Zboże z Ukrainy. Bruksela przeczekuje problem z embargiem
17 kwietnia 2023Embargo na import rolny, które jednostronnie wprowadziła Polska, a w jej ślad poszły Węgry (podobne działania sygnalizują Słowacy i Bułgarzy), uderza w wyłączną kompetencję Unii Europejskiej , jaką jest polityka handlowa. To oznacza, że wszelkie decyzje dotycząca handlu zagranicznego (czyli z państwami spoza UE) powinny być podejmowane na poziomie unijnym, a poszczególne kraje UE uczestniczą w nich w ramach głosowań Rady UE lub komitetów wspierających Komisję Europejską.
Decyzje jednostronne w sprawie handlu zagranicznego są – jak powtarza teraz Komisja – niedopuszczalne, ale jednocześnie ta sama Komisja odmawia publicznej odpowiedzi, czy w jej ocenie Polska teraz łamie prawo unijne. I choć Bruksela ma narzędzia dyscyplinujące (z karami finansowymi włącznie), by bronić swych uprawnień w dziedzinie handlu, to przynajmniej na razie nie zamierza po nie sięgać. – Unia Europejska i jej państwa członkowskie, w tym Polska i wszystkie państwa członkowskie graniczące z Ukrainą, robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc Ukrainie. Nie jest naszym celem przysparzanie trudności ludności w UE. Nie chodzi więc o nakładanie sankcji, lecz o znalezienie rozwiązań w oparciu o prawo UE oraz w interesie zarówno Ukraińców, jak i Unii – powiedział dziś Eric Mamer, rzecznik Komisji Europejskiej.
Fundusze dla rolników
Czas polsko-węgierskiego embarga jest tak krótki (do 30 czerwca), że Bruksela nie zdążyłaby należycie użyć swych procedur dyscyplinujących w sporze z Polskę, która zapewne usiłowałaby się odwoływać do priorytetów bezpieczeństwa bądź porządku publicznego. Jednak jak wynika z naszych rozmów w Brukseli, główną przesłanką dość miękkiej linii wobec Warszawy (a przy okazji Budapesztu) nie są względy formalne, lecz niechęć do eskalowania konfliktu rzucającego wielki cień na jedność Unii wobec Ukrainy i Rosji. – Czekamy na propozycje Komisji, jak złagodzić problem importu z Ukrainy. Czasem wystarczą nie tak wielkie nakłady w lepszą logistykę, by towary ruszyły również poza Europę – mówi wysoki unijny dyplomata.
Natomiast Komisja przypomina, że finalizuje przygotowania do drugiego pakietu pomocy dla rolników dotkniętych nadpodażą zboża z Ukrainy. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, może wynieść co najmniej 75 mln euro dla pięciu krajów Unii, z czego nawet ok. 30 mln miałoby trafić do Polski. Pod koniec marca Komisja Europejska zatwierdziła pomoc w wysokości 29,5 mln euro z „rezerwy kryzysowej" dla polskich rolników dotkniętych nadpodażą zboża przywożonego z Ukrainy, zaś 16,75 mln euro przeznaczono dla Bułgarów, a 10,05 mln dla Rumunów. Ponadto w marcu Komisja zgodziła się na 600 mln zł pomocy publicznej dla producentów pszenicy i kukurydzy w Polsce.
Decyzja o sposobie podziału tych dopłat między rolników pozostaje w gestii władz krajowych. Dotychczas przyznane fundusze z „rezerwy kryzysowej” mogą być podwojone dopłatami z polskiego budżetu. Ta pomoc i zgody Komisji na polskie dotacje były kalkulowane w Brukseli na podstawie uzasadnień przesyłanych z Polski, z których – jak przed kilku dniami tłumaczył jeden z naszych rozmówców w Brukseli – wyłaniał się obraz strat niewspółmierny do katastroficznych opisów pchających Polskę czy Węgry do embarga.
Między Unią i Ukrainą już od 2016 r. obowiązuje ambitna umowa o wolnym handlu (DCFTA), będąca częścią umowy stowarzyszeniowej, której niepodpisanie przez ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza stało się zapalnikiem Euromajdanu z 2013 r. W DCFTA znoszenie sporej części ceł i kwot eksportowych jest rozpisane na kilkuletnie okresy przejściowe (nawet do siedmiu-dziesięciu lat). Jednak w zeszłym roku Unia, a konkretnie 27 rządów UE, w ramach wojennej pomocy dla Ukrainy, jednomyślnie (teoretycznie wystarczyłaby większość kwalifikowana) – tymczasowo – wprowadziło pełną liberalizację handlu z nią, czyli zawiesiło okresy przejściowe z DCFTA. Ta decyzja obowiązuje do 5 czerwca 2023 roku, ale Komisja Europejska już w lutym zaproponowała jej przedłużenie o kolejny rok.
Decyzja o wolnym handlu już wkrótce?
Rada UE i europarlament powinny rozstrzygnąć najpóźniej w maju sprawę przedłużenia pełnej liberalizacji do czerwca 2025 roku, ale przedstawiciele krajów Unii (na poziomie ambasadorów) planowali już w najbliższą środę, 19 kwietnia, dać wstępną zgodę Rady UE. Do takich decyzji teoretycznie wystarczy większość 15 z 27 krajów Unii obejmujących 65 proc. ludności Unii, ale w praktyce w Brukseli w tej dziedzinie poszukuje się konsensusu, a ponadto – jak tłumaczy jeden z naszych rozmówców –trudno sobie wyobrazić, by akurat kwestie handlu z Ukrainą zatwierdzać wbrew Polsce. Jednak szwedzka prezydencja w Radzie UE dziś po południu nadal utrzymywała ten punkt na porządku środowych obrad.
Zeszłoroczne rozporządzenie UE liberalizujące handel z Ukrainą ma wbudowaną czteromiesięczną procedurę przywracania ceł w ramach klauzuli bezpieczeństwa (z wymaganym poparciem większości kwalifikowanej krajów Unii). Natomiast projekt nowego rozporządzenia przedłużającego liberalizację do czerwca 2024 roku ma procedurę trzymiesięczną. – Wzmocniliśmy w projekcie m.in. reguły monitoringu zaburzeń rynkowych – tłumaczy Miriam Garcia Ferrer, rzecznika Komisji zajmująca się kwestiami handlu.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, Komisja jeszcze w swych marcowych ocenach nie widziała ogólnounijnych zaburzeń rynkowych wywołanych importem zboża z Ukrainy, które uzasadniałby wprowadzenie ceł (nie wspominając o embargu). Teraz niektórzy środkowoeuropejscy dyplomaci podnoszą pomysły, by do zawieszenia pełnej liberalizacji wystarczyły regionalne zaburzenia rynkowe. Tyle, że w praktyce w kwestii zboża zeszłoroczna liberalizacja dotyczy „pszenicy zwyczajnej niskiej jakości” oraz jęczmienia. Natomiast handel pszenicą z innych grup jakościowych, rzepakiem, słonecznikiem, a od niedawna także kukurydzą, jest zwolniony z ceł również na mocy umowy DCFTA, której nie dotyczą „klauzule bezpieczeństwa”.
– Nie mogę tego komentować – odpowiedziała dziś Garcia Ferrer pytana o system plombowania transportów lub kaucji pobieranych od przewoźników, by uniemożliwić im sprzedaż ładunku np. na odcinku między granica ukraińsko-polską oraz polskim portem bałtyckim. To kolejny unik Komisji, ale zdaniem brukselskich ekspertów plombowanie lub kaucje (egzekwowane przez władze publiczne) przy towarach nieobjętych cłami (lub kwotami importowymi) pod względem prawnym nie pasują do reguł wspólnego rynku UE. – Unijne „korytarze solidarnościowe” mają służyć wywożeniu produktów z Ukrainy oraz sprowadzaniu produktów do Ukrainy. Natomiast w tych „korytarzach” nie chodzi o to, że UE lub państwa członkowskie zajmują się tym, kto jest ostatecznym odbiorcą produktów. To sprawa podmiotów gospodarczych, które są najlepsze w znajdowaniu odbiorców na rynku – tłumaczył dziś Eric Mamer, rzecznik Komisji.