Wybór prezydenta RFN coraz bliżej. Zaczynają się spekulacje
5 października 2016Zgromadzenie Federalne to gremium, które zbiera się w Niemczech tylko w celu wybrania głowy państwa. Po negatywnych doświadczeniach z okresu Republiki Weimarskiej i czasów narodowego socjalizmu Rada Parlamentarna - twórca konstytucji Niemiec, nie chciała, by prezydenta wybierał naród. Jednocześnie jego wybór tylko przez Bundestag wykluczał wpływ poszczególnych krajów związkowych, co w przypadku struktur federalnych nowo powstałego państwa było nie do zaakceptowania. Mimo to odrzucono pierwotnie również i tę wersję. Do kompromisu doszło dopiero za pierwszej powojennej prezydencji Theodora Heussa. Wtedy powstało specjalne gremium, tzw. Zgromadzenie Federalne, powoływane w celu wyboru nowego prezydenta.
Przeciwwaga do polityków
W skład Zgromadzenia Federalnego wchodzą w równej liczbie (po 620) członkowie Bundestagu i członkowie wybrani przez parlamenty krajów związkowych na zasadach wyborów proporcjonalnych (art. 54 konstytucji Niemiec). Liczba oddelegowanych posłów nie jest stała i zmieniała się wraz z modyfikacją prawa wyborczego z powodu tzw. mandatów nadliczbowych oraz z tytułu zjednoczenia Niemiec w 1990 r.
16 krajów związkowych oddelegowuje do Zgromadzenia Federalnego określoną liczbę swoich przedstawicieli, o której decyduje liczba mieszkańców danego kraju związkowego oraz wielkość klubów poselskich w Landtagu. Przy tym delegatami, którzy rozstrzygają o wyborze prezydenta, są nie tylko zawodowi politycy, lecz także osobistości ze świata kultury i sportu.
Oficjalnie dzień obrad Zgromadzenia Federalnego wyznacza przewodniczący Bundestagu. Jednak od 1979 r. Zgromadzenie spotyka się zawsze 23 maja. Jest to historyczny dzień, kiedy w 1949 r. weszła w życie konstytucja RFN.
Miejsce obrad Zgromadzenia Federalnego nie jest formalnie ustalone. W 1949 roku obradowano w Bonn, od 1954 do 1969 w Berlinie Zachodnim, a następnie od 1974 do 1989 r. ponownie w Bonn. Dopiero od 1994 r. Zgromadzenie Federalne spotyka się stale w berlińskim Reichstagu, a przewodzi mu zawsze przewodniczący Bundestagu.
Bezwzględna większość, względna większość
Wybory są tajne i prezydent wybierany jest bez debaty. Każdy elektor może przed kolejną turą głosowania (są trzy) dokonać innego wyboru. W pierwszych dwóch turach zwycięski kandydat musi zostać wybrany bezwzględną większością głosów. Jeśli większości tej nie osiągnie w trzeciej turze wybór odbywa się względną większością głosów. Dla skuteczności wyboru wystarcza, aby liczba głosów oddanych na rzecz kandydata przewyższała liczbę głosów oddanych na rzecz któregokolwiek innego z kandydatów, nie musi ona jednak przekraczać połowy ogólnej liczby głosujących.
Korzystny konsensus
Obecny prezydent Joachim Gauck, który w czerwcu bieżącego roku oświadczył, że nie będzie ponownie kandydował, jest bezpartyjny i jego kandydatura jest wynikiem międzypartyjnego konsensusu. Było to dobre rozwiązanie, ponieważ większość Niemców zadowolona jest z Gaucka; nawet Angela Merkel, która początkowo go nie popierała.
O taki szeroki konsensus będzie się więc zabiegać także w przypadku następnego wyboru 12 lutego 2017. Uzgodnili to już liderzy trzech partii rządzących w Berlinie na spotkaniu w Urzędzie Kanclerskim. Angela Merkel (CDU), Siegmar Gabriel (SPD) i Horst Seehofer (CSU) będą starali się wyłonić wspólnego kandydata, choć nie potwierdzono tego oficjalnie. Lecz takie sygnały nadchodzą z wielu stron.
Volker Kauder, szef klubu parlamentarnego CDU/CSU w Bundestagu, powiedział w wywiadzie dla „Spiegla”, że „życzyłby sobie jak najszerszego sojuszu w tej sprawie". - Tym razem, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, będzie chodziło o to, aby oddać przysługę naszemu krajowi i naszej demokracji a nie jakiejś konstelacji partyjnej – i dodał: - następca Gaucka powinien mieć szerokie poparcie wszystkich demokratów. Chadecki polityk nie powiedział tego wprost, ale ma być to front tradycyjnych partii wobec Alternatywy dla Niemiec, która oddeleguje 35 osób uprawnionych do głosowania.
Prawicowa, antyislamska AfD zbija kapitał na rosnącej fali migrantów i osłabieniu Unii Europejskiej, tworząc front przeciwko innym partiom - co z kolei sprzyja zwarciu ich szeregów.
Nawet premier Turyngii Bodo Ramelow z Lewicy podkreślał niedawno: - W czasach, gdy AfD kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, potrzebny jest kandydat, który znajdzie akceptację także ponad tym spektrum.
Głośno jak w ulu
Oficjalnie w Berlinie nie podaje się jeszcze żadnego konkretnego nazwiska, nie brak jednak spekulacji. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się np. obecnego ministra spraw zagranicznych Franka- Waltera Steinmeiera (SPD), polityk bawarskiej chadecji Gerdę Hasselfeld t (CSU) czy obecnego przewodniczącego Bundestagu Norberta Lammerta, który cieszy się wielkim uznaniem i szacunkiem ponad partyjnymi podziałami. Niekiedy wymienia się także nazwisko niemiecko-irańskiego pisarza, dziennikarza i znawcy islamu Navida Kermaniego i on sam nie wyklucza swojej kandydatury, inaczej niż przewodniczący Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Andreas Vosskuhle. Kermani jest muzułmaninem i z tego względu można mieć obawy, że jego wybór byłby wodą na młyny antyislamskiej AfD.
Angela Merkel powiedziała niedawno, że mogłaby sobie wyobrazić, iż urząd ten mógłby przejąć zawodowy polityk. Przemawiałoby to za Gerdą Hasseldfeldt. Kandydatka z szeregów CSU byłaby pokojowym sygnałem pod adresem bawarskich chadeków, którzy krzywo patrzą na Merkel z powodu na jej politykę imigracyjną. W ten sposób kanclerz mogłaby udobruchać CSU i pozyskać jej przychylność w ewentualnej realizacji planów wejścia w koalicję z Zielonymi po wyborach 2017, na co CSU w obecnej chwili nie chce się zgodzić. Ale takie rozważania to czysta spekulacja. Należy poczekać na konkretne nazwiska.
Kay-Alexander Scholz / Małgorzata Matzke