Z Kabulu do Bonn
20 listopada 2011Szef dyplomacji Westerwelle właściwie nie przewidywał w czasie krótkiego pobytu w Kabulu, że odwiedzi Wielkie Zgromadzenie Narodowe Loja Dżirga (najwyższy organ władzy państwowej, przyp. red.). Program jego wizyty był ściśle ustalony i nie bez znaczenia była też sprawa jego bezpieczeństwa.
Talibowie zapowiedzieli zakłócanie konferencji. Tuż przed otwarciem zabito w pobliżu gmachu samobójczego zamachowca. W drugim dniu Wielkiego Zgromadzenia z udziałem 2000 delegatów, siły bezpieczeństwa zaalarmowała w Kabulu detonacja dwóch rakiet.
Na usilną prośbę prezydenta
Prezydentowi Hamidowi Karzajowi mimo wszystko udało się przekonać Westerwellego do odwiedzenia Loji Dżirgi. Niemiecki minister spraw zagranicznych zmienił po chwili wahania plan wizyty i udał się do sali posiedzeń, hermetycznie zaryglowanej przez siły bezpieczeństwa.
Zaproszenie Karzaja "świadczy o respekcie wobec Niemiec i znaczeniu jakie przypisuje się naszym działaniom" - powiedział minister, któremu wskazano miejsce w pierwszym rzędzie obok gości honorowych.
Za dwa tygodnie konferencja koło Bonn
Do wizyty w Afganistanie Westerwellego skłoniła jednak inna konferencja, która być może stanie się najważniejszą w jego karierze ministra spraw zagranicznych.
Za dwa tygodnie do Königswinter koło Bonn przybędą przedstawiciele rządów z blisko stu krajów. Będą obradować nad przyszłością Afganistanu po wycofaniu stamtąd pod koniec 2014 roku sił międzynarodowych.
"Oczekiwania związane z bońską konferencją rosną; podobnie jak napięcie" - oświadczył Westerwelle. Zaznaczył, że wiele będzie zależało od powodzenia tego spotkania tak dla Afganistanu jak i społeczności międzynarodowej.
Gorączkowe przygotowania
Przygotowania do bońskiej konferencji ciągną się już od miesięcy. W resorcie spraw zagranicznych panuje istny zgiełk, Michael Steiner; pełnomocnik rządu RFN ds. stosunków z Pakistanem i Afganistanem, jest prawie bez przerwy w drodze. Trzy większe konferencje przygotowawcze odbyły się w minionych tygodniach w Brukseli, Stambule i stolicy Kazachstanu Astanie.
W Bonn zamierza się sprecyzować pola działania międzynarodowej społeczności w Afganistanie po 2014 roku. Obok współpracy międzynarodowej wymienia się takie dziedziny jak zdrowie, oświatę, infrastrukturę, ale również kontynuację szkoleń żołnierzy i policjantów (ostatni punkt jest szczególnie drażliwy, ponieważ wiąże się z nim pytanie, ilu zagranicznych żołnierzy pozostanie w tym kraju i czy dalej będzie się prowadzić bazy wojskowe NATO).
Uczyć się na błędach
Bonn nie będzie ani konferencją poświęconą wystawieniu wojsk, ani też konferencją dawców pomocy. Bonn ma przede wszystkim wysłać sygnał społeczności międzynarodowej pod adresem Afganistanu, że "nie zostawimy go na pastwę losu". "Nie chcemy ponowić błędu z 1989 roku, kiedy to po wycofaniu się wojsk sowieckich przestano przejmować się Afganistanem" - powiedział Westerwelle.
Rola Pakistanu
Siła bońskiego sygnału zależeć będzie również od Pakistanu. Westerwelle świadomie odwiedził bezpośrednio przed swą wizytą w Kabulu, ten najbardziej zaludniony kraj sąsiedzki Afganistanu. Stronie pakistańskiej zarzuca się, że toleruje, a nawet wspiera talibów, którzy wykorzystują część terenu przygranicznego jako miejsce, do którego mogą się wycofać.
Mimo, że negocjacje między Pakistanem a innymi potęgami regionalnymi w Stambule były bardzo trudne, prezydent Afganistanu Karzaj wierzy w powodzenie bońskiej konferencji. W sobotę rozwiał wszelkie wątpliwości: "Jesteśmy przekonani, że Niemcy jak zwykle wykonają dobrą robotę" - powiedział.
Już teraz wiadomo, że trzeba będzie zwołać jeszcze wiele konferencji, żeby nie dopuścić, by Afganistan po 2014 roku zamienił się w chaos.
dpa, DW / Iwona D. Metzner
red. odp.: Alexandra Jarecka