Niemiecka prasa: Głosowanie brzemienne w skutkach
22 stycznia 2018Opiniotwórczy dziennik „Die Welt” z Berlina pisze: „A zatem SPD będzie nadal prowadzić rozmowy z blokiem partii chadeckich – raz defensywnie, wątpiąc w siebie, innym razem agresywnie w stosunku do potencjalnych przyszłych partnerów koalicyjnych - i ograniczając się coraz bardziej do kwestii polityki społecznej. A jednak od partii, która rości sobie w debatach prawo do przejęcia któregoś dnia Urzędu Kanclerskiego, oczekuje się czegoś więcej. Partia taka powinna, jak w przypadku preferowanej przez nią polityki społecznej, dyskutować co najmniej z podobnym zapałem także nt. stabilnego niemieckiego rządu w niestabilnym świecie. Czego nie dało się zauważyć w Bonn. Pozostaje nadzieja, że zmieni się to, gdy zagłosują doły partyjne”.
„Mitteldeutsche Zeitung” z Halle jest zdania „Wprawdzie SPD przystępuje do rozmów koalicyjnychjako partia rozdarta, ale z taktyczną przewagą: Unia chadecka nie jest zainteresowana nowymi wyborami. Jeśli mają się one zakończyć sukcesem, chadecy muszą się ostrożnie obchodzić z SPD. Oznacza to nie tylko przyjęcie odpowiedniego tonu, lecz także merytoryczne ustępstwa. To będzie dość trudne w obliczu zawziętości zwłaszcza CSU, która z powodu zbliżających się wyborów do landtagu w Bawarii uważa, że musi uchodzić za wyjątkowo nieugiętą. A niezręczne zachowanie przywództwa partii, szczególnie szefa SPD Martina Schulza w minionych miesiącach pozwala przypuszczać, że SPD zastawi sama na siebie jeszcze nie jedną pułapkę. A zatem wciąż nie jest pewne, czy wkrótce dojdzie do powstania rządu”.
„Weser-Kurier”z Bremy stwierdza: „To było głosowanie brzemienne w skutkach nie tylko dla SPD.Także Unia chadecka spoglądała nerwowo na Bonn. W końcu nowa odsłona wielkiej koalicji po porażce koalicji jamajskiej jest dla Angeli Merkel i Horsta Seehofera ostatnią deską ratunku. SPD zyska na tym w koalicyjnych negocjacjach, nawet jeśli chadecy z CDU i bawarskiej CSU z pewnością nie dadzą się szantażować. A jeśli dołom partyjnym SPD także i to nie wystarczy, 450 tys. jej członków może zawsze potępić wielką koalicję”.
„Sueddeutsche Zeitung” z Monachium wskazuje: „Gdyby utworzenie wielkiej koalicji się nie powiodło, Schulz poniósłby klęskę z powodu nastrojów, które sam wywołał. Wystąpił jako kandydat na kanclerza, który nie chciał mieć nic wspólnego z wielką koalicją. Zachowywał się tak, jakby przez rząd z Unią chadecką i Angelą Merkel mogło dojść do skażenia, jak w przypadku radioaktywnych odpadów. Jeśli członkowie SPD opowiedzą się na końcu przeciwko wielkiej koalicji, Martin Schulz poniesie klęskę, ponieważ nie mógł wpłynąć na to, że zapomniano mu wszelkie przewinienia".
„Märkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą konstatuje: „Całkiem uczciwa i solidarna debata na nadzwyczajnym zjeździe w Bonn wcale nie przyniosła jasności w SPD. Wprawdzie podjęto decyzję, że nie będzie sprzeciwu wobec koalicyjnych rozmów z blokiem partii chadeckich, ale nie udało się rozwiązać głównego problemu SPD. Swoją drogą wcale nie byłoby inaczej, gdyby w niedzielę towarzysze opowiedzieli się przeciwko wielkiej koalicji. Problem podupadającej partii ludowej polega na jej odnowie”.
Opr. Alexandra Jarecka