Wojna w Ukrainie i jej wpływ na podróże. Również do Polski
12 marca 2022Lata 2020 i 2021 były dla branży turystycznej trudne. Pandemia koronawirusa spowodowała ogromne straty. Wszystkie nadzieje zwróciły się ku 2022 r., a liczne ułatwienia i rosnąca liczba rezerwacji wskazywały na to, że kryzys w turystyce może w 2022 roku pójść w niepamięć. Potem nadszedł 24 lutego. Rosja atakuje Ukrainę. Czy teraz wojna stanie się kolejną przeszkodą po pandemii na drodze do wakacji? Czy turyści będą teraz omijać kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza te sąsiadujące z Ukrainą?
„Czuło się, że nastąpi eskalacja”
Ten, kto wybrał jeden z krajów sąsiadujących z Ukrainą jako cel podróży, odczuwa niepewność: czy w obecnej sytuacji możliwe jest podróżowanie do Polski, na Węgry lub do krajów bałtyckich? – Nie ma powodów, by myśleć inaczej – mówi Samed Kizgin w wywiadzie dla Deutsche Welle. Kizgin jest ekspertem ds. bezpieczeństwa podróży w firmie A3M Global Monitoring, która zajmuje się oceną bezpieczeństwa podróży do określonych miejsc dla touroperatorów i firm prowadzących działalność międzynarodową.
Podkreśla, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec nie wydało ostrzeżenia dla podróżnych, które odnosiłoby się do tych destynacji. Pod tym względem, jak zaznacza Kizgin, podróżowanie do tych krajów jest bezpieczne. Dodaje, że ewentualnie fala uchodźców może doprowadzić do ograniczeń w niektórych obszarach. Pytanie zatem powinno zostać postawione, jego zdaniem, inaczej: czy chce się podróżować do tych destynacji.
Liczba turystów w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, podobnie jak w większości innych krajów świata, w ciągu ostatnich dwóch lat znacznie spadłą. Ogólnie rzecz ujmując jest to spowodowane przez COVID-19, ale w krajach sąsiadujących z Ukrainą jest to spowodowane jeszcze czymś innym, mówi ekspert ds. bezpieczeństwa podróży Kizgin. – Turystyka w tym regionie była hamowana przez lata, ponieważ konflikt w Ukrainie tlił się od dawna i wiadomo było, że w pewnym momencie nastąpi jego eskalacja – uważa. I tak się stało.
Od pewności do niepewności
Ten, kto rozważa wakacje w Europie, zazwyczaj ma na myśli kraje leżące na południu i zachodzie kontynentu. Najwięcej turystów przyciągają kraje takie jak Hiszpania, Francja i Włochy. Europa Środkowa i Wschodnia pozostaje nieco w tyle. Węgry i Czechy, kraje bez linii brzegowej, cieszą się dużym zainteresowaniem, jeśli chodzi o pobyty wellness i wyjazdy do miast. Polska jest znana z wybrzeża Bałtyku z pięknymi plażami, ale także z wyjazdów do miast. Rumunia, jako bezpośredni sąsiad Ukrainy, a zwłaszcza jej południowy sąsiad – Bułgaria, dzięki swojemu położeniu nad Morzem Czarnym, przyciągają przede wszystkim plażowiczów. Kraje bałtyckie: Estonia, Łotwa i Litwa, graniczące z Rosją i Białorusią, są mniej popularne wśród turystów. Przyciągają one głównie osoby lubiące rozległe krajobrazy i małe, spokojne miasteczka, i tych, którzy lubią piesze lub rowerowe wycieczki. Innymi słowy, osoby, które również w Skandynawii czują się jak w domu.
Jeśli spojrzeć na dwa kraje graniczące z Ukrainą, do których podróżuje najwięcej turystów, wyraźnie widać skutki pandemii. Według danych europejskiego urzędu statystycznego Eurostat, w roku poprzedzającym pandemię, czyli w 2019, Węgry i Polska ugościły po około 900 tys. turystów w miesiącach letnich – lipcu i sierpniu, które są najbardziej pożądane przez turystów, ale w 2020 roku liczba odwiedzających zmniejszyła się do około jednej trzeciej tej liczby. Większość zagranicznych podróżnych w Polsce pochodzi z Niemiec – około jednej trzeciej. Ale nie tylko oni, bo również turyści z innych krajów przyjeżdżali w znacznie mniejszej liczbie lub wcale. – Przed pandemią odnotowaliśmy bardzo duży wzrost turystów z Chin. Niestety ten rynek całkowicie się załamał – mówi DW Konrad Guldon, szef berlińskiego biura Polskiej Organizacji Turystycznej.
