Gerald Knaus: Bariera na granicy z Białorusią to nie problem
21 października 2023Deutsche Welle: „Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?” To jedno z pytań referendum, które odbyło się w Polsce wraz z wyborami parlamentarnymi. Jak by Pan odpowiedział?
Gerald Knaus: A jak głosowali ludzie?
96 proc. było na nie, ale w referendum wzięło udział za mało ludzi i wyniki nie są wiążące.
Postąpiłbym podobnie, jak Ci, którzy odmówili wzięcia udziału w referendum. Tak retorycznie sformułowane pytanie jest bowiem pułapką. To próba robienia polityki, która tylko pozornie skupia się na faktycznym problemie, jakim jest strategia Łukaszenki i Putina wywierania presji na UE. Odpowiadając na to pytanie wybiera się pomiędzy brakiem działań, a potwierdzeniem tego, co już władza zrobiła.
Czy bariera powinna zatem pozostać na granicy?
Ta bariera sama w sobie nie jest problemem. W prawie unijnym, czy też konwencji genewskiej nie ma przepisów, które zabraniają stawiać zapory na granicy. To co jest zabronione, to tzw. push-backi, czyli siłowe wypychanie ludzi za granicę swojego państwa bez wcześniejszego rozpatrzenia ich statusu. A to dzieje się na granicy polsko-białoruskiej od 2021 r. Prawo międzynarodowe na to nie pozwala. Dlatego koncentrowanie się tylko na kwestii samej bariery jest podejściem fałszywym.
Czy nowy rząd powinien zatem dodatkowo uszczelnić barierę, żeby jeszcze mniej ludzi przekraczało tę granicę?
Istnieją regulacje dotyczące tego rodzaju zabezpieczeń. Mur Berliński sam w sobie nie był nielegalny, ale miny, stanowiska samostrzelające i polityka strzelania do próbujących przedostać się na drugą stronę już oczywiście tak. Taka zapora nie może stanowić śmiertelnego zagrożenia. To jest zabronione. Ale sama fizyczna blokada nie jest nielegalna.
Czy nowy rząd powinien zakazać push-backów na granicy z Białorusią?
Komisja Europejska zaskarżyła do TSUE rząd Viktora Orbana nie z powodu samej bariery, a z powodu węgierskiej ustawy, która legalizowała push-backi. W 2020 r. zapadł wyrok, że jest to niezgodne z prawem unijnym. A takie prawo uchwalono także w Polsce w 2021 r. I tak, to prawo jest problemem, a nie sama bariera.
W polskim referendum spytano także obywateli, czy popierają „przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki”. Czy unijny pakt migracyjny będzie zmuszał państwa członkowskie do przyjmowania migrantów?
Nie. Ale jeśli szuka Pan kogoś, kto bardzo krytycznie ocenia pakt migracyjny, to znalazł Pan właściwego rozmówcę.
Dlaczego?
Mamy do czynienia ze zmianą przepisów, która nie rozwiąże żadnych problemów i nie zredukuje nieregularnej migracji w Unii Europiejskiej. Wiele przepisów paktu pozostanie martwych, bo nie leżą w interesie krajów członkowskich.
Na przykład?
Kraj, jak Włochy, do którego w sposób nieuregulowany przybędzie mieszkaniec kraju, w przypadku którego potrzeba nadania ochrony jest niewielka, będzie zobowiązany, żeby w przeciągu 12 tygodni stwierdzić, czy należy mu się azyl, czy nie. Jeśli nie, to okresie kolejnych 12 tygodni powinno się go deportować. W ubiegłym roku ponad 21 tys. Egipcjan przedostało się drogą morską do Włoch. Egipcjanie bardzo rzadko otrzymują azyl. Ilu z nich deportowano? Eurostat podaje, że 150, a włoski rząd, że 300. Do państw subsaharyjskich, z których przybyło 50 tys. osób, deportowano z Włoch ok. 200. Dlaczego więc Włochy miałyby przeprowadzać wszystkie te procedury we wskazanym czasie, jeśli i tak wiadomo, że nie mają możliwości, aby deportować większą liczbę osób.
Można by zapytać, po co więc Włochy poparły te przepisy?
Pakt migracyjny jest pełen luk, tak jak większość unijnego ustawodawstwa w sprawie azylu. Zgodnie z nowymi przepisami Włochy będą mogły postawić takie centra dla tych ludzi gdzieś obok Mediolanu. Tam będą zwożeni, po czym udadzą się w dalszą drogę, bo to nie będą zamknięte ośrodki. Nowe unijne zapisu właściwie nic nie zmienią.
Co więc może zaradzić obecnej sytuacji?
Największym wyzwaniem dla Niemiec, ale także i dla Polski, pozostają Ukraińcy uciekający przed wojną rozpętaną przez Putina. To największa fala uchodźców od II wojny światowej. Także w tym roku do Niemiec przybyło już więcej Ukraińców, niż osób szukających azylu z innych krajów. Nie wiemy, jak potoczy się ta wojna. Co, jeśli ofensywa Kijowa zakończy się niepowodzeniem? Co, jeśli w trakcie zimy dojdzie do nowych rosyjskich ataków na ukraińską infrastrukturę. Porażki Ukrainy mogą szybko zmusić jeszcze więcej osób do opuszczenia kraju.
