Der Spiegel: jak powstał mit o „żydowskiej krwi” Hitlera
4 maja 2022Niedawna wypowiedź szefa rosyjskiej dyplomacji Sergieja Ławrowa o rzekomym żydowskim pochodzeniu Adolfa Hitlera oraz sugestia, że „najbardziej zagorzałymi antysemitami są sami Żydzi” wywołała oburzenie w Izraelu, Niemczech i wielu krajach świata. Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” pisze w wydaniu internetowym, skąd wzięły się w ogóle tezy o tym, że Hitler miał żydowskich przodków.
Jak twierdzi historyk Roman Sandgruber z Uniwersytetu w Linz, autor książki „Hitlers Vater” („Ojciec Hitlera”), teza ta była lansowana już w latach 20. ubiegłego wieku, początkowo przez przeciwników Hitlera. Był to rezultat „serii komicznych błędów, które zsumowały się w hipotezę”, chętnie podchwyconą w latach 30. XX wieku.
Punktem wyjścia miała być luka w drzewie genealogicznym Hitlera. Jego ojciec Alois pochodził ze związku pozamałżeńskiego. Po jego narodzinach w 1837 roku ksiądz w Doellersheim nie wypełnił w księdze chrztów danych o ojcu dziecka. Gdy w latach 20. ubiegłego wieku Adolf Hitler pojawił się na politycznej scenie, nie tylko jego zwolennicy, ale przede wszystkim przeciwnicy zaczęli się interesować jego niejasnościami, dotyczącymi jego pochodzenia, nazwiskiem ojca, które brzmiało Schicklgruber, szukając możliwych pretekstów do posądzeń o kazirodztwo, a przede wszystkim – żydowskich przodków.
Szantaż i zagadkowy błąd
Uwagę zwróciło to, że w akcie notarialnym z 1876 roku zmieniono nazwisko ojca, Aloisa, z Schicklgruber na Hitler, i to dopiero około 30 lat po śmierci jego matki Marii Anny Schicklgruber i 20 lat po śmierci Johanna Georga Hiedlera, który poślubił matkę Aloisa, ale nigdy nie uznał go prawnie za swego syna.
„Powód jest nieznany. Również tego, dlaczego w akcie tym wpisano Hitler, a nie Hiedler” – czytamy. Ta niewyjaśniona luka podsyciła spekulacje, że dziadek Hitlera mógł być Żydem. Sugestiami „o żydowskiej krwi” posłużył się przyrodni bratanek Hitlera, William Patrick Hitler, grożąc mu w liście ujawnieniem rodzinnych sekretów, jeżeli nie otrzyma wsparcia finansowego od wujka.
Według historyka w 1932 roku na zlecenie Hitlera jego drzewo genealogiczne sporządził wiedeński genealog Karl Friedrich von Frank. Gazeta „Neue Zuercher Zeitung” zauważyła, że początkowo na tablicy widniało m.in. nazwisko „Katharina Salomon”, które potem zmieniono na „Maria Hamberger”. „Najwyraźniej chodziło o niezwłocznie skorygowany błąd” – twierdzi historyk. Z pewnością żaden z przodków Hitlera nie nosił nazwiska „Salomon”, ale nie wyjaśniono, jak pojawiło się ono na tablicy. Ten błąd znów podsycił spekulacje.
Pierwszym, który na początku lat 30. XX wieku publicznie poruszył temat niejasnego pochodzenia Hitlera, był Hans Habe (urodzony w 1911 roku jako Janos Bekessy), pochodzący z węgiersko-żydowskiej rodziny wiedeński dziennikarz. Według Romana Sandgrubera chciano wówczas wykorzystać propagandowo przeciw Hitlerowi to, że jako antysemita sam w rzeczywistości jest Żydem.
Pamiętnik Hansa Franka
Historyk obala też twierdzenia Hansa Franka, nazistowskiego generalnego gubernatora okupowanej Polski, który w autobiografii napisał, że dziadek Hitlera był Żydem z Graz „o nazwisku Frankenberger, Frankenreiter (albo podobnym)”. Babka Hitlera Maria Anna Schicklgruber miała u niego pracować jako kucharka. Zdaniem historyka te twierdzenie jest „całkowicie absurdalne”, bo babka Hitlera nigdy nie była w Graz, a i w tamtym czasie w mieście tym nie mieszkali Żydzi przez obowiązujący do 1848 roku zakaz osiedlania się.
Do dziś w sieci krąży wiele tego rodzaju hipotez. Roman Sandgruber przypomina, że w 2011 roku po raz kolejny zostały odświeżone w literaturze przez Ilse Krumpoeck, wieloletnią kierowniczkę referatu historii sztuki w wiedeńskim Muzeum Historii Wojska. W swojej powieści biograficznej napisała, nie powołując się na żadne źródła, że dziadkiem Hitlera był niejaki Adolf Pereira-Arnstein. Już na pierwszej stronie powieści autorka zastrzegła jednak, że tylko „co drugie słowo jest prawdą”.
„Takie tezy są na świecie i, jak wszystkie mity, nie dadzą się wymazać” – mówi historyk Roman Sandgruber, cytowany przez „Spiegla”. „Tłuką się poprzez historię powszechną i są nie do wytępienia” – dodaje. Pokazuje to dobitnie propaganda Ławrowa, próbującego usprawiedliwiać rosyjską napaść na Ukrainę, konkluduje „Der Spiegel”.