"Die Zeit": Profesor Bartoszewski raz milczał
29 kwietnia 2015„Niestrudzony, oburzony, zadowolony. Przeżył Auschwitz, pogodził Polaków i Niemców, wiele wycierpiał i miał nadzwyczajne przeżycia”, tak Alice Bota pisze w tygodniku „Die Zeit” o zmarłym prof. Władysławie Bartoszewskim. Wspomina zmarłego na wstępie jako dziennikarka. „Wywiad z nim był „dobrodziejstwem i męką jednocześnie. Błogosławieństwem, gdyż był człowiekiem, który przeżył wszystkie okropności XX wieku w Europie, ale nic go nie złamało, nawet przez chwilę nie stracił nadziei. Męką, gdyż Bartoszewski jeszcze w podeszłym wieku posiadał tę niebywałą siłę i mówił i mówił i mówił; Polak zmuszał dziennikarzy do słuchania, podczas gdy rosło w nich napięcie. Czy na pewno uda mu się zadać pięć z dwudziestu pytań zanotowanych na kartce?”, wspomina dziennikarka. Lecz jak zaznacza, profesor „raczej nie dał się poskromić”. Bartoszewski miał „fenomenalną pamięć, ogromną wiedzę, przeżycia i anegdoty związane z licznymi spotkaniami w jego długim życiu i o tym wszystkim chętnie opowiadał”. Słuchanie go było „szczególnym przeżyciem”, pisze dziennikarka w „Die Zeit”. Opisuje ona we wspomnieniu o prof. Bartoszewskim wydarzenie, kiedy profesor raz milczał. „Jemu, temu Polakowi, zabrakło w Niemczech słów”. Historię tę z 1986 roku opowiedział autorce artykułu redaktor naczelny hamburskiego tygodnika Giovanni di Lorenzo. Był on studentem Bartoszewskiego, „wielkiego historyka”, który po wyjściu z internowania i otrzymaniu zezwolenia na wyjazd za granicę został pracownikiem naukowym w Instytucie Nauk Politycznych i stosunków Międzynarodowych im. Rodzeństwa Scholl w Monachium. Któregoś dnia jeden ze studentów wygłaszał referat, "w którym pomniejszał odpowiedzialność Niemców za zbrodnie". Di Lorenco opowiada, że „przewracały mu się flaki”, gdy słuchał tego i zaprzeczył. Ale nikt nie protestował. Prof. Bartoszewski też milczał. To nie dawało mu spokoju przez wiele lat. Nie rozumiał, dlaczego Bartoszewski nie zareagował, nie opowiedział o Auschwitz, o niemieckiej okupacji o walkach AK z okupantem. Po latach, kiedy Bartoszewski został ambasadorem w Wiedniu, pojechał i zapytał, dlaczego wtedy milczał. Dowiedział się, że „Bartoszewski poczuł się zbyt urażony, żeby cokolwiek odrzec studentowi”. Alice Bota zauważa, że być może to wyjaśnia, dlaczego prof. Bartoszewski dobrze rozumiał się z Herbertem Czają i Herbertem Hupką, poprzednikami Eriki Steinbach, ale nie z nią, która „niezbyt precyzyjnie odróżniała ofiary od sprawców i tym samym fałszowała historię”. On zaś „osobiście całe swoje życie angażował się na rzecz pojednania, kiedy słowo to nie było między Polakami i Niemcami niezobowiązującą frazą, lecz tworzyło polityczną jakość”.
Autorka wspomnienia o Władysławie Bartoszewskim pisze też w „Die Zeit” szczegółowo o tym, jak „całe życie walczył on o suwerenną Polskę i normalność”, a kiedy dane mu było doczekać polskiej suwerenności, został politykiem nieprzypisanym do żadnej partii. Żył, jak sam mówił, w biegu, pisze autorka artykułu. „I żartował, że chyba umrze, tak jak żyje”.
Opr. Barbara Cöllen