Bruksela grozi Londynowi skargą do TSUE
15 marca 2021Dotycząca Irlandii część umowy brexitowej pozostaje pod jurysdykcją Trybunału Sprawiedliwości UE, więc ten spór ostatecznie może zakończyć się wyrokiem oraz karami finansowymi TSUE wobec Wlk. Brytanii. Komisja Europejska na razie dała rządowi Borisa Johnsona jeden miesiąc na wycofanie się z „łamania prawa międzynarodowego”.
Londyn odchodzi od zobowiązań
Londyn na początku tego miesiąca zaczął bowiem jednostronnie przedłużać – przewidziane tylko do końca marca – okresy ulgowe co do kontroli towarów wwożonych na wyspę Irlandię. A zatem odchodzi od swych zobowiązań wobec Unii, zmierzających do utrzymania „niewidzialnej granicy” między brytyjską Irlandią Płn. oraz unijną Irlandią.
Ponadto, Marosz Szefczovicz, jeden z wiceprzewodniczących Komisji, oficjalnie zgłosił dziś (15.03.2021) wobec Londynu zarzut „działania w złej wierze”, co może uruchomić postępowanie arbitrażowe na gruncie umowy brexitowej. W czarnym scenariuszu karą mogą być sankcje handlowe.
Komisja Europejska podkreśla, że była i nadal pozostaje gotowa do rokowań o wydłużeniu okresów ulgowych, ale Londyn po prostu nie odpowiedział na tę ofertę. Wskutek tego konfliktu Parlament Europejski już odroczył na nieokreślony termin swą decyzję o głosowaniu nad umową o wolnym handlu UE-Wlk. Brytania, która od stycznia obowiązuje – od strony unijnej – wyłącznie na zasadzie tymczasowej, jeszcze bez ratyfikacji.
– Mam nadal nadzieję, że uda nam się rozwiązać te problemy bez uciekania się do dalszych środków prawnych – powiedział Szefczovicz.
Utrzymanie „niewidzialnej granicy”, na której opiera się pokojowe porozumienie wielkopiątkowe dla Irlandii z lat 90., było najtrudniejszym punktem w rokowaniach umowy brexitowej. A spór o różne warianty „bezpiecznika” irlandzkiego (backstopu) posłużył Borisowi Johnsonowi do wysadzenia Theresy May z siodła i zajęcia fotela premiera. Umowa rozwodowa formalnie weszła w życie już z końcem stycznia 2020 r., ale dopiero po zakończeniu 11-miesięcznego pobrexitowego okresu przejściowego, czyli od początku tego roku działa w praktyce.
„Podpisywał coś, czego być może nie zamierzał przestrzegać”
Towary wwożone do Irlandii Płn. z pozostałej części Zjednoczonego Królestwa powinny być traktowane niemal jak import – problemem nie są cła, lecz kontrole jakości, czyli np. w przypadku żywności sprawdzanie unijnych standardów weterynaryjnych i fitosanitarnych. Dzięki temu towary mogą być potem swobodnie przewożone po całej wyspie, czyli już bez żadnych dodatkowych kontroli na „niewidocznej granicy” trafiać do unijnej Irlandii, a w rezultacie na cały unijny rynek wewnętrzny.
Takie „kontrole na Morzu Irlandzkim”, czyli wewnątrz Wlk. Brytanii uderzają w poczucie suwerenności części Brytyjczyków tym boleśniej, że Johnson - negocjując obecną umowę brexitową - publicznie wmawiał wyborcom, że takich kontroli nie będzie.
– Johnson ogłosił sukces, wygrał wybory chwaląc się „świetną umową brexitową”, ale teraz okazuje się, że podpisywał coś, czego być może z góry nie zamierzał przestrzegać – tłumaczył niedawno jeden z dyplomatów zajmujących się brexitem.
Pogróżki na granicy
Z irlandzkich portów już na początku lutego na parę dni wycofano pracowników odpowiedzialnych za „kontrole na Morzu Irlandzkim”, bo dostawali pogróżki (zapewne ze strony radykalnych unionistów). A rząd Johnsona próbował wykorzystać trwającą kilka godzin pomyłkę Brukseli, która w styczniowym projekcie w sprawie kontroli eksportu szczepionek powołała się na klauzulę o awaryjnych kontrolach towarów na granicy irlandzkiej. Zapis nie trafił do ostatecznej wersji rozporządzenia, ale brytyjski minister David Frost wówczas oskarżył Unię o zaognianie konfliktu i zażądał wydłużenia okresów ulgowych.
Ultymatywny ton Frosta oburzył Brukselę, ale Komisja Europejska jednocześnie była skłonna, czy też – tak tłumaczono – nawet „bardzo skłonna” do rozmów o Morzu Irlandzkim. Nawet zaproponowała Brytyjczykom telefoniczną „gorącą linię” do rozstrzygania problemów granicznych, ale Londyn odpowiedział decyzjami jednostronnymi.
Stosunki między Brukselą i Londynem są od stycznia na równi pochyłej. Nawet unijny ambasador w Wlk. Brytanii Joao Vale de Alemeida pracuje teraz w Brukseli w proteście przeciw decyzji rządu Johnsona, który – wbrew powszechnej praktyce dyplomatycznej – odmawia mu akredytacji w randze pełnego ambasadora (tłumacząc, że Unia to tylko organizacja międzynarodowa). Wcześniej, podobny chwyt z zaniżaniem rangi przedstawiciela Unii stosowała – ale tylko przez kilka miesięcy – administracja Donalda Trumpa.
Konflikt szczepionkowy
Spór o status przedstawiciela UE w Londynie doprowadziły w zeszłym tygodniu do paradoksalnej sytuacji, gdy brytyjski MSZ wezwał na dywanik ambasadora UE, by zaprotestować przeciw „fałszywym oskarżeniom” w sprawie szczepionek. Ale skoro z racji decyzji tegoż MSZ unijnego ambasadora nie ma w Londynie, na wezwanie mógł stawić się wyłącznie unijny chargé d’affairs. W tej brytyjsko-unijnej awanturze poszło o słowa szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela, który stwierdził, że szokuje go oskarżanie Unii o „nacjonalizm szczepionkowy”. „Fakty nie kłamią. To Wlk. Brytania i USA nałożyły całkowity zakaz wywozu szczepionek lub ich składników produkowanych na ich terytoriach” – napisał Michel.
Johnson nadal żąda przeprosin od Michela, który jednak nie wycofał słów o Brytyjczykach, lecz tylko doprecyzował, że istnieją „różne formy narzucania ograniczeń”. Wlk. Brytania istotnie nie ma oficjalnego zakazu eksportu szczepionek na kowid, ale umowy Londynu z AstraZeneką są przez obie strony interpretowane tak, że cała produkcja z brytyjskich zakładów – pomimo umów koncernu z Unią – musi pozostać na Wyspach.
Obowiązująca od stycznia pobrexitowa umowa o wolnym handlu przewiduje zerowe stawki celne między Wlk. Brytanią i Unią (plus kontrole standardów towarów), ale clone mogą być towary z krajów trzecich przewożone przez brytyjsko-unijną granicę. Unia egzekwuje te wszystkie zasady od początku, a Brytyjczycy z racji m.in. niewydolności administracji odroczyli dużą część kontroli wobec wwozu z Unii najpierw do połowy tego roku, a przed paru dniami – do początku 2022 r.
W styczniu eksport towarowy z Wlk. Brytanii do Unii spadł o blisko 41 proc., a w przeciwnym kierunku o prawie 30 proc.