Potem przyszło luzowanie restrykcji pandemicznych, a wraz z nimi nastał pewien pozytywny nastrój. Na początku lutego nastroje jeśli chodzi o 2022 rok były jeszcze optymistyczne, wyjaśnia Guldon. Potem pojawiła się niepewność związana z wojną w Ukrainie. Guldon nie dostrzega skutków wojny dla turystów w Polsce. Tłumaczy, że uchodźcy są również zakwaterowani w hotelach i pensjonatach, ale „nie ma to wpływu na ośrodki wypoczynkowe, które są zazwyczaj rezerwowane przez gości z Niemiec lub innych krajów”. Jak tłumaczył, popularne regiony wypoczynkowe nie leżą w strefie przygranicznej. Wybrzeże Morza Bałtyckiego, Karkonosze i Kotlina Jeleniogórska, które cieszą się popularnością wśród turystów, są tak odległe od działań wojennych jak Berlin. Dodał równocześnie, że nie wiadomo, czy będzie dochodziło do odwoływania rezerwacji.
Sytuacja na Węgrzech jest podobna. W odpowiedzi na zapytanie Deutsche Welle, Węgierski Urząd Turystyki poinformował, że nie odnotowano jeszcze znacznego spadku liczby zagranicznych turystów. Spadła jednak liczba podróżujących osób z Rosji, ponieważ nie ma już lotów na Węgry.
„To jest jak paraliż z powodu szoku”
Jest jeszcze za wcześnie, aby dokonać ogólnej oceny wpływu wojny na sezon wakacyjny w tym roku. Jednak Anke Budde, wiceprezes niemieckiego Związku Niezależnych Przedsiębiorców Turystycznych, dostrzega pierwsze czarne chmury zbierające się na dotychczas błękitnym niebie. W styczniu i lutym panowała prawdziwa euforia z powodu licznych rezerwacji. Teraz Budde wyczuwa pewien rodzaj stagnacji w rezerwacjach. – To jest jak paraliż z powodu szoku – mówi Budde w rozmowie z DW. Wiele osób jestzajętych wojną, wiele jest zaangażowanych w pracę społeczną, więc dla nich temat wakacji jest obecnie odległy.
Oprócz pandemii i wojny istnieje jeszcze trzeci czynnik, który zakłóca radość podróżowania: stale rosnące ceny surowców. – Rosną koszty ogrzewania, rosną koszty benzyny. Ludzie mają więc do dyspozycji coraz mniej pieniędzy –wyjaśnia Anke Budde. Podróż może okazać się droga, ale wyjazdy do krajów bałtyckich lub do zbliżonych destynacji nie będą miały znaczenia, ponieważ nie zaliczają się one do klasycznej działalności biur podróży. Największa na świecie firma turystyczna TUI, zapytana przez Deutsche Welle, wydała oświadczenie w podobnym tonie, zaznaczając, że Europa Środkowo-Wschodnia nie jest głównym celem podróży. Turyści najczęściej wyjeżdżają do Hiszpanii, Włoch, Grecji i Portugalii.
„To jest dla mnie niewyobrażalne”
Wojna w Ukrainie tym bardziej uderza w mniejszych touroperatorów. Jochen Szech jest nie tylko prezesemZwiązku Niezależnych Przedsiębiorców Turystycznych, ale także właścicielem Go East Reisen, biura podróży specjalizującego się w wycieczkach do wschodniej i środkowej części Europy i Azji. Nie odnotowuje prawie żadnych odwołań starych rezerwacji, ale nie ma też prawie żadnych nowych. I to pomimo tego, że jego koledzy w Polsce i krajach bałtyckich zapewniają go, że sytuacja u nich się nie zmieniła.
Podkreśla, że bardziej niż aspekt finansowy dotyka go aspekt ludzki. Jochen Szech od około 30 lat organizuje wyjazdy do Ukrainy i do Rosji. – Mam tam wielu przyjaciół. To jest dla mnie niewyobrażalne – mówi Szech w wywiadzie dla Deutsche Welle. Przez trzy dni próbował skontaktować się z pracownikiem swojej ukraińskiej firmy partnerskiej. Na szczęście się udało. Żyje i akurat był zajęty organizacją bezpiecznego wyjazdu dla swojej rodziny. Znacznie łatwiej skontaktował się ze swoją firmą partnerską w Rosji. Matka, która samotnie wychowuje dziecki i z którą Szech pracuje od około 20 lat, rozpłakała się podczas rozmowy wideo. Jej szef właśnie poinformował ją, że zwalnia wszystkich pracowników, ponieważ do Rosji nie przyjeżdżają już żadni turyści.
Pokazuje to po raz kolejny, że wojna zna prawie wyłącznie przegranych – niezależnie od tego, po której stronie się stoi i jak daleko jest się od miejsca zdarzenia. Wojna wpłynie również na branżę turystyczną, ale nie wiadomo jeszcze, w jakim stopniu.