Groźby Grupy Wagnera wobec Polski. Na ile poważne?
27 lipca 2023Jak reaguje Polska na groźby ze strony prezydentów Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki? Podczas ich spotkania 23 lipca w Petersburgu Łukaszenka oświadczył, że najemnicy Grupy Wagnera, którzy przebywają w jego kraju, wywierają presję i mają zamiar udać się na zachód. „Zróbmy sobie wypad do Warszawy i Rzeszowa” – zacytował Łukaszenka.
O czym rozmawiali prezydenci Rosji i Białorusi?
„Temat Polski” Putin poruszył już 21 lipca podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Rosji. Przedstawił tam swoją wizję historii sąsiada. Według niego polskie przywództwo „pod patronatem NATO” chce zaangażować się bezpośrednio w konflikt w Ukrainie i przyłączyć do siebie zachodnie regiony tego kraju. Putin zaznaczył, że Polska ma podobne „marzenia” wobec Białorusi.
Podczas spotkania z Putinem Łukaszenka pokazał na mapie przemieszczenie polskich wojsk na granicę rosyjsko-białoruskiego państwa związkowego". „Jedna z brygad znajduje się 40 kilometrów od Brześcia. Druga będzie oddalona o nieco ponad 100 kilometrów od Grodna. W Rzeszowie aktywowano lotnisko, gdzie Amerykanie i inni dostarczają sprzęt, który następnie zostanie przeniesiony na terytorium Polski” – powiedział Łukaszenka Putinowi, w obecności nagrywających kamer telewizyjnych.
O czym to świadczy?
Białoruski ekspert polityczny, Walery Karbalewicz, uważa, że Putin i Łukaszenka rozmawiali przede wszystkim o zakwaterowaniu najemników Grupy Wagnera na terenie Białorusi. Pogróżki wobec Polski były tylko inscenizacją. Zdaniem eksperta, Łukaszenka chciał w ten sposób jasno pokazać, że najemnicy zamierzają zaatakować Polskę, ale on ich powstrzymuje. – To była najważniejsza część przedstawienia, które miała zobaczyć publiczność – powiedział białoruski politolog.
Ryhor Niżnikau, pracownik naukowy Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, miał wrażenie, że spotkanie przebiegło „według określonego scenariusza”. Ponieważ dwa dni po buncie szefa Grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna, Łukaszenka prawdopodobnie „za dużo gadał” został upomniany przez Moskwę i w rezultacie wypowiedział się „w ramach, które narzucił mu Kreml” – stwierdził naukowiec.
Werbalne ataki na Polskę. Co jest powodem?
Eksperci są pewni, że ze względu na wsparcie dla Ukrainy Polska stała się kolejnym „wspólnym wrogiem Rosji”. Chodzi nie tylko sprzęt wojskowy dostarczany przez Polskę, ale Warszawa również upiera się przy nałożeniu nowych sankcji na Rosję i jest silnym zwolennikiem integracji Ukrainy z UE i NATO.
– Polska graniczy z Białorusią i Ukrainą. Jeśli mówimy o zagrożeniu ze strony najemników Grupy Wagnera, byłoby dziwne, aby odnieść je do USA, Niemiec czy Francji. Kraje te są daleko. Jeśli chodzi o Litwę i Łotwę, to są to małe kraje, gdy Polska to poważny przeciwnik – wyjaśnia Walery Karbalewicz. Ponadto, zdaniem eksperta, Putin próbuje w ten sposób pokazać rosyjskiej publiczności, „jak sprytnie znowu wszystkich przechytrzył”.
– Próba puczu Prigożyna poważnie wstrząsnęła Putinem. Stał on przed opinią publiczną jako słabeusz, który został zmuszony do negocjowania rozejmu z ciężkim przeciwnikiem. Następnie dla niego ważne było zastosowanie tych samych metod przeciwko swoim wrogom. Grupa Wagnera, która sprawiała Rosji problemy, została przeniesiona do Białorusi, aby zagrozić Polsce. Putin 'sprytnie' pozbył się swojego problemu, jednocześnie wykorzystując go przeciwko swojemu nieprzyjacielowi – twierdzi Karbalewicz.
Według ekspertów, Rosja za pomocą swoich groźb wobec Polski próbuje przede wszystkim zmniejszyć jej wsparcie dla Ukrainy. – Jesienią odbędą się w Polsce wybory parlamentarne. Zarówno Putin, jak i Łukaszenka starają się na nie wpłynąć, także za pomocą groźb, aby wyborcy skierowali się w "właściwym" kierunku, czyli w stronę sił, które w kampanii wyborczej twierdzą, że rola Polski w konflikcie jest niewłaściwa i należy od niej odejść, aby zapobiec trzeciej wojnie światowej – mówi Niżnikau.
Tylko akcja PR-owa?
Według Karbalewicza spotkanie Łukaszenki i Putina było akcją PR-ową. –To bardziej atak informacyjny i szantaż niż realne zagrożenie, ponieważ najemnicy Grupy Wagnera są jeszcze daleko od polskiej granicy. Według zachodnich służb wywiadowczych jest ich w Białorusi tylko około 3 500. Istnieją jednak plany przeniesienia tam nawet 10 000 z nich. Co wciąż nie byłoby krytyczną liczbą – uważa ekspert.
Ponadto ma wątpliwości, czy Prigożyn i jego najemnicy obecnie wykonaliby każde polecenie Putina. Wydarzenia z czerwca pokazały, że jest to niezależna struktura, która „angażuje się w jakiekolwiek przygody tylko wtedy, gdy jest to dla niej korzystne”.
Z kolei Ryhor Niżnikau uważa, że groźba najemników Grupy Wagnera dotycząca ataku na Polskę zadziałałaby tylko wtedy, gdyby nie została zrealizowana. – Jeśli dziś najemnicy nagle zaatakowaliby Polskę, prawdopodobnie by już z nich nic nie pozostało – twierdzi ekspert.
Jednakże, gdyby ta groźba stała się rzeczywistością, skutki byłyby nieprzewidywalne, ponieważ byłby to atak na kraj członkowski NATO. W historii Paktu Północnoatlantyckiego artykuł 5 traktatu, który mówi o tym, że atak na jednego członka NATO jest atakiem na wszystkich, został użyty tylko raz, po zamachach w USA 11 września 2001 roku.
– Gdybym był Łukaszenką, trzymałbym się z daleka od wysyłania Grupy Wagnera do Polski, ponieważ Kreml od razu by się od nich odciął. W odpowiedzi ucierpiałaby właśnie Białoruś, gdyż mogłoby dojść tam do interwencji militarnej. Nie wierzę, że Łukaszenka, gdy czyta z kartki przy Putinie, który stara się chytrze powstrzymać uśmiech, poważnie wierzy w możliwość takiego scenariusza. Ale jeśli doszłoby do tego, Łukaszenka byłby pierwszą ofiarą tej przygody – mówi Ryhor Niżnikau.
Ukryta wiadomość dla Putina
W międzyczasie Polska wezwała ambasadora Rosji do Ministerstwa Spraw Zagranicznych i oskarżyła rosyjskie władze o prowadzenie wrogiej propagandy. „Polska absolutnie nie ma zamiaru podbijać Ukrainy ani Białorusi” – wyjaśnia Kamil Kłysiński z Centrum Studiów Wschodnich w Warszawie.
Polski ekspert jest pewien, że Warszawa przygotowuje się tylko do obrony. Jest przekonany, że najemnicy Grupy Wagnera nie zaatakowaliby punktów kontrolnych na polsko-białoruskiej granicy, ponieważ brakuje im ciężkiej broni i sprzętu. Jednakże, jak twierdzi, obecność najemników w Białorusi niesie pewne ryzyko dla Polski. Jednocześnie dodaje: „Przede wszystkim jednak są to ryzyka dla Łukaszenki, i on o tym wie”.
Za wyrażoną przez Łukaszenkę groźbą „wyprawy” Grupy Wagnera do Polski, kryje się prośba do Putina, aby ten zrobił coś z tą grupą w Białorusi. – Nie sądzę, żeby Łukaszenka był zadowolony z ich obecności w swoim kraju. On chce kontrolować wszystko, zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa. A doświadczeni najemnicy są trudni do kontrolowania – wyjaśnia kamil Kłysiński.
Obaj prezydenci tak Łukaszenka, jak i Putin zdają sobie z tego sprawę. Zdaniem eksperta właśnie to było głównym tematem ich rozmowy. – Bardzo trudno jest zatrzymać najemników Prigożyna z ich umiejętnościami, z ich, delikatnie mówiąc, specyficznym stylem życia. Pozbycie się ich przez Białoruś jest teraz największym wyzwaniem – uważa ekspert.