1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wolffsohn w NZZ: Niemcy sprowokowali polskie roszczenia

29 kwietnia 2019

Termin „ludobójstwo” ograniczony był w niemieckiej świadomości do Holokaustu. Rozszerzając go na inne grupy ofiar, niemiecki rząd podkopał prawny fundament i sprowokował roszczenia Grecji i Polski – pisze publicysta.

https://p.dw.com/p/3Hc8r
Michael Wolffsohn, deutsch-israelischer Historiker und Publizist
Michael WolffsohnZdjęcie: DW/V. Witting

„Żądania zadośćuczynienia znów uderzają w Niemcy – ostatnio z Grecji, Polski i Namibii. Postulaty te nazywane są 'reparacjami', chociaż w istocie chodzi o materialne zadośćuczynienie” – pisze Michael Wolffsohn w poniedziałkowym wydaniu wiodącej szwajcarskiej gazety „Neue Zuercher Zeitung” (NZZ).

„Dlaczego znów, dlaczego właśnie teraz?” – pyta wpływowy publicysta od lat bardzo aktywny w niemieckojęzycznych mediach. Spontaniczna odpowiedź brzmi – „Z powodu Hitlera, wojny i Holokaustu”, jednak, zdaniem Wolffsohna, jest to błędna interpretacja. Roszczenia Namibii nie mają przecież nic wspólnego z III Rzeszą, lecz z Niemcami cesarza Wilhelma II.

Wolffsohn zwraca uwagę, że niemiecki rząd długo bronił się przed akceptacją pojęcia „ludobójstwo” w odniesieniu do zbrodni popełnionych w Namibii na ludach Herrero i Nama.  Dopiero w lipcu 2015 roku doszło do zwrotu w terminologii. Od tego czasu niemieckie władze mówią o ludobójstwie.

Ludobójstwo – nie tylko Holokaust?

Publicysta zastrzega, że nie chodzi tutaj jedynie o ekwilibrystykę słowną – termin ludobójstwo prowadzi do skojarzenia z Holokaustem. Werbalne zrównanie zbrodni w Namibii z Holokaustem jest jego zdaniem nieuzasadnione i jest błędem.

Co więcej, oficjalne zaakceptowanie tego terminu prowadzi prosto do kwestii zadośćuczynienia, które w przypadku Żydów było „historycznym precedensem”. Kwota tego zadośćuczynienia była co prawda niższa niż wartość zrabowanego majątku, co jednak niczego nie zmienia w modelowym układzie – „najpierw ludobójstwo, potem zadośćuczynienie”.

„Wniosek jest prosty: kto w Niemczech mówi ludobójstwo, ten sugeruje porównywalność z Holokaustem i musi liczyć się z tym, że zgodnie z precedensem osoby, które przeżyły, lub ich następcy zażądają zadośćuczynienia” – pisze Wolffsohn.

Błędy niemieckich decydentów

Publicysta uważa, że niemieccy decydenci zajmujący się tą problematyką kierowali się względami moralnymi, zapominając o materialnym aspekcie roszczeń. Jego zdaniem bardzo prawdopodobne jest, że kolejnym krajem, domagającym się od Niemców zadośćuczynienia, będzie Armenia.

Wolffsohn zwraca uwagę, że uznając mord na Herrero, Nama czy Ormianach za ludobójstwo niemieccy parlamentarzyści zrównali słownie te zbrodnie z Holokaustem, co jest „jawnym złamaniem” obowiązującego od 1986 roku (od tzw. sporu historyków – DW) niemieckiego dogmatu, że Holokaust był niepowtarzalny i nieporównywalny z żadną inną zbrodnią. 

Niemiecki samobój?

Teraz okazuje się, że można go porównywać. Czy można nazwać to z etycznego punktu widzenia podwójną moralnością lub myśląc o skutkach samobójczą bramką? – pyta publicysta dodając, że postawa ta jest co najmniej „niekonsekwentna”.

Jak najbardziej konsekwentne – „jako skutek niemieckiej podwójnej moralności” - są natomiast żądania Grecji i Polski – ocenia Wolffsohn. Jego zdaniem oba kraje wyciągnęły z „nowej urzędowej niemieckiej teorii ludobójstwa” własne wnioski prowadzące do roszczeń za cierpienia w drugiej wojnie światowej. 

Niemiecka naiwność sprowokowała roszczenia

Rząd Niemiec uważa, że traktaty zjednoczeniowe w punktu widzenia prawa międzynarodowego ostatecznie rozwiązały problem zadośćuczynienia. „Na tym zapewne stabilnym prawnopolitycznym gruncie Niemcy stały w 1990 roku. Przez naiwną, mającą drugie dno politykę moralną same pozbawiły się tego fundamentu” – ocenia.

Nie należy się dziwić – kontynuuje Wolffsohn – że inne kraje, nawet te zaprzyjaźnione z Niemcami, wysuwają dziś lub wysuną w przyszłości roszczenia, domagając się zadośćuczynienia za niemieckie wojenne okrucieństwa. Zbrodnie nazistowskie były straszniejsze i czasowo bliższe niż likwidacja plemienia Herrero.

„Nie tylko w Grecji i Polsce ofensywa odszkodowawcza przeciwko Niemcom odwraca ponadto uwagę od samokrytycznej dyskusji o kolaboracji z niemieckimi mordercami Żydów w czasie wojny i Holokaustu” – wtrąca Wolffsohn.

„Co robić?” – pyta autor. Jak podkreśla, sprawcy od dawna nie żyją, dlatego „prawnokarny” aspekt problemu nie ma znaczenia. Nie istnieje także wina zbiorowa, szczególnie w pokoleniu „niewinnych potomków”. Postulat, by prawo znaczyło „ponadczasową, prawno-naturalną sprawiedliwość”, jest raczej „pobożnym życzeniem niż prawną rzeczywistością”.

„Jeśli chodzi natomiast o Sąd Ostateczny, to decyzja nie należy do człowieka, lecz do Boga, jeśli, taką mam nadzieję, istnieje” – kończy swój wywód Michael Wolffsohn.