Inicjatywa ONZ. Aplikacje do walki z głodem na świecie
21 maja 2016Jak na castingach w Dolinie Krzemowej w Kalifornii, także na kampusie Factory w Berlinie najciekawsze startupy prezentują swoje idee biznesowe, zabiegając o wsparcie. W dwuminutowym takcie młodzi przedsiębiorcy przedstawiają na scenie swój pomysł na biznes.
– Ile pieniędzy wydaliście przez ostatnią dobę na jedzenie? – pyta na początku swojej prezentacji Felix Leonhardt. – Jeżeli wydaliście tyle co ja, to znaczy od 15 do 30 euro, to w Europie jest to razem 1200 mld euro. Jednocześnie co dziewiąty człowiek na świecie chodzi głodny. Może byśmy więc skorzystali z tego, co mamy do dyspozycji i coś zmienili – wprowadza w swoją koncepcję młody przedsiębiorca.
Leonhardt jest jednym z wielu młodych ludzi ze zmysłem socjalnym. Jego firma nie tylko robi biznes, ale także angażuje się społecznie. Produkuje mrożony jogurt: z każdego sprzedanego kubka kilka centów zasila akcję dożywiania dzieci w szkołach w Mali.
Wielu uważa, że to świetny pomysł – także Światowy Program Żywnościowy – i dlatego chce zainspirować się działaniami takich startupów, by w większym stopniu korzystać z ich innowacyjnych pomysłów.
Więcej od prywatnych donatorów niż niektórych państw
Ta organizacja ONZ już dawno nie apeluje tylko do rządów na całym świecie. Jej własny akcelerator, czyli centrum przyśpieszające innowacje, właśnie dzięki pomysłom startupów ma pomóc w dotarciu do nowych źródeł pieniędzy.
Jak ma to działać, pokazuje aplikacja sharethemeal, będąca jednym z pierwszych produktów. Przez tę aplikację użytkownicy smartfonów na całym świecie mogą przekazywać datek wysokości nawet 40 centów, co równa się sumie potrzebnej, by wyżywić jedno dziecko przez cały dzień, wyjaśnia Wiktoria Leonhardt na scenie berlińskiej Factory. W jej gestii leży dalsze rozwijanie tej aplikacji.
Prywatna pomoc
Na świecie jest 20 razy więcej użytkowników smartfonów niż głodujących dzieci, wyjaśnia, przedstawiając prosty rachunek. Jeżeli każdy z nich przekazałby nawet tę minimalną sumę, można by uporać się z problemem głodu, przekonani są także pomysłodawcy innowacji ze Światowego Programu Żywnościowego. Aplikacja ma jak dotąd 420 tys. użytkowników, którzy przez kilka miesięcy przekazali 2 mln euro. W ten sposób na konto programu trafiło więcej, niż wynoszą roczne dotacje niektórych państw.
Inne innowacje mają pomóc w usprawnieniu pracy organizacji i zaoszczędzeniu w ten sposób milionów euro.
Wiele rządów uważa, że humanitarna pomoc zawsze jest przede wszystkim doraźna, zaznacza rzeczniczka Światowego Programu Żywnościowego, Katharina Weltecke. Pomoc napływa po trzęsieniach ziemi czy powodziach, ale to nie ma nic wspólnego z realiami.
W rzeczywistości bowiem potrzeby pomocy humanitarnej eksplodowały w ostatnich 15 latach na skutek wojen czy klęsk żywiołowych, wywołanych zmianami klimatycznymi. Ogólnie potrzeby organizacji pomocowych drastycznie wzrosły i zwiększyło się zapotrzebowanie na pomoc długofalową.
Nie wywiązują się ze zobowiązań
Podczas gdy ONZ w roku 2000 oceniał nakłady na globalną pomoc na sumę 2 mld dolarów, w roku 2015 była mowa już 20 mld. Prawdą jest także, że Światowy Program Żywnościowy, w którego gestii leży pomoc humanitarna, nie otrzymuje nawet połowy przyrzeczonych pieniędzy. Wiele państw bowiem nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań wobec organizacji ONZ czy z deklarowanej, narodowej pomocy rozwojowej. Do roku 2015 nakłady na pomoc rozwojową miały wynieść 0,7 proc. PKB – taki cel wyznaczyły sobie przynajmniej kraje europejskie. Jak dotąd tylko pięć z nich osiągnęło wyznaczony sobie cel, w tym Szwecja, która od lat przeznacza na pomoc rozwojową nawet więcej, niż wspólnie ustalono w Europie. Natomiast Niemcy jeszcze nigdy nie przekroczyły 0,4 proc. swojego PKB na pomoc rozwojową, ale nawet w takiej sytuacji przeznaczają na nią więcej, niż takie mocarstwa jak Stany Zjednoczone i Rosja.
W obliczu globalnych kryzysów organizacje takie jak Światowy Program Żywnościowy stoją przed coraz większymi wyzwaniami, jak mają finansować swoje działania. W ubiegłym roku budżet programu wynosił 5,5 mld dolarów. Jak ocenia instytut badania nad pokojem SIPRI, tylko w 2014 roku na wydatki wojskowe przeznaczono 1700 mld dolarów. Budżet obronny USA wyniósł ponad 600 mld dolarów, co odpowiada 3,5 proc. amerykańskiego PKB. Wielu ekspertów już od dawna ostrzega, że kryzysów tego stulecia nie będzie można rozwiązać na drodze militarnej, ponieważ będą one coraz częściej bezpośrednimi następstwami zmian klimatycznych i wynikającej z tego dewastacji środowiska.
Jutta Schwengsbier / Małgorzata Matzke