1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zwrot czy tylko korekta? Niemcy wobec USA

6 grudnia 2017

Bliskie stosunki z Waszyngtonem były od dziesięcioleci fundamentem niemieckiej polityki zagranicznej. Ale czasy się zmieniają.

https://p.dw.com/p/2opU3
Symbolbild Deutschland - USA
Zdjęcie: picture-alliance/Andreas Franke

Polityka potrafi zaskakiwać. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że ministra spraw zagranicznych Niemiec Sigmara Gabriela (SPD) czekają polityczne wakacje. Jego partia miała przejść do opozycji, a jemu samemu nie przypisywano żadnych poważniejszych funkcji. Po fiasku rozmów na temat koalicji chadeków Angeli Merkel z liberałami i Zielonymi, partia socjaldemokratyczna stała się jednak języczkiem u wagi, a Gabriel może ostrzyć sobie apetyt na kolejną kadencję na stanowisku szefa MSZ. Co więcej, właśnie wygłosił szeroko komentowane przemówienie, w którym nawoływał do politycznej emancypacji Niemiec i Europy od Stanów Zjednoczonych.

Czas na odważną politykę

Sigmar Gabriel przekonywał, że Stany Zjednoczone pod rządami prezydenta Donalda Trumpa nie odzyskały swej zdolności kształtowania polityki na świecie, a „wiara z jaką traktujemy rolę USA jako strażnika pokoju zaczyna się chwiać”. Niemiecki polityk dodawał, że jeżeli Niemcy i Europa nie wykażą większej aktywności w polityce zagranicznej, nie będą miały na nią wpływu. Gabriel zachęcał też, aby Niemcy śmielej występowały w imieniu własnych interesów. Berlin musi – w jego przekonaniu – na chłodno analizować, gdzie z USA jest „w złych stosunkach” i ukształtować bardziej samodzielną politykę wobec Stanów".

Minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel
Minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel Zdjęcie: Imago/photothek/F. Gärtner

To odważne stwierdzenia w ustach szefa dyplomacji Niemiec, czyli kraju, dla którego dobre stosunki transatlantyckie od dziesięcioleci są filarem polityki zagranicznej. Ale czasy się zmieniają. Ekspert ds. Ameryki w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej DGAP dr Josef Braml zauważa, że prezydent Donald Trump wstrząsnął trzema podstawami powojennej polityki zagranicznej Niemiec. „Zakwestionował NATO będące gwarancją bezpieczeństwa, zakwestionował Unię Europejską nazywając ją konkurencją dla USA, a w dodatku zagroził liberalnemu porządkowi gospodarczemu świata, który ma elementarne znaczenie dla Niemiec jako kraju nastawionego na eksport” – powiedział w rozmowie z Deutsche Welle. 

To raczej korekta 

Czy po wczorajszym przemówieniu Gabriela, a także po wcześniejszym wystąpieniu Angeli Merkel, która mówiła, że Europa musi wziąć sprawy we własne ręce, mamy do czynienia z odwrotem Niemiec od Stanów Zjednoczonych? Zdaniem Jana Techaua z ośrodka American Academy w Berlinie, to zbyt daleko idące stwierdzenie. Powinno się raczej mówić o korekcie. „Gabriel nie dokonał rzeczywistego zwrotu. W przemówieniu tego nie ma. Gdyby chciał to zrobić, posłużyłby się inną retoryką" – ocenił. Techau zwraca jednak uwagę na to, czego minister nie powiedział. „W przemówieniu praktycznie pominięto temat współpracy transatlantyckiej, a o NATO nie wspomniano wcale” – zauważył. Zdaniem Techaua Niemcy wiedzą, że w tej chwili na polu współpracy transatlantyckiej niewiele można ugrać. „Ten obszar jest jakby zamrożony, dlatego kto chce prowadzić ambitną politykę zagraniczną musi poszukać sobie innych pól”.

Europa ma problem z Trumpem 

Chłodne podejście Berlina do Waszyngtonu może budzić obawy w Polsce, gdzie znaczenie USA rośnie, nawet pomimo, albo właśnie z powodu, obecności w Białym Domu Donalda Trumpa. Josef Braml ostrzega jednak, że Stany Zjednoczone mogą Polskę niemiło zaskoczyć. „Ameryka potrafi być bardzo pragmatyczna w sprawie Rosji. Doświadczyliśmy już tego, gdy za czasów Obamy ogłaszano reset w stosunkach z Moskwą” – powiedział. Jego zdaniem także Trump prędzej czy później będzie dążył do poprawienia relacji amerykańsko-rosyjskich. „USA i Rosja zbliżą się do siebie, gdy tylko prezydent Trump uspokoi sytuację polityczną w Stanach. Nie powinniśmy się łudzić, że będzie inaczej”. 

Różnice w podejściu do Trumpa, jakie widać w Berlinie i Warszawie, niosą ryzyko pogłębienia się podziału wewnątrz samej Unii Europejskiej. Ale zdaniem wicedyrektora German Marshall Fund of the United States Thomasa Kleine-Brockhoffa tę ewentualną rysę prowokuje sama Warszawa, która „ma większy problem z osobami, z którymi Trump ma problem, niż z samym Trumpem”. Kleine-Brockhoff nie może zrozumieć sympatii polskiego rządu dla amerykańskiego prezydenta. Jego zdaniem Trump nie przykłada należytej uwagi do spraw ważnych dla Polski, takich jak kondycja Unii Europejskiej, wolność handlu czy ochrona przed Rosją. Pytany o wczorajsze przemówienie Sigmara Gabriela, Kleine-Brockhoff ocenił, że niemiecki rząd sam nie do końca wie jak postępować z Ameryką Trumpa. „Ale zgadzam się z analizą ministra, że Trumpa nie można uznać za obrońcę i promotora liberalnego światowego porządku” – powiedział w rozmowie z Deutsche Welle.

Wojciech Szymański/Berlin