Czy von der Leyen będzie skazana na PiS?
12 lipca 2019Ursula von der Leyen, którą na początku lipca szczyt UE wskazał na przewodniczącą Komisji Europejskiej, potrzebuje teraz zatwierdzenia przez Parlament Europejski głosami co najmniej 376 europosłów (czyli ponad połowy składu izby). Głosowanie ma odbyć się już w najbliższych wtorek (16.07.2019), ale na razie von der Leyen – wedle szacunków dyplomatów jednego z głównych krajów Unii – może liczyć tylko na około 360 głosów z trzech frakcji zaliczanych do koalicji na rzecz nowej Komisji Europejskiej. Gdyby von der Leyen miała zatem opierać się tylko na tych trzech klubach, to zabrakłoby jej co najmniej kilkunastu głosów.
Na razie swe poparcie dla von der Leyen oficjalnie ogłosił tylko klub jej rodzimej centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), obejmującej m.in. niemieckich chadeków i PO. Ale szefowa niemieckiego MON liczy na podobne deklaracje centrolewicowego klubu S&D (m.in. niemieccy socjaldemokraci) oraz liberalnej frakcji „Odnowić Europę” (m.in. europosłowie z list Emmanuela Macrona). Te trzy kluby mają łącznie 444 europosłów, ale von der Leyen nie może oczekiwać ścisłej dyscypliny klubowej – zwłaszcza, że głosowanie będzie tajne.
Najwięcej buntowników jest na centrolewicy. – Łącznie od jednej trzeciej do aż połowy europosłów S&D albo będzie przeciw von der Leyen, albo co najmniej trudno obecnie uznać ich głosy za pewne – przekonuje jeden z naszych rozmówców w Parlamencie Europejskim. W tej niepewnej grupie są także europosłowie niemieckiej SPD, a przeciwnicy von der Leyen mają nawet lobbować o Jeremy’ego Corbyna, lidera brytyjskiej Partii Pracy, która ma dziesięciu eurodeputowanych w S&D. Jednym z kluczowych powodów niechęci S&D wobec von der Leyen jest przekreślenie – wysuniętej przez centrolewicę w eurowyborach – kandydatury Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej, którą centroprawica utrąciła na ostatnim szczycie UE.
Poparcia dla centroprawicowej następczyni Junckera już oficjalnie odmówiła frakcja zielonych (74 europosłów), która wedle pierwotnych nadziei części EPL miała skonsolidować większość na rzecz von der Leyen. Jednak oczekiwania zielonych m.in. co do przyspieszenia redukcji emisji gazów cieplarnianych były zbyt ambitne nawet jak na to, co von der Leyen mogła czysto wstępnie zadeklarować podczas debaty z tą frakcją w środę. Kierownictwo EPL, najwyraźniej przygotowane na scenariusz, jednocześnie z rozmowami z zielonymi zaczęło sondować klub konserwatystów, który jest zdominowany przez europosłów PiS.
Weber za współpracą z PiS
– Potrzebujemy konserwatystów! – tak Manfred Weber, szef frakcji EPL, przekonywał na zamkniętym spotkaniu swego klubu w ostatnią środę. Ponaglał swych europosłów, by w wyborach na szefów i wiceszefów komisji europarlamentarnych głosowali na uzgodnionych kandydatów PiS, a zatem także na Beatę Szydło jako przewodniczącą komisji ds. zatrudnienia. Wprawdzie Szydło przepadła (w tajnym głosowaniu), ale swe fotele wiceprzewodniczących dostali trzej inni europosłowie PiS. I dlatego kierownictwo EPL nadal liczy na głosy 26 europosłów PiS, a także części pozostałej drobnicy z frakcji konserwatywnej liczącej w sumie 63 osoby.
Poparcia dla von der Leyen nie wyklucza Liga włoskiego wicepremiera Mattea Salviniego (28 europosłów), która w ramach wspólnej frakcji „Tożsamość i Demokracja” już zaczęła się gryźć z ludźmi Marine Le Pen. Liga chce być „konstruktywna”, a Francuzi antysystemowo zamierzają głosować przeciw wszelkim kompromisom w europarlamencie. Gotowość do poparcia dla von der Leyen sygnalizuje – współrządzący Włochami – Ruch Pięciu Gwiazd.
Elastycznie o praworządności
Von der Leyen spotkała się w tym tygodniu z prawie wszystkimi frakcjami. Bardzo unikała konkretów, prezentowała sam środek unijnego głównego nurtu, ale zarazem wykazała się gotowością do zmiany tonu i akcentów w zależności do słuchaczy. Przy próbach łowienia poparcia od zielonych po PiS (a także po Fidesz pozostający w EPL), takie mocno „elastyczne” podejście von der Leyen było gwarancją kontrowersji co do praworządności.
– Nie usłyszeliśmy żadnych konkretów ani w sprawie klimatu, ani praworządności. Kandydatka na szefową Komisji Europejskiej unikała odpowiedzi w sprawie demokracji i państwa prawa – tak odmowę poparcia dla von der Leyen uzasadniała Ska Keller, wiceszefowa klubu zielonych. Podczas dyskusji z centrolewicą von der Leyen miała wypowiadać się kategorycznie w sprawie państwa prawa. Jednak z klubu konserwatystów dochodziły przecieki, że von der Leyen – ku zadowoleniu PiS – mówiła o praworządności językiem bardzo złagodzonym, „bardzo odbiegającym” od nastawienia Timmermansa.
Na wysłuchaniu u liberałów w klubie „Odnowić Europę” von der Leyen potwierdziła, że Timmermans w nowej kadencji pozostanie I wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej (to nieformalne ustalenie ze szczytu UE). Zasygnalizowała stworzenie mechanizmu regularnej oceny praworządności we wszystkich krajach Unii. Tyle że to stary pomysł (promowany m.in. przez Webera), który wedle krytyków – także z otoczenia Timmermansa – może stać się sposobem na uniknięcie, politycznie trudnego dla Brukseli, wytykania palcem poszczególnych rządów.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>
Kontrolujmy wszystkich, czyli w efekcie nikogo? – mówi jeden z ekspertów w instytucjach UE. Dacian Ciolos, szef frakcji „Odnowić Europę”, dopiero wczoraj wieczorem w otwartym piśmie do von der Leyen zażądał obietnicy, że jej mechanizm praworządnościowy będzie połączony z systemem sankcji.
Jakie targi z PiS-em?
Wybór von der Leyen m.in. głosami PiS (albo nawet Ligi), które miałyby jej rekompensować brak poparcia zielonych i rebelię części centrolewicy, byłby dopiero początkiem rokowań i targów – w tym z rządem Polski. Jesienią cały nowy skład Komisji Europejskiej (z von der Leyen oraz nowymi komisarzami UE) potrzebowałaby bowiem kolejnego zatwierdzenia przez europarlament – tym razem w głosowaniu imiennym.