Jak bardzo „neutralni” potrafią być sportowcy z Rosji?
15 marca 2023Świat sportu podzieliła dyskusja o tym, czy sportowcy z Rosji i Białorusi mogą znów zostać dopuszczeni do udziału w międzynarodowych zawodach. MKOl szeroko otworzył przed nimi drzwi i chce umożliwić ich start na olimpiadzie w Paryżu, jeżeli nie będzie flagi, hymnu i innych znaków rozpoznawczych, a sportowcy będą politycznie „neutralni”. Komitet nie wypowiada się jednak w kwestii, jak to stwierdzić.
– Moim zdaniem mówienie o sportowcach „neutralnych” tylko dlatego, że startują bez narodowych emblematów czy symboli, nie ma sensu. Zwłaszcza gdy wszyscy inni występują w imieniu swoich państw – mówi DW minister sportu Norwegii Anette Trettebergstuen. Nawiązuje do deklaracji, którą podpisała wraz z przedstawicielami 34 innych państw, w tym USA, Japonii i Niemiec. – Podajemy w wątpliwość to, że rosyjscy i białoruscy sportowcy mogą rywalizować jako „neutralni”, ponieważ w obu krajach sport i polityka są ściśle ze sobą splecione – podkreśla Trettebergstuen.
Pieniądze od państwa
Drużyna olimpijska, w której niemal co druga osoba jest zatrudniona przez wojsko lub policję? Kto w tym momencie myśli jedynie o takich krajach jak Rosja, nie do końca ma rację. W niemieckiej drużynie na olimpiadzie w Tokio w 2021 roku prawie 40 procent sportowców pracowało w Bundeswehrze lub policji. – Wybitni ambasadorzy Niemiec i tego, czym jest Bundeswehra – zachwalała ówczesna minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer. Również i w Niemczech państwo było i jest największym sponsorem sportu, na który rząd federalny wydaje co roku około 300 milionów euro. Tu jednak w porównaniu do krajów autorytarnych się kończy podobieństwo, a zaczyna wielka różnica. Za ustalanie celów i rozdzielanie funduszy w Niemczech odpowiadają bowiem niezależne od państwa komisje.
Rosja: Sport to polityka
Inaczej jest w Rosji, gdzie w sporcie wyczynowym na szczycie hierarchii stoi konkretny człowiek: Władimir Putin. Jako przewodniczący Rady Rozwoju Kultury Fizycznej i Sportu przy Prezydencie Rosji sprawuje on również władzę w tej dziedzinie. Za realizację wytyczonych tam celów odpowiada minister sportu Oleg Matycin. Według oficjalnych danych w budżecie Kremla na sport przeznaczono w tym roku 870 mln euro, a pieniądze w sport wkładają także takie firmy państwowe, jak Gazprom.
Organizacja rosyjskiego sportu nie zmieniła się znacząco od czasów Związku Sowieckiego. Fundament tworzą państwowe szkoły sportowe, w których wielopoziomowym systemie promowane są młode talenty. Wywodzą się z nich niemal wszyscy rosyjscy medaliści. Wielu z nich przechodzi następnie na stanowisko sponsorowane przez państwo. Rosyjski Komitet Olimpijski (Olimpijskij komitet Rossii, OKR) ostatecznie decyduje o tym, kto zostanie dopuszczony do rywalizacji na igrzyskach. Jego wiceprezesem jest oligarcha Giennadij Timczenko, jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Putina.
„Rosyjscy gwardziści i wojskowi zdobywają 61 medali w Tokio”, głosiła na czołówce moskiewska gazeta „Moskowskij komsomolec” po ostatniej letniej olimpiadzie. Sportowcy ze szczególnie wiernej rządowi Rossgwardii oraz z Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego czyli CSKA (Centralnyj Sportownyj Kłub Armii) zdobyli lwią część z ogólnej liczby 71 rosyjskich medali. – Statystyki mówią, że około 85 procent rosyjskich sportowców to wojskowi, policjanci lub członkowie innych struktur państwowych – mówił w niedawnym wywiadzie radiowym ukraiński skeletonista Władysław Heraskewycz i wzywa swój kraj do bojkotu olimpiady, gdyby rosyjscy sportowcy rzeczywiście znów zostali dopuszczeni do startu w igrzyskach.
Sport i propaganda
Putin wykorzystuje sport i osiągnięcia sportowe do własnych celów. Za dziesiątki miliardów sprowadził do kraju wielkie imprezy, takie jak mundial w 2018 roku czy zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi w 2014 roku. Aby poprawić swój wizerunek w kraju, gospodarze olimpiady nie stronili od forsowanego przez państwo dopingu, w wyniku czego rosyjscy sportowcy mogli startować na ostatnich zimowych i letnich igrzyskach jedynie pod neutralną flagą. Ich sukcesy są też wykorzystywane propagandowo podczas wojny przeciw Ukrainie. Liczni medaliści pokazali się u boku Putina na stadionie Łużniki w Moskwie, niektórzy z rosyjskim znakiem wojennym „Z” na ubraniach, sygnalizującym ich poparcie dla wojny napastniczej.
Szermierze przecierają szlak
Na podstawie tych faktów minister sportu Norwegii Trettebergstuen odrzuca najcięższy argument MKOl na rzecz powrotu na igrzyska rosyjskich i białoruskich sportowców, o ich rzekomej dyskryminacji opartej wyłącznie na pochodzeniu. – Nie chodzi o dyskryminację ze względu na narodowość, ale o sprawiedliwość i solidarność wobec ukraińskich sportowców, z których wielu nie może uczestniczyć w międzynarodowym sporcie, ponieważ ich obiekty zