- Dopływ obiektywnych informacji jest skrajnie ograniczony - skarży się Safak Timur, współzałożyciel inicjatywy "News Watch" wpieranej także przez związki zawodowe. - Większość mieszkańców zachodniej części Turcji nie ma dostępu do informacji o prawdziwej sytuacji w południowo-wschodniej części kraju, chyba, że za pośrednictwem mediów społecznościowych, ale ich możliwości są z natury rzeczy ograniczone. Staramy się to nadrobić i dostarczać możliwie pełny przekrój informacji - mówi Timur.

Głównym celem tej inicjatywy jest uświadomienie rządowi w Ankarze, że "niezależne, obiektywne dziennikarstwo nie jest przestępstwem, tylko obowiązkiem, zwłaszcza w trudnych czaach" - podkreśla Safak Timur.

Tunca Ogreten, dziennikarz liberalnego portalu "Diken News", wchodził w skład pierwszej grupy wysłanej w rejon konfliktu. W jego przekonaniu media rządowe świadomie zakłamują obraz wydarzeń. Za przykład podał śmierć 10-letniego chłopca, który został zastrzelony podczas jednego z ataków sił rządowych na pozycje PKK, ale przedstawiono go jako "terrorystę", podobnie jak znanego operatora telewizyjnego, który także miał nieszczęście znaleźć się na linii ognia.

– Inicjatywy takie jak News Watch są nadzwyczaj ważne – podkreśla Emma Sinclair-Webb – Ponieważ chodzi o niezależne doniesienia na temat konfliktu, na temat wydarzeń, które rząd najchętniej by przemilczał i o skutki eskalacji przemocy.

Chase Winter / Andrzej Pawlak