EPL nadal nie wie, co robić z Orbanen
22 listopada 2019Donald Tusk, nowo wybrany szef Europejskiej Partii Ludowej (EPL), zadeklarował w czwartek (21.11.2019) podczas kongresu EPL w Zagrzebiu, że w grudniu spodziewa się pełnego sprawozdania o Węgrzech, które przygotuje powołana w marcu „grupa mędrców”, kierowana przez Belga Hermana Van Rompuya, pierwszego stałego szefa Rady Europejskiej (2009-2014). To sprawozdanie – jak zapowiedział Tusk – będzie podstawą do decyzji EPL odnośnie Fideszu, która powinna zapaść do końca stycznia 2020 r.
To kilkumiesięczny poślizg w stosunku do pierwotnych zapowiedzi ze strony EPL, ale przynajmniej oznacza, że ta międzynarodówka nie zamierza teraz bez końca unikać tematu Orbana.
Decydujący głos głównej siły
Polityka rządów Orbana jest krytykowana przez obrońców praw obywatelskich już od dobrych kilku lat, ale dopiero przed rokiem na kongresie EPL w Helsinkach zaczęły na serio podnosić się postulaty na rzecz usunięcia lub zawieszenia Fideszu (w tym ze strony Jeana-Claude'a Junckera). Ale gdy premier Węgier były długo chroniony przez Josepha Daula, odchodzącego teraz szefa EPL, choć (nikt z liczących się członków EPL nie ma co do tego wątpliwości) kluczowe decyzje co do Orbana były i są nadal podejmowane przy mocnym udziale głównej siły EPL, czyli niemieckich chadeków i kanclerz Angeli Merkel.
Daul poparł zawieszenie Fideszu w prawach członka EPL (co nie oznacza zawieszenia europosłów Fideszu w prawach członków frakcji europarlamentarnej) dopiero ostatniej wiosny. I to nie tyle z powodu – choć to najpoważniejsza przyczyna podana przez EPL – nękania Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie, co ze względu na akcję plakatową wymierzoną w Junckera („atak na polityczną rodzinę”), czyli chadeckiego szefa Komisji Europejskiej.
Orban już dawno zdążył przeprosić na piśmie innych członków EPL za wszelkie urazy, lecz w tym miesiącu Uniwersytet Środkowoeuropejski (nazywany w węgierskiej propagandzie „uniwersytetem Sorosa”) musiał przenieść swą główną działalność do Wiednia. Pomimo to wierchuszka EPL dotąd zwlekała z rozstrzygnięciami co do Fideszu.
Kłopotliwe pytania
– Nie zgadzam się z pewnymi decyzjami politycznymi Viktora Orbana i z jego niektórymi nowymi ideami. Ale jesteśmy naprawdę bliskimi przyjaciółmi i nadal coś nas łączy. Jesteśmy w EPL zdeterminowani, by zwalczać idee „nieliberalnej demokracji”. Jednak to nie oznacza, że Orbanowi nie wolno wyrażać swych opinii – powiedział w czwartek (21.11.2019) Donald Tusk.
Za jaką decyzją EPL opowiada się jej nowe kierownictwo? Wyrzucić Fidesz, odwiesić czy przedłużyć zawieszenie Węgrów w prawach członków tej międzynarodówki? Podczas kongresu w Zagrzebiu nikt nie chciał otwarcie odpowiadać na takie pytania. Ale z naszych nieoficjalnych rozmów wynika, że przynajmniej teraz nie zanosi się na decyzję o usunięciu Fideszu w styczniu albo lutym 2020. Przeciwnie, to niektórzy członkowie EPL (m.in. z krajów Beneluksu, gdzie krytyka wobec Węgra jest najostrzejsza) już nawet zaczęli ostrzegać, że sami opuszczą EPL, gdyby okazało się, że Fidesz zostanie w najbliższych miesiącach przywrócony do pełnych praw członkowskich tej międzynarodówki.
Orban się przeliczył, a EPL zaskoczona
Fidesz zawieszano w EPL, gdy wielu politykom międzynarodówki wydawało się, że sam Orban szykuje się do jej opuszczenia po majowych eurowyborach. Jednak taka ocena była albo błędna, albo potem Węgier zmienił plany, gdy okazało się, że eurowybory nie były ciężkim ciosem dla unijnego głównego nurtu, na co – jak wynikało z jego rozmów m.in. na marginesie szczytów UE – Orban naprawdę mocno liczył.
– Orban przegrał eurowybory. Tak, Fidesz wygrał na Węgrzech, ale Orban liczył w maju na znacznie lepszy wynik prawicowych populistów, m.in. Mattea Salviniego czy PiS-u, w skali całej Unii. Ma powody do rozczarowania – przekonuje bardzo wpływowy, zachodni polityk EPL. W efekcie Orban trwa przy EPL (choć nie zaproszono go do Zagrzebia), bo obecnie tworzenie jakiejkolwiek nowej międzynarodówki oraz frakcji w Parlamencie Europejskim tylko osłabiłoby jego pozycję.
Względy geopolityczne
W tym tygodniu tylko Polska i Węgry – to gest symboliczny – zablokowały pisemne wnioski z posiedzenia Rady UE (ministrów ds. UE) o dorocznym dialogu o państwie prawa, bo nie podoba im się rola Komisji Europejskiej i jej ocen co do uchybień w praworządności. Jednak Fidesz – choć tak na pozór wygląda – wcale nie jest zupełnie osamotnioną czarną owcą w EPL, bo „polityka tożsamościowa” Orbana cieszy się niemałą sympatią w innych krajach (m.in. z Europy Środkowo-Wschodniej).
Zresztą, choć tolerowanie Fideszu przez EPL bywa często objaśniane troską o wielkość tej międzynarodówki, ale to zwłaszcza Berlin od lat opowiadał się za utrzymaniem Orbana w EPL ze względów „geopolitycznych”. Chodziło o to, by Budapeszt nie oddalał się za bardzo od politycznego centrum Unii. – I taka taktyka nieodpychania rządzących z młodszej części Unii nadal ma dużo sensu – przekonuje jeden z naszych chadeckich rozmówców w Zagrzebiu.
Macron do bicia
Dwudniowy kongres EPL dość często bywał areną do uderzania w Emmanuela Macrona – głównie z racji wypowiedzi o "śmierci mózgowej" NATO oraz z powodu niedawnego zablokowania startu negocjacji członkowskich UE z Macedonią Północną i Albanią.
O potrzebie rozszerzenia Unii na całe Bałkany Zachodnie mówiła w Zagrzebiu szefowa elektka Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen. Kongres EPL przyjął rezolucję popierającą zaostrzenie unijnych celów redukcji emisji gazów cieplarnianych z obecnych 40-45 proc. do co najmniej 50 proc. w 2030 r., co jest elementem „zielonego ładu” von der Leyen, zmierzającego do neutralności klimatycznej UE w 2050 r.