Ekspert: Podolski nigdy nie gwiazdorzył i miał zasady
25 marca 2017Deutsche Welle: Można śmiało powiedzieć, że zakończenie przez Łukasza Podolskiego kariery w niemieckiej reprezentacji jest równoznaczne z końcem w niej "polskiej epoki". Do 2014 r. grał tam także Miro Klose, a do 2010 również Piotr Trochowski.
Stefan Majewski*: Zgadza się, a jednak uważam, że odejście Łukasza jest pod wieloma względami szczególne. Był to zawodnik, który, mimo że posiadał niemieckie obywatelstwo, zawsze w swoich wypowiedziach dla mediów podkreślał, że Polska zajmuje w jego sercu specjalne miejsce. I nie były to wcale czcze deklaracje, bo za nimi szły czyny. On podkreślał na każdym kroku, że urodził się Polakiem.
DW: Odszedł z imponującym dorobkiem: 130 występów w reprezentacji i 49 bramek. A przecież w 2003 roku PZPN miał szansę skaptować Podolskiego, wtedy 18-latka. I polskie media miały byłemu selekcjonerowi Pawłowi Janasowi za złe, że przegapił ten moment. Trener niemieckiej reprezentacji Rudi Voeller okazał się skuteczniejszy.
SM: Jestem bardzo ostrożny przy takich stwierdzeniach, ponieważ myślę, że najlepiej na ten temat mógłby wypowiedzieć się sam Łukasz. Nie zgodziłbym się z tym, że była to wtedy wyłącznie winna PZPN-u. To zawodnik w pierwszej kolejności wybiera, dla kogo chce grać i wyborowi Podolskiego nie można się dziwić, bo jako sportowiec pragnął osiągnąć jak największe sukcesy. Nie zapominajmy, że wtedy nasza reprezentacja była na zupełnie innym poziomie niż obecnie. Dodam jeszcze, że piłkarska kadra Niemiec miała i ma zupełnie inną pozycję w Europie i na świecie. A wracając do Łukasza, mimo, że grał w niemieckich barwach, nigdy nie zapominał o Polsce.
DW: Podolski stał się jedną z najważniejszych twarzy niemieckiej reprezentacji prowadzonej najpierw przez Juergena Klinsmanna, a potem Jogi Loewa. Lubiła go drużyna i kochali kibice.
SM: Gra w niemieckiej ekipie uskrzydlała Podolskiego. On był bardzo skuteczny i w wielu decydujących momentach potrafił zdobywać bramki zyskując uznanie i sympatię niemieckich fanów.
DW: Nie tylko niemieckich. Niemieckie mass media stale zastanawiały się nad fenomenem ogromnej popularności Łukasza w Polsce. Czy nie wydaje się Panu, że zaczęła się ona od strzelenia przez Poldiego historycznych wręcz bramek w meczu z Polską w Klagenfurcie na Euro 2008 (2:0) i jego gestu rozpaczy?
SM: Na pewno miało to ogromne znaczenie. Łukasz grając dla Niemiec za każdym razem potrafił pokazać, że w sercu nosi też drugą ojczyznę. Jeśli prześledzimy jego pobyty w Polsce, to okaże się, że nigdy nie gwiazdorzył, był normalnym, sympatycznym człowiekiem, który z każdym porozmawiał. I za to go polscy kibice tak kochają. Dla nich oraz osób, z którymi miał bliski kontakt, fakt, że grał dla reprezentacji Niemiec nie miał większego znaczenia. Oni traktowali go jak swojego, jak polskiego piłkarza grającego dla niemieckiej ekipy.
DW: Miro Klose mógł o podobnej sympatii tylko pomarzyć
SM: Tak, ale to wynika poniekąd z różnych czy wręcz przeciwstawnych charakterów tych piłkarzy. Łukasz Podolski jest typem otwartym o silnej osobowości. Natomiast Mirek, którego też dobrze znam, był zawodnikiem bardzo spokojnym. On nie miał jak Łukasz tego daru swobodnego poruszania się wśród ludzi, komunikowania z nimi. Wręcz ich unikał. W przeciwieństwie do Łukasza nie miał też odwagi oficjalnie mówić po polsku.
DW: W sierpniu 2016 r. w wywiadzie udzielonym dla Niemieckiego Związku Piłki Nożnej DFB Łukasz Podolski oświadczył, że marzy o zakończeniu piłkarskiej kariery w klubie Górnika Zabrze w Polsce. Wiedział Pan o tym?
SM: Nie, pierwszy raz o tym słyszę, ale znając osobowość Łukasza, który jest niekonwencjonalny i ma swoje zasady, mogę uwierzyć, że tak się stanie. Ja myślę, że byłoby to takie symboliczne podsumowanie jego kariery. Urodził się w Polsce, zdobywał sławę i laury z zespołem niemieckim, i na koniec chciałby grać w Polsce – moim zdaniem jest to realne i mam nadzieję, że tak się stanie.
Rozmawiała Alexandra Jarecka
*Stefan Majewski – dyrektor sportowy Polskiego Związku Piłki Nożnej PZPN. Grając na pozycji obrońcy był wielokrotnym reprezentantem Polski i zdobył 3. miejsce w Mistrzostwach Świata w 1982. Grał w klubach niemieckich: 1.FC Kaiserslautern, w Arminii Bielefeld oraz SC Freiburg. Od 2002 do 2009 r. pracował na stanowisku selekcjonera w PZPN.