Horrendalne czynsze w Niemczech
23 maja 2013Sytuacja na rynku mieszkaniowym jest fatalna, ostrzega Niemiecki Związek Najemców (DMB), który w piątek (24.05) spotyka się na dorocznym zjeździe w Monachium. Zapotrzebowanie na mieszkania najtrudniej zaspokoić w metropoliach i w miastach uniwersyteckich. Już w tej chwili brakuje co najmniej ćwierć miliona mieszkań.
- Przynajmniej 3 procent istniejących mieszkań powinno stać pustych i czekać na lokatorów, tylko wówczas zachowana zostanie równowaga na rynku mieszkaniowym, wyjaśnia prezydent DMB Franz-Georg Rips. Tymczasem na przykład w Hamburgu pustych jest zaledwie 0,7 proc. mieszkań, w Monachium tylko 0,6 procent. Takiego rozwoju nie obserwowaliśmy od 20 lat, mówi Rips.
Niebotyczne czynsze
Głód mieszkaniowy sprzyja rozwojowi czynszów, które nieustannie pną się do niebotycznych rozmiarów. Już w tej chwili Niemcy wydają na czynsz przeciętnie 34 procent swoich miesięcznych dochodów. Tendencja rośnie.
Najemcy są jednak nie do pohamowania. Po wyprowadzeniu się lokatora, następnego czeka już podwyżka czynszu. Z reguły staje się on wyższy przeciętnie o 40 procent od średniego czynszu w danym mieście czy dzielnicy. DMG domaga się dlatego wprowadzenia górnej granicy tych podwyżek – czynsz za nowo wynajmowane mieszkanie nie powinien być wyższy, niż 10 procent od dotychczasowego czynszu. Podwyżki dla mieszkających już lokatorów nie powinny przekraczać 15 procent dotychczasowego czynszu.
Przykładem trudnej sytuacji na rynku mieszkaniowym jest Berlin, jeszcze niedawno uchodzący za jedną z najtańszych światowych metropolii. Dziś radykalnie się to zmienia. Powstają co prawda nowe mieszkania, ale są to luksusowe przybytki, nie do zapłacenia dla normalnego zjadacza chleba.
Franz-Georg Rips ze Związku Najemców żąda dlatego znacznie większego, niż obecnie inwestowania w nowe budownictwo mieszkaniowe. Domaga się przede wszystkim mieszkań średniej klasy, o umiarkowanych i niskich czynszach, i więcej mieszkań socjalnych. Tylko w Monachium 5 tys. osób, które mają prawo do mieszkania socjalnego, jest pozbawionych dachu nad głową. Żyją kątem u rodziny, albo przyjaciół, lub nocują w schroniskach dla bezdomnych.
Jest praca, nie ma mieszkań
- Odwrotna sytuacja panuje na słabo zaludnionych terenach. Im bardziej człowiek oddala się od miast, tym więcej mieszkań stoi pustych, mówi Rips. Jako przykład podaje całe gminy wschodnich Niemiec nękane pustostanami, ale też region Wilhelmshaven w Dolnej Saksonii czy Gelsenkirchen w Nadrenii Północnej-Westfalii.
- Tam gdzie jest praca, nie ma mieszkań. Tam, gdzie są mieszkania, nie ma pracy – podsumowuje zwięźle szafowa DMB w Bawarii Monika Schmid-Balzert.
Przewodniczący DMB Rips ostro krytykuje politykę niemieckiego rządu. Zarzuca mu bierność i całkowity brak zainteresowania sytuacją mieszkaniową. „Wyciąganiem z lamusa dawno przebrzmiałych pomysłów” nazywa Rips propozycję przywrócenia państwowych dopłat do budownictwa jednorodzinnego. Pomysł ten wysunął minister transportu, budownictwa i rozwoju miast Peter Ramsauer (CSU), którego zdaniem mogłoby to być antidotum na panującą w Niemczech sytuację mieszkaniową.
(dpa, tagesschau) / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner