Zbudzone duchy przeszłości
13 września 2004Szef socjaldemokratów Franz Muentefering określił uchwałę w wywiadzie drugiego programu telewizji niemieckiej ZDF jako "prowokacyjną".
Markus Meckel, szef polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej, mówi o głębokim rozczarowaniu postawą polskiego parlamentu i niepotrzebnym wywoływaniu duchów przeszłości. Peter Glotz, również z SPD, jeden z nielicznych socjaldemokrajów angażujących się na rzecz utworzenia centrum przeciwko wypędzeniom w Berlinie, powiedział: " Polacy muszą się uporać z własnym narodowo-katolickim fundamentalizmem."
Ostre komentarze usłyszeć można ze strony opozycji.
"Ządania Sejmu są równie nierozsądne, co żądania niemieckich wypędzonych. 60 lat po wojnie powinniśmy wreszcie patrzeć w przyszłość" - powiedział rzecznik CDU ds. polityki zagranicznej Friedbert Pflueger.
W tym kontekście niektórzy niemieccy politycy, jak np. szef komisji ds. europejskich w Bundestagu Matthias Wissman, komentują słowami: "Nawet nasi polscy przyjaciele powinni mieć świadomość, ile Niemcy im pomogli w procesie integracji europejskiej". Zdaniem niemieckich polityków uchwała Sejmu obciąża polsko-niemieckie stosunki.
Brak natomiast komentarza ze strony niemieckiego rządu.
"Rząd polski bezpośrednio i jednoznacznie ustosunkował się do uchwały sejmowej. Zarówno premier Belka, resort spraw zagranicznych, jak i prezydent Aleksander Kwaśniewski jasno odrzucili te żądania i podkreślili, że w sprawie roszczeń podzielają stanowisko, jakie kanclerz Gerhard Schroeder zaprezentował 1. Sierpnia w Warszawie" - powiedział jedynie na poniedziałkowej konferencji prasowej rzecznik rządu RFN Bela Anda.
Pozostaje pytanie, jaki wpływ na polsko-niemieckie stosunki będzie miało podjęcie uchwały przez Sejm. Eksperci są zdania, że z jednej strony uświadamia ona niemieckim politykom, jak ogromne znaczenie nadal mają kwestie postrzegania historii w Polsce. Jednak - z ich punktu widzenia - uchwała równocześnie obnaża jak nieobliczalne mogą być polskie elity polityczne.
Szybka reakcja polskiego prezydenta i rządu tymczasowo ostudziły emocje. Pytanie tylko - na jak długo?
Róża Romaniec, DW Berlin