Wspólna linia walki z kryzysem
5 grudnia 2011Poniedziałkowe (5.12) spotkanie niemieckiej kanclerz i francuskiego prezydenta w Paryżu było przygotowaniem do piątkowego, unijnego szczytu i służyło opracowaniu wspólnej strategii. Obydwoje są za nowym traktatem europejskim, przy udziale wszystkich 27 państw członkowskich, lub - jeżeli nie będzie to możliwe - z udziałem 17 państw eurostrefy.
Wcześniej ruszy ESM
Już od roku 2012, a nie dopiero od 2013, jak pierwotnie planowano, ma zadziałać stały Europejski Mechanizm Stabilizacji (ESM). Francja i Niemcy przewidują automatyczne karanie państw naruszających dyscyplinę budżetową, których deficyt przekraczałby trzy proc. PKB. W ten sposób przeforsować można by większą dyscyplinę budżetową, nawet ze względu na fakt, że myśli się o zapisaniu w przyszłości jednolitych hamulców zadłużenia w konstytucjach państw członkowskich krajów eurogrupy. Zgodnie z propozycją Merkel i Sarkozy'ego, Europejski Trybunał Sprawiedliwości sprawdzałby przestrzeganie przez państwa członkowskie przyjętych limitów budżetowych.
Nie dla euroobligacji
Obydwoje przywódcy opowiedziali się przeciwko euroobligacjom. Jak do tej pory prezydent Sarkozy był jeszcze otwarty na możliwość emisji wspólnych obligacji państw eurostrefy, kanclerz Merkel je z gruntu odrzucała - obecnie nie wspomina się już o nich.
Zgodnie z zamysłem Francji i Niemiec poszczególne państwa UE nie będą mogły wetować wspólnych decyzji podejmowanych w ramach mechanizmu ESM. Dla przeforsowania decyzji wystarczyć ma poparcie 85 procent, zamiast dotychczasowych 100 proc. Jest to konieczne, aby, jak zaznaczyła Angela Merkel "pojedyncze państwa nie mogły powstrzymać całego pociągu".
W Paryżu uzgodniono także, jak wyglądać ma udział prywatnego sektora bankowego w wypadku ewentualnego bankructwa państw - ma następować w oparciu o zasady Międzynarodowego Funduszu Walutowego, co uspokoić ma ludzi kupujących państwowe obligacje.
Szczegóły ustalonej w Paryżu koncepcji Merkel i Sarkozy chcą w najbliższą środę (7.12) przedłożyć szefowi Rady UE Hermanowi Van Rompuyowi.
dpa, afp, Reuters / Małgorzata Matzke
red.odp. me