Berlin. Trudna polityka wschodnia
23 grudnia 2021W umowie koalicyjnej SPD, Zielonych i FDP, która liczy prawie 180 stron, stosunki z Europą Środkową i Południowo-Wschodnią, a nawet stosunki niemiecko-rosyjskie odgrywają niewielką rolę. Umowa zawiera jedynie kilka uwag na temat konfliktów sprowokowanych przez Rosję w byłych republikach radzieckich oraz wojny na Ukrainie. W ogóle nie wspomina się o kontrowersyjnym gazociągu Nord Stream 2. W traktacie nie ma też dosłownie mowy o sporze o praworządność z Polską i Węgrami, choć praworządności poświęcony jest w umowie długi punkt.
Niski priorytet, jaki w umowie koalicyjnej nadano przyszłej polityce Niemiec wobec Europy Wschodniej i Rosji, jest zarówno zadziwiający, jak i nieprzypadkowy. Zadziwiający, bo kraje Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej, w tym przede wszystkim państwa Grupy Wyszehradzkiej, są ważnymi partnerami gospodarczymi Niemiec, a Niemcy są najważniejszym w UE łącznikiem między Wschodem a Zachodem. Również stosunki niemiecko-rosyjskie zyskały w ostatnich dziesięcioleciach na znaczeniu na arenie międzynarodowej i są przedmiotem szczególnego zainteresowania niemieckiej opinii publicznej.
To, że w umowie koalicyjnej mimo wszystko prawie nie wspomina się o polityce wschodnioeuropejskiej, nie jest prawdopodobnie przypadkiem, ponieważ jest to jeden z głównych tematów konfliktu niemieckiej koalicji. SPD opowiada się raczej za miękką postawą wobec Kremla, nie wykazała się też niczym specjalnym w krytyce demontażu praworządności przez Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbana. Z kolei FDP jest podzielona w kwestii polityki wschodnioeuropejskiej między obóz, który w razie wątpliwości stawiałby na pierwszym miejscu interesy gospodarcze, a ten, który kładzie nacisk na prawa człowieka i obywatela. Zieloni opowiadają się zaś za twardą linią wobec Kremla i ogólnie za tzw. polityką zagraniczną opartą na wartościach – kwestią, która po ochronie środowiska i klimatu jest jedną z najważniejszych spraw wizerunkowych tej partii.
Energiczne działanie
Teraz akurat pierwsze tygodnie urzędowania nowego rządu w Berlinie zdeterminowane są przez politykę wobec Europy Wschodniej i Rosji – to prawdopodobnie druga pod względem ważności kwestia po walce z koronawirusem. Powodem jest m.in. konfrontacyjny kurs Polski w sporze o praworządność z UE, groźby secesji ze strony przywódcy bośniackich Serbów Milorada Dodika, a przede wszystkim ponowne rozmieszczenie rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą.
Nowa minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock już kilkakrotnie w ostrym tonie wypowiadała się na temat możliwych zagrożeń. Zagroziła Rosji „surowymi konsekwencjami” w przypadku inwazji na Ukrainę. Ponadto, po wyroku w procesie obywatela Rosji, skazanego za zastrzelenie w 2019 roku byłego czeczeńskiego bojownika, natychmiast nakazała wydalenie dwóch rosyjskich dyplomatów i wezwała rosyjskiego ambasadora. Jej poprzednik, socjaldemokratyczny minister spraw zagranicznych Heiko Maas, nie działał tak energicznie.
Ostrożnie i bez eskalacji
Jeśli jednak rozmawia się z przedstawicielami koalicji rządowej o polityce nowego rządu wobec Europy Wschodniej i Rosji w tych dniach, można natknąć się na wiele zasad i mało konkretnych informacji, oczekiwań i wiele zdań, które brzmią jak polityczny szpagat. Odnosi się wrażenie, że partnerzy koalicyjni nie chcą dopuścić do zagotowania się sporu i poruszają się bardzo ostrożnie.
Nils Schmid, rzecznik ds. polityki zagranicznej klubu poselskiego SPD w Bundestagu, mówi DW o polityce wobec Rosji, że prawdą jest, iż w ostatnich latach nie osiągnięto porozumienia z Kremlem w ważnych kwestiach politycznych. – Nie możemy jednak dopuścić do zerwania nici rozmów, a jednocześnie musimy przedstawić sprawy jasno – mówi. Niemiecki specjalny kurs nie wchodzi w rachubę. – Trzeba jasno powiedzieć Rosji, że nie będzie bilateralnego dialogu i że będziemy go prowadzić jako NATO i UE.
Koniec Nord Stream 2 w przypadku inwazji na Ukrainę?
Schmid mówi, że polityczna bomba, jaką jest Nord Stream 2, została rozbrojona. – Debata o tym, czy jest się za, czy przeciw Nord Stream 2 jest zakończona – mówi socjaldemokrata. – Gazociąg został zbudowany. Teraz trzeba najpierw wyjaśnić sytuację prawną i poczekać na procedurę certyfikacji – dodaje. Schmid nie chce opowiadać się za wstrzymaniem Nord Stream 2 ani go wykluczać na wypadek, gdyby Rosja wykorzystała dostawy gazu jako broń polityczną lub dokonała inwazji na Ukrainę. – Nie ma w tym żadnego automatyzmu – mówi.
Zieloni i FDP zrezygnowali z wyraźnego politycznego sprzeciwu wobec Nord Stream 2, przynajmniej pozornie, i również chcą poczekać na wynik procesu certyfikacji. Nie jest jednak tajemnicą, że zwłaszcza Zieloni upatrują końca Nord Stream 2 w przypadku dalszej agresji Rosji na Ukrainie. Robin Wagener, rzecznik Zielonych do spraw polityki europejskiej, mówi bardzo ogólnie. – Jeśli Rosja dokona dalszej eskalacji i ponownie zaatakuje Ukrainę, będzie to miało bardzo znaczące konsekwencje, Zieloni wyraźnie to popierają – mówi Wagener. Nie dostrzega on obecnie sporu w polityce koalicji w sprawie Europy Wschodniej i Rosji, ale prawdą jest, że Zieloni i SPD w kwestii Rosji postawili „różne akcenty”. Na przykład: pomimo znaczenia kontynuowania dialogu z Rosją, nie ma sensu prowadzić dialogu, z którego nic nie wynika.
Pochodząca ze Słowacji polityk FDP Renata Alt, wieloletnia sprawozdawczyni tej partii ds. Europy Środkowo-Wschodniej, a obecnie przewodnicząca Komisji Praw Człowieka Bundestagu, powiedziała DW, że osobiście zastanawia się, „dlaczego Nord Stream 2 jest w ogóle potrzebny, skoro Nord Stream 1 nie jest jeszcze w pełni wykorzystywany”. – Co więcej, w ostatnich miesiącach widzieliśmy, jak Putin instrumentalizuje dostawy gazu – powiedział Alt. Dlatego bardzo ważne jest, aby nowy rząd niemiecki dążył do większej niezależności od Rosji, ale także od USA, jeśli chodzi o dostawy energii i import surowców.
Co na to niemiecki biznes?
Nieco więcej jedności w koalicji panuje w kwestii sporu o praworządność z Polską i Węgrami. Nils Schmid z SPD posuwa się nawet do samokrytyki. Mówi on o „niechęci poprzedniego rządu federalnego do ugryzienia Viktora Orbana”. – Przemawiały za tym względy partyjno-polityczne, ponieważ partia Orbana – Fidesz, podobnie jak CDU, jest członkiem Europejskiej Partii Ludowej – powiedział Schmid. – To był błąd, który teraz drogo nas kosztuje. To, co dzieje się obecnie w Polsce, jest w pewnym sensie możliwe także dlatego, że tak wiele zaprzepaszczono w stosunku do Węgier.
Zieloni i FDP mogliby również podpisać się pod tym ostatnim. Robin Wagener z partii Zielonych uważa jednak, że przede wszystkim Bruksela ma obowiązek. – Jako kraj członkowski nie powinniśmy działać na własną rękę przeciwko Polsce czy Węgrom – mówi.
Z kolei Renata Alt apeluje do nowego rządu, aby nie działał tak opieszale jak poprzedni rząd. – Bardzo niepokojące jest niedocenianie nacjonalistycznych i antydemokratycznych zjawisk w Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej, ponieważ w pewnym momencie będzie to miało bardzo poważne konsekwencje dla całej UE – mówi. Polityk FDP wskazuje także na wyzwania dla niemieckiego biznesu, np. niemieckich producentów samochodów na Węgrzech. – Istnieją możliwości dla dużych firm, takich jak Daimler czy BMW, aby złożyć oświadczenia dotyczące praw człowieka i obywatela.
Zwrot w polityce wobec Bałkanów Zachodnich
Posłem do Bundestagu jest ekspert SPD ds. polityki zagranicznej Josip Juratovic, rodowity Chorwat i wieloletni ekspert SPD ds. regionu Bałkanów Zachodnich. Już w okresie wielkiej koalicji domagał się zmiany polityki wobec Bałkanów Zachodnich zarówno ze strony rządu niemieckiego, jak i UE – ale bezskutecznie. Juratovic nazywa tzw. Proces Berliński, istniejący od 2013 roku format dialogu rządu RFN z państwami Bałkanów Zachodnich, który ma służyć demokratycznej transformacji i integracji unijnej regionu, „objazdowym cyrkiem”, za pomocą którego Angela Merkel „zabiegała o względy autokratów, takich jak serbski prezydent Vucic, i stabilizowała ich reżimy”. – Sprzeczność tej polityki wobec Bałkanów Zachodnich polega na tym, że z jednej strony mówi nam, że oferuje regionowi perspektywę wejścia do UE, a z drugiej strony często współpracuje z politycznie skompromitowanymi ludźmi i finansuje autokratyczne reżimy, nie łącząc z tym żadnych warunków.
Obecnie politycy partii demokratycznych i antynacjonalistycznych, jak również przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego w regionie Bałkanów Zachodnich spoglądają z nadzieją na nowy rząd Niemiec, a zwłaszcza na ministra spraw zagranicznych z ramienia Zielonych, Annalenę Baerbock. Czy to uzasadnione, dopiero się okaże. Zieloni opowiadają się za większą koncentracją na tym regionie, podczas gdy SPD i FDP są mało zainteresowane Bałkanami Zachodnimi jako całością. W każdym razie socjaldemokrata Juratovic ponownie apeluje o zmianę. – Należałoby wspierać tamtejszą opozycję i zachęcać ją do współpracy. Istnieje tam wiele sił, które byłyby chętne do współpracy, by ostatecznie pozbawić władzy autokratów takich jak Vucic.