Bruksela: Ludzie nie mogą umierać na granicy z Białorusią
24 września 2021Pogarszająca się sytuacja humanitarna na granicy Polski z Białorusią miała być dzisiaj - wedle wcześniejszych zapowiedzi Brukseli – tematem rozmowy telefonicznej komisarz UE ds. wewnętrznych Ylvy Johansson z ministrem Mariuszem Kamińskim. Jednak polska strona na razie odmawia podniesienia słuchawki. – Zorganizowanie tej rozmowy okazało się bardziej skomplikowane niż się spodziewaliśmy – przyznała dziś Komisja Europejska. Johansson chce rozmawiać z Kamińskim o swej wizycie na polskim pograniczu z Białorusią oraz jak najszybszym dopuszczeniu tam ekspertów Komisji, by przyjrzeli się działaniom polskich służb granicznych i traktowaniu migrantów, w tym potencjalnych uchodźców. Dotychczas Polska nie dała zielonego światła dla tych wizyt, a także odrzuca namowy zaproszenia Fronteksu.
Bruksela od sierpnia regularnie podkreśla, że to reżim Aleksandra Łukaszenki instrumentalnie wykorzystuje migrantów w swych rozgrywkach z Unią oraz wzywa do skutecznej ochronę granicy zewnętrznej UE przez Litwę, Łotwę i Polskę. Jednak śmierć już kilkorga osób na polsko-białoruskiej granicy oraz ciągła - uzasadniana stanem wyjątkowym - blokada wobec organizacji humanitarnych czy pozarządowych, które chciałby pomagać migrantom, wywołuje coraz większy niepokój w Brukseli. Do niedawna mówiono o tym w instytucjach UE tylko pozakulisowo, publicznie czyniąc priorytet z uszczelniania granicy. Ale ryzyko kolejnych rychłych zgonów zaczęło wytrącać Brukselę z tej „neutralności”.
- Sprawne zarządzenie granicą nie może odbywać się kosztem ludzkiego życia. Wzywamy władze Polski, by ludzie na granicy mieli zapewnioną niezbędną opiekę i pomoc – zadeklarował dziś Adalbert Jahnz, jeden z rzeczników Komisji Europejskiej. A komisarz Johansson, jak wynika z nieoficjalnych informacji, nie zamierza odpuścić tego tematu pomimo niechęci polskiego rządu do rozmów z Brukselą.
Litwa chce pieniędzy na płot
Z kolei Litwa, której poradziecka granica z Białorusią miała do niedawna bardzo mało umocnień, coraz mocniej naciska na Brukselę, by z funduszy unijnych finansować budowę swych barier granicznych. Budowa jakichkolwiek płotów na granicach zewnętrznych Unii (jak np. węgierskiego ogrodzenia na granicy z Serbią) jeszcze parę lat temu wywoływała sporą krytykę w Europie, w tym ze strony ówczesnego szefa
Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera. Teraz Komisja już nie zniechęca do umacniania „twierdzy Europa”, jednak nadal bezpośrednie wspieranie nowych murów z unijnych pieniędzy pozostaje tabu dla Brukseli ku niezadowoleniu Wilna.
Litwini ostrzegają, że choć – generowana przez Łukaszenkę - presja migracyjna na ich granicę ostatnio osłabła, to dla nich kryzys się nie skończył. W tym tygodniu bili w Brukseli na alarm z powodu nowych lotów do Mińska z Damaszku, którymi – wedle litewskich danych – Białorusini mogli sprowadzić kolejnych kandydatów do „przepychania” przez swe granice do krajów Unii Europejskiej. Obecnie Irakijczycy dość sprawnie współpracują z Unią, by nie pomagać Łukaszance w lotniczym „korytarzu” dla migrantów do Mińska, ale unijna dyplomacja teraz monitoruje też kontakty Mińska m.in. z Jordanią, Pakistanem, a nawet pewne sygnały co do samego Afganistanu.
Natomiast ślimaczy się sprawa nowego pakietu sankcji UE wobec Białorusi za „hybrydowy” atak migracyjny, o co już pod koniec sierpnia apelowała Polska i Litwa. Żaden z obu krajów nie wziął na siebie roli lidera w promowaniu nowych restrykcji. A kluczowe kraje zachodniej Europy – jak narzekają niektórzy środkowoeuropejscy dyplomaci – zbyt słabo albo wcale nie naciskają na instytucje UE, by pospieszyły się z przygotowaniami nowej „czarnej listy” Białorusinów z zakazem wjazdu oraz zamrożonym majątkiem na teren