Bez postępu w rozmowach o brexicie
10 listopada 2017Już szósta runda negocjacji o warunkach brexitu zakończyła się w piątek (10.11.2017) w Brukseli, ale nie osiągnięto żadnego poważnego postępu. Rząd Theresy May pierwotnie liczył, że przywódcy 27 krajów Unii już na swym październikowym szczycie dadzą zielone światło dla rokowań o około dwuletnim okresie przejściowym po brexicie (czyli po marcu 2019 r.) oraz o przyszłych relacjach handlowych między UE i Wlk. Brytanią. Jednak nie było na to zgody wskutek braku porozumienia co do brytyjskiego długu wobec Unii. Szkopuł w tym, że po zakończonej w piątek rundzie rokowań rośnie niepewność, czy to zielone światło będzie na szczycie UE w połowie grudnia.
Główny problem to wciąż pieniądze
Z dotychczasowych deklaracji premier Theresy May można wywnioskować gotowość do uregulowania ok. 20 mld euro wobec Brukseli, ale wedle nieoficjalnych kalkulacji Komisji Europejskiej to powinno być ok. 60 mld euro. W przeciwnym razie powstałaby dziura w obecnym wieloletnim budżecie UE na lata 2014-20 z ostatnimi fakturami opłacanymi do końca 2023 r. Brytyjski wkład do kasy UE do 10-12 mld euro rocznie na czysto, a główni płatnicy UE (Niemcy i Francja) nie mają najmniejszej ochoty na łatanie tej dziury. Dlatego przykręcanie Brytyjczykom negocjacyjnej śruby to teraz najpewniejszy sposób na uniknięcie cięć funduszy unijnych dla głównych beneficjentów budżetu UE. Największym z nich jest Polska.
– Nie prosimy Brytyjczyków o ustępstwa, ani nie zamierzamy czynić ustępstw. Chodzi tylko o prawnicze wyjaśnienie sytuacji po brexicie – przekonywał w piątek unijny negocjator Michel Barnier. Rząd Wlk. Brytanii (wówczas kierowany przez Davida Camerona) zgodził się w 2013 r. na siedmioletni budżet UE, więc – zdaniem Brukseli – to jest twarde prawne zobowiązanie Londynu, które nie podlega zmianom nawet wskutek brexitu.
Jakie prawo łączenia rodzin dla Polaków
Pieniądze to jeden z trzech tematów pierwszej fazy rokowań brexitowych – dwa pozostałe do pobrexitowe prawa obywateli UE (w tym ok. 900 tys. Polaków) w Wlk. Brytanii, a także kwestia granicy między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Płn. Porozumienie co do praw obywateli UE jest bliskie, ale szósta runda nie rozwiązała sporu o „eksport zasiłków” m.in. na dzieci (Londyn chciałby je zmniejszać np. dzieciom Polaków z Wlk. Brytanii, które mieszkają u dziadków w Polsce), a także o prawo łączenia rodzin.
– Zaproponowaliśmy gwarancje łączenia dla już istniejących rodzin – powiedział w piątek brytyjski minister ds. brexitu David Davis. Jednak Unia chce, by np. Polak mieszkający w Wlk. Brytanii mógł swobodnie sprowadzać po brexicie nie tylko obecną rodzinę, ale również np. żonę poślubioną po marcu 2019 r. Ponadto nadal nie widać rozwiązania sporu o – wymaganą przez Unię – rolę Trybunału Sprawiedliwości UE w gwarantowaniu praw obywateli UE w Wlk. Brytanii (i Brytyjczyków w Unii) po brexicie.
Co z Irlandią?
- Nie może być nowych granic wewnątrz Wlk. Brytanii – deklarował Davis w Brukseli, odnosząc się do przedstawionych ostatnio pomysłów unijnych ekspertów co do Irlandii. Zasugerowali Londynowi, że jedynym sposobem na odtworzenie klasycznej granicy między Irlandią i Irlandią Płn. byłoby pozostawienie Irlandii Płn. w unii celnej i wspólnym rynku z resztą Unii. To nie do przełknięcia dla Londynu, bo oznaczałoby specjalny status tego regionu w ramach Wlk. Brytanii. Rząd Theresy May opowiada się za „twardym brexitem”, czyli wyjściem z unii celnej i wspólnego rynku UE.
Przejście do drugiej fazy rokowań brexitowych (o okresie przejściowym oraz przyszłych stosunkach handlowych) jest szczególnie ważne dla biznesu w Wlk. Brytanii, który teraz nie wie, jakie za półtora roku będą prawne warunki robienia interesów z firmami w Unii. Ale ta niepewność co do kształtu pobrexitowych relacji jest kosztowna również dla gospodarki reszty UE. I dlatego – jak spekulują niektórzy unijni dyplomaci – Londyn nie dowierza, że na grudniowym szczycie Unii nie będzie zgody na drugą fazę rokowań.
Z tego powodu Barnier ostrzegał w piątek, że nie zarekomenduje przywódcom UE decyzji o wystarczającym postępie w pierwszej fazie i przejściu do dalszych negocjacji, jeśli w ciągu dwóch tygodni Brytyjczycy nie zaczną na poważnie rozmawiać o pieniądzach. Sęk w tym, że wedle bardziej pesymistycznych hipotez premier Theresa May jest teraz mocno politycznie osłabiona sporami wewnątrz jej rządu i partii (w tym o kształt brexitu), że po prostu nie może podjąć zobowiązań co do spłaty brytyjskiego długu wobec UE.
Tomasz Bielecki, Bruksela