Berlin wobec Iranu: między młotem a kowadłem
7 stycznia 2020Magiczne słowo krążące w tych dniach po politycznym Berlinie to „deeskalacja”. Nie brak go też we wspólnej niedzielnej (5.01.) deklaracji kanclerz Merkel, prezydenta Francji Macrona i brytyjskiego premiera Johnsona. Tylko jak się osiąga deeskalację?
Europejska dyplomacja wahadłowa
Odpowiedź Europy brzmi: poprzez rozmowy. Europejczycy, jak podkreślił szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas, posiadają „otwarte i funkcjonujące kanały rozmów w obie strony”, które aktualnie są używane. – Dołożymy starań, by w Iraku nie doszło do wojny zastępczej prowadzonej przez inne kraje – deklarował Maas.
Rozmowy prowadzone są ze Stanami Zjednoczonymi, które poprzez atak na irańskiego generała Sulejmaniego w Bagdadzie znacznie zaostrzyły kryzys. Sekretarz stanu Mike Pompeo jest rozczarowany brakiem poparcia Europejczyków dla tego drastycznego kroku. USA motywują go planowanymi atakami ze strony generała, jednak dowody na to nie zostały dostarczone.
Europa wydaje się nastawiać na dyplomację wahadłową: Macron utrzymuje kontakt z prezydentem Iranu, Boris Johnson naradza się z Donaldem Trumpem. Angela Merkel spotka się podczas weekendu z Władimirem Putinem, z którym będzie rozmawiać m.in. o kryzysie w Zatoce Perskiej. Także Rosja – podobnie jak Chiny – należy do sygnatariuszy porozumienia nuklearnego z Iranem w 2015 roku.
Bezradni mediatorzy
Bez odpowiedzi pozostaje pytanie: co ma Berlin, co ma Europa do zaoferowania swoim partnerom oprócz rad i apeli? Już dobre półtora roku trwają europejskie próby mediowania pomiędzy Teheranem i Waszyngtonem. Bez rezultatu. W maju 2018 roku Donald Trump ogłosił jednostronne wyjście USA z porozumienia nuklearnego z Iranem. W konsekwencji Waszyngton uprawia wobec Iranu politykę „maksymalnej presji” opartą głównie na sankcjach, które Teheran odbiera jako wojnę gospodarczą.
Amerykańskie sankcje nie pozostały bez wpływu na europejskie firmy, których większość wycofała się z Iranu. Utworzona niespełna rok temu spółka celowa INSTEX, poprzez którą Berlin, Paryż i Londyn chciały obejść sankcje, nie rozpoczęła działalności.
Teheran zdaje się nie osiągać żadnych z obiecanych korzyści, jakie miało przynieść porozumienie nuklearne, dlatego od maja 2019 roku krok po kroku sam wycofuje się ze swoich zobowiązań wynikających z tego porozumienia. Ostatnie pogwałcenie ustaleń porozumienia Teheran ogłosił nie dalej jak w niedzielę (5.01.). Zniesienie ograniczeń dla wirówek do wzbogacania uranu to zdaniem rzecznika niemieckiego MSZ Reinera Breula „daleko idące złamanie” porozumienia. – Naszym celem jest uratowanie porozumienia – deklarował Breul na konferencji prasowej. Nie wyjaśnił, w jaki sposób miałoby to się odbyć.
Odwaga do politycznego ryzyka?
Zdaniem byłego ministra spraw zagranicznych Niemiec Sigmara Gabriela, Europa nie ma wielkiego znaczenia w rejonie Zatoki Perskiej. W komentarzu w dzienniku „Tagesspiegel” Gabriel pisze, że „Unia Europejska okazuje się papierowym tygrysem, gdy sytuacja staje się poważna”. Aby doszło do deeskalacji, Europa musi być odważna i gotowa do podjęcia politycznego ryzyka, nawet jeśli miałoby to oznaczać „większy polityczny konflikt z obecnym prezydentem USA”.
Aby nie dopuścić do dalszej eskalacji konfliktu, należałoby Iranowi przedstawić ofertę: kredyty Europejskiego Banku Centralnego lub banków narodowych w wysokości kilkudziesięciu miliardów euro za powrót Teheranu do porozumienia nuklearnego oraz w najgorszym razie przyzwolenie na „ograniczoną” reakcję na zabójstwo Sulejmaniego. Poprzez taką ofertę Europa – zdaniem Gabriela –odzyskałaby wiarygodność wobec Iranu i przestałaby być papierowym tygrysem.