Jak powinniśmy się do tego przygotować?
Przede wszystkim trzeba pamiętać o przyczynie kryzysu, czyli rosyjskiej agresji. Putina można powstrzymać tylko dalej dostarczając broń Ukrainie, wspierając ją finansowo oraz oferując perspektywę członkostwa w UE i w NATO. Widzę też tu miejsce na pierwszą wielką inicjatywę polsko-niemiecką. Kraje te powinny domagać sie powołania europejskiego funduszu solidarności, z którego wspierane byłyby te kraje i regiony, gdzie przebywa obecnie dużo Ukraińców. We Francji jest mniej niż 100 tys. uchodźców z Ukrainy. W Niemczech blisko 1,2 miliona.
W Polsce ok. 1 miliona.
Polska, Czechy, Słowacja, czy Rumunia przyjęła per capita więcej niż Niemcy. Ten fundusz powinien odciążyć te kraje, ale i zabezpieczyć środki na wypadek, gdyby z Ukrainy ponownie ludzie zaczęli masowo uciekać.
Ukraina to jeden temat. Co zrobić z rosnącą liczbą wniosków o azyl w UE z państw Bliskiego Wschodu i Afryki? W Niemczech liczba ta rośnie i przekłada się na kryzys polityczny.
W Niemczech w poprzednim roku 25 tys. wniosków złożyli Gruzini, Mołdawianie lub mieszkańcy krajów bałkańskich. Składają wniosek, choć nie mają praktycznie żadnych szans na objęcie ochroną. W ubiegłym roku 8 tys. Gruzinów złożyło wniosek. Azyl dostało 9 osób. W Hiszpanii dużo wniosków składają ludzie z krajów Ameryki Łacińskiej. Mamy więc dość fałszywy obraz zjawiska migracji, bo powyżej wspomniane grupy dostają się na teren UE legalnymi sposobami.
Przybywa jednak także ludzi, którzy próbują dostać się do UE nielegalnie.
Tak, ale cała nieregularna migracja to w tym roku ok. 250 tys. ludzi. Mam na myśli osoby z państw Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji, którzy przybywają do nas głównie przez Turcję i środkową część Morza Śródziemnego. To wciąż dużo mniej w porównaniu do liczby Ukraińców w 2021 r. lub Syryjczyków w 2015 i 2016 r. Co nie zmienia faktu, że trzeba starać się zmniejszyć także tę liczbę. Przede wszystkim dlatego, że droga na jaką decydują się ci ludzie jest bardzo niebezpieczna. Od 2014 r. podczas przeprawy przez morze śródziemne zginęło 29 tys. ludzi. Po drugie dużo osób decydujących się na tę podróż nie jest uchodźcami. To np. mieszkańcy Bangladeszu, Pakistanu, Egiptu lub Tunezji. Dla tych ludzi trzeba stworzyć legalną ścieżkę podjęcia pracy w tych krajach UE, które potrzebują migracji zarobkowej.
Potrzebujemy także umów z państwami trzecimi. Ktoś, kto z Libii próbuje przedostać się do Włoch powinien zostać uratowany i następnie przetransportowany do wybranego państwa w Afryce, gdzie jego status zostanie sprawdzony np. przez Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ONZ. Jeśli otrzyma decyzję o azylu, to będzie mógł zostać przyjęty przez wybrane państwo unijne. Proces przyjęcia musi opierać się na dobrowolności. Wszyscy pozostali najprawdopodobniej dobrowolnie powrócą do swoich krajów.
Jakie znaczenie odegrać mogą kontrole na granicach pomiędzy poszczególnymi państwami UE? Niemcy niedawno rozpoczęły wyrywkowe kontrole na granicy z Polską i Czechami.
Dobrze to zbadaliśmy. Francja po zamachach w Paryżu w listopadzie 2015 r. wprowadziła kontrole na granicy z Włochami. Od tego czasu do 2019 r. liczba wniosków o azyl podwoiła się. Policja wyłapuje część ludzi i odwozi do Włoch. Tylko, że ci ludzie już za moment próbują ponownie wjechać do Francji. I tak aż do skutku. Austriacy od 2016 r. prowadzą bardzo rzetelne kontrole. Zatrzymują prawie każdego. Tylko, że ludzie podczas takiej kontroli proszą o azyl i zgodnie z prawem mogą na czas rozpatrywania wniosku zostać w kraju. W efekcie w ubiegłym roku złożono w Austrii 110 tys. wniosków.Kontrole takie jak te na granicy polsko-niemieckiej mają wyłącznie symboliczne znaczenie. Nie zastopują migracji, a tylko utrudnią ruch przygraniczny.
Gerald Knaus – austriacki ekspert ds. migracji, współzałożyciel berlińskiego think tanku European Stability Initiative (ESI), jeden z autorów umowy pomiędzy EU i Turcją z 2016 r. w sprawie uchodźców.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!