100 dni Trumpa – 100 dni huśtawki
29 kwietnia 2017Jeszcze żaden z amerykańskich prezydentów po pierwszych 100 dniach sprawowania urzędu nie był tak nielubiany jak Donald Trump. Sympatię i poparcie dla niego deklaruje od 40 do 45 proc. Amerykanów. Dla porównania Barack Obama miał po 100 dniach rządów poparcie rzędu 65 procent. Oznacza to, że 55-60 proc. Amerykanów negatywnie ocenia dotychczasowe dokonania swojego obecnego prezydenta. Wciąż w pełni zachwyceni są nim tylko ci, którzy go wybrali.
Szok już na inauguracji
Zdaniem amerykańskich mass mediów, pierwsze 100 dni rządów Trumpa było jak jazda na górskiej kolejce: z wieloma gwałtownymi zwrotami, kilkoma szczytami i wypadnięciami z torów.
Już jego inauguracyjne przemówienie dla wielu było szokiem. „America First!”: rzadko kiedy pierwsze przemówienie prezydenta było tak egoistyczne i zimne. Było ono dziełem głównego stratega Stephana Bannona, zagorzałego prawicowego populisty. Lecz Bannon jest już na bocznym torze. Forsowany przez niego zakaz wjazdu obywateli z siedmiu, w przeważającej części muzułmańskich, krajów kilkakrotnie odrzucały sądy. Także swą największą dotychczasową porażkę Trump przypisuje swojemu głównemu strategowi. W kampanii wyborczej obiecał on wycofanie się z powszechnego ubezpieczenia chorobowego „Obamacare”, co jednak nie powiodło się ze względu na opór w jego własnej republikańskiej partii i w Kongresie. – Nikt nie wiedział, że polityka zdrowotna może być tak skomplikowana – przyznał rozczarowany Trump.
Wiele zwrotów
Jeszcze dotkliwszy był upadek drugiego populisty w otoczeniu Trumpa. Doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn musiał podać się do dymisji już po czterech tygodniach. Poślizgnął się na swoich koneksjach z Rosją, które obecnie bada FBI. To istny miecz Damoklesa wiszący nad prezydentem-miliarderem.
Być może także dlatego wyraźnie opadł zachwyt Trumpa prezydentem Rosji Putinem. Po ataku z użyciem broni chemicznej w Syrii relacje Ameryki z Rosją dotknęły dna. Natomiast sojusz NATO, który prezydent krytykował jako „przestarzały”, chwalił ostatnio jako „opokę pokoju” i absolutnie na czasie.
Potem nastąpiły dalsze zwroty o 180 stopni, np. w odniesieniu do Unii Europejskiej. Donald Trump uważał, że nie ma ona większego sensu, teraz uważa że jest OK.
Pochwały za atak w Syrii
Coraz większe wpływy w Białym Domu zdobywają obecnie republikanie-tradycjonaliści, jak nowy szef ds. bezpieczeństwa narodowego H. R. McMaster, czy szef Departamentu Obrony James Mattis oraz ci, których Bannon pogardliwie nazywał „demokratami od NewYorkera”, córka Trumpa Ivanka i jej mąż Jared Kushner. Ponoć to oburzenie Ivanki po syryjskim ataku z użyciem gazów bojowych, którego ofiarą padły też małe dzieci, było impulsem, by nakazać amerykańskie naloty bombowe na bazę syryjskiego lotnictwa. Za to właśnie Trump po raz pierwszy otrzymał z wielu stron pochwały, dlatego najbardziej podoba mu się rola głównodowodzącego armii – ponad partyjnymi podziałami.
Nieco później zaczął grozić Korei Północnej. „Wyślemy tam całą armadę. Potężną armadę, bo mamy najlepszą armię świata” . Krytycy uważają jednak, że za tym pobrzękiwaniem szabelką nie kryje się żadna rzeczywista strategia
Champion w obietnicach
Niejasne jest do tej pory, jaki będzie los innych obietnic wyborczych. Wycofanie się z paryskiego układu o ochronie klimatu, czy z porozumienia ws. irańskich badań jądrowych, to przedsięwzięcia kontrowersyjnie dyskutowane w rządzie Trumpa.
W przypadku muru na granicy z Meksykiem, reformy systemu podatkowego i programu infrastrukturalnego jest całkowicie otwarte, jak je sfinansować. Mimo tego Trump bardzo spektakularnie podpisał 25 dekretów – większość z nich jest jednak tylko najzwyklejszymi deklaracjami woli.
Na jego konto zapisać można jeden poważny sukces: powołanie konserwatysty Neila Gorsucha na dożywotnie stanowisko sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Dla konserwatywnych chrześcijan w Stanach Zjednoczonych był to najistotniejszy powód, aby wybrać Trumpa. Są zadowoleni, że w Sądzie Najwyższym w najbliższych latach konserwatyści będą mieli większość głosów.
ARD / Małgorzata Matzke