1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wolfgang Thierse: „Ja też urodziłem się we Wrocławiu“

17 maja 2010

Erika Steinbach nie ma wyłączności w kwestii wypędzeń. "To sprawa całej republiki"- Wolfgang Thierse o "Widocznym znaku" na łamach dziennika "Die Welt".

https://p.dw.com/p/NPwI
Wolfgang Thierse (SPD), wiceszef niemieckiego parlamentu
Wolfgang Thierse (SPD), wiceprzewodniczący niemieckiego parlamentuZdjęcie: picture-alliance/ ZB

"Cierpienia wypędzonych, w przeciwieństwie do wielu innych, sam znam najlepiej – bo z własnego doświadczenia. Urodziłem się we Wrocławiu, cała moja rodzina, zarówno ze strony matki, jak i ojca żyła na Śląsku i stamtąd została wypędzona. Wzrastałem ze smutnym wspomnieniem utraconej ojczyzny. Wiem zatem, o czym mowa. – podwójnym bólu. Bo, po pierwsze, utraciło się ojczyznę, po drugie, nie można było o tym głośno mówić, a ciągłe wypieranie czegoś ze świadomości staje się chorobą.

Thierse urodził się we Wrocławiu. Podzielił los wypędzonych
Thierse urodził się we Wrocławiu. Podzielił los wypędzonychZdjęcie: ullstein bild

(…) Niemiecka jedność i zjednoczenie Europy dały jednak szansę – mówienia o wypędzeniach w nowy sposób – bez nieufności czy lęku przed rewizjonizmem. Elementarne kwestie dotyczące przeszłości, przede wszystkim zaś kwestia granic zostały wyjaśnione. Narody europejskie, Niemcy i Polacy zobowiązali się do wzajemnej solidarności. A to oznacza również krytyczną i samokrytyczną ocenę przeszłości, w szczególności zaś gorzkiej historii Niemców i ich polskich sąsiadów. To wspólne zadanie.

(…) Faktem jest, że 15 milionów Niemców uciekło lub zostało wypędzonych z terenów Europy wschodniej. Zostało im zadane niewyobrażalne cierpienie. Wypędzenia naruszają prawo międzynarodowe i są niezgodne z prawami człowieka, dlatego potrzeba mówienia o nich jest nie tylko uzasadniona, ale i zrozumiała. Jednak faktem pozostaje: ten niemiecki dramat nie wydarzyłby się, gdyby nie zbrodnicza polityka wojenna Niemców. I dziś musimy unikać wszystkich pozorów, jakoby Niemcy chcieli inaczej interpretować historię, relatywizować czyny czy odnajdywać się w roli ofiar. Już samo takie podejrzenie byłoby fatalne. Bo zasadniczym celem projektu „Widoczny znak” jest pokój i pojednanie. Poprzez uświadamianie. Dlatego też inicjatywa ta nie może kierować się przeciwko naszym sąsiadom, zwłaszcza przeciwko Polsce.

(…)Projekt uda się tylko wtedy, jeśli będzie przedsięwzięciem międzynarodowym, sąsiedzko – europejskim! Co należy zrobić? Znowelizowana ustawa o fundacji i skład rady nadzorczej fundacji powinny służyć odzyskaniu utraconego zaufania. Nie może powstać wrażenie, że fundacja to przedłużone ramię Związku Wypędzonych. Ponadto należy ustalić, na czym skoncentrować ma się wystawa. Dopóki to nie zostanie określone, fundacja ciągle będzie przedmiotem kontrowersji i podejrzeń. A tak być nie może.

Niemiecka historia nie należy tylko do nas, Niemców. To sprawa europejska.

DIE WELT / Magdalena Dercz

Red. odp.: Malgorzata Matzke