Źle wyposażeni i źle wyszkoleni?
7 kwietnia 2010Nową rundę dyskusji o mankamentach niemieckiej misji w Afganistanie zainicjował ustępujący z urzędu w maju pełnomocnik parlamentarny ds. Sił Zbrojnych Reinhold Robbe. We wtorkowym (06.04) wydaniu tabloidu Bild Robbe wymienił niedostatki w wyszkoleniu żołnierzy Bundeswehry, wchodzących w skład Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF).
Żołnierze się skarżą
Już w lutym tego roku, powiedział Robbe, zetknął się z pierwszymi oznakami, świadczącymi o brakach w przygotowaniu żołnierzy do czekających ich w Afganistanie zadań. Podczas wizyty w garnizonie Seedorf w Dolnej Saksonii, z okazji pożegnania kolejnego kontyngentu odlatującego do Afganistanu, rozmawiał z wieloma żołnierzami.
Część z nich skarżyła się na luki w wyszkoleniu: "Na ćwiczeniach brakowało im na przykład transporterów opancerzonych, żeby przetrenować ich opuszczanie podczas nawiązania kontaktu ogniowego z przeciwnikiem!" - powiedział reporterowi Bild-Zeitung Reinhold Robbe. Podkreślił przy tym, że wspomniał o usłyszanych brakach w ostatnim raporcie o stanie Bundeswehry, przedłożonym posłom do Bundestagu w marcu.
Za błędy się płaci
Znane, wojskowe porzekadło głosi, że "im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w boju". Jego prawdziwości boleśnie dowiodła śmierć trzech żołnierzy Bundeswehry w zorganizowanej przez talibów zasadzce w Wielki Piątek. Trójka poległych spadochroniarzy pochodziła z jednostki z Seedorfu, właśnie tej, wizytowanej przez rzecznika Robbego w lutym. Ośmiu innych - z tej samej jednostki - zostało rannych.
Czyżby przyczyną tragedii były błędy w przygotowaniu ich do misji? Na uroczystości pogrzebowej w piątek (09.04) będzie obecny minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg. Zarówno on, jak i nowo mianowany inspektor generalny Bundeswehry Volker Wieker stanowczo odrzucili, podnoszone przez Robbego zarzuty, o niedostatecznym wyszkoleniu niemieckich żołnierzy i ich złym wyekwipowaniu.
Wojna na słowa
Tymczasem wojna (na słowa) trwa w najlepsze. Ekspert partii SPD ds. obronności Rainer Arnold w wywiadzie dla dziennika Leipziger Volkszeitung skrytykował brak śmigłowców bojowych w niemieckim kontyngencie sił ISAF. To jednak już wkrótce się zmieni, bo Amerykanie, którzy wyślą dodatkowych żołnierzy do Afganistanu zapowiedzieli, że zarówno oni, jak i ich sojusznicy, otrzymają wzmocnione wsparcie z powietrza.
Na zarzuty Robbego zareagował już przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Bundestagu Ruprecht Polenz z partii CDU. W telewizji ZDF oświadczył, że nie znany jest mu przypadek zignorowania przez rząd jakiegolwiek żądania dowództwa Bundeswehry, dotyczącego przyznania żołnierzom wysłanym do Afganistanu dodatkowego sprzętu i uzbrojenia.
Wojna czy "konflikt przypominający sytuację wojenną"?
Inni politycy nadal zastanawiają się nad właściwą definicją sytuacji w Afganistanie. Chodzi im o to, czy Niemcy wysyłają żołnierzy na wojnę, z wszystkimi, wynikającymi stąd konsekwencjami, czy też mamy do czynienia ze swoistą "zbrojną pomocą rozwojową".
Ich rozterki (i zaniedbania) w tej materii najtrafniej chyba skomentował sekretarz stanu w ministerstwie obrony, Christian Schmidt (CSU), który w wywiadzie dla Passauer Neue Presse przyznał, że stosunek opinii publicznej i polityki do misji w Afganistanie był zbyt optymistyczny i naiwny. "Jesteśmy tam uwikłani w konflikt zbrojny" - powiedział. W Afganistanie nie chodzi wyłącznie "o wiercenie studni".
Marion Linnenbrink / Andrzej Pawlak
Red. odp.: Iwona Metzner