Kłopoty firm: specjaliści tylko w ostateczności wybierają pracę w RFN
20 sierpnia 2013Przed rokiem rząd RFN, dla załagodzenia braku specjalistów na niemieckim rynku pracy, wprowadził tzw. "Blue Card". Miała ona zachęcić wykształconych specjalistów z krajów spoza UE do podjęcia pracy w Niemczech. Do końca czerwca 2013 wydano 9000 takich kart.
Nie tylko absolwenci wyższych uczelni
W 70 proc. przypadków nie były to jednak zezwolenia dla osób, które Niemiec nie znały zupełnie. Były to z reguły osoby, które studiowały w Niemczech, i tylko przez "Blue Card" zmieniły swój status pobytu. Jedynie jedna trzecia to osoby, które przybyły z zagranicy.
Krytycy twierdzą, że najbardziej zniechęca ludzi do ubieganie się o "Blue Card" wymagana dolna granica rocznego wynagrodzenia: 46 600 euro brutto. Twierdzi się, że jest ona za wysoka, jeżeli weźmie się pod uwagę, jakie płace proponowane są młodym ludziom, którzy podejmują pracę tuż po dyplomie. Przeciętnie jest to 35 tys. euro rocznie.
Korzystniejszy byłby zdaniem polityka FDP Johannesa Vogla wprowadzenie systemu punktowego, jaki stosowany jest na przykład w Kanadzie czy Australii, gdzie pod uwagę bierze się kwalifikacje, znajomość języka i wiek. Niemiecka "Blue Card" przykrojona jest właściwie tylko pod absolwentów wyższych uczelni, a w RFN brakuje też ludzi w zawodach nie wymagających wyższych studiów, monitują krytycy.
"Kultura gościnności"
Niemcy dyskutują też wciąż nad tym, jak przyjmuje się obcokrajowców, chcących podjąć w Niemczech pracę. Mówi się o słabej tzw. "Wilkommenskultur", czyli kulturze przychylnego traktowania obcych przybyszy. "Trzeba ich mile przyjmować, a nie stawiać im nowe przeszkody" – twierdzi pełnomocniczka rządu RFN ds. migracji Maria Boehmer. Szczególnie krytykuje ona postulat partii "Zielonych" z Badenii-Wirtembergii, domagających się wprowadzenia czesnego dla studentów z krajów spoza UE.
Rząd Niemiec wprowadził właśnie zmiany idące w zupełnie innym kierunku: poszerzył możliwości pobytu dla zagranicznych studentów. Mają oni obecnie półtora roku czasu po ukończeniu studiów na znalezienie pracy, i w tym okresie mogą podejmować różne zajęcia. Ocenia się, że właśnie ta grupa młodych specjalistów może być interesująca dla niemieckich firm.
Jest jeszcze potencjał
– Kto tu studiował, jest świetnie zintegrowany i wykształcony i ważne jest, by starać się zatrzymać tych ludzi – twierdzi dyrektor berlińskiego instytutu demograficznego Reiner Klingholz.
W jego ocenie migracja zarobkowa z krajów dotkniętych kryzysem jest korzystnym zjawiskiem, bo zmniejsza bezrobocie w tych krajach i łagodzi deficyty w Niemczech. – Niemcom potrzebna jest długofalowa strategia, która oprócz migracji wewnątrz UE uwzględniałaby w większym stopniu imigrację z krajów trzecich. Na dłuższą metę tylko tam jest jeszcze dostateczny potencjał młodych ludzi – podsumowuje naukowiec.
DPA / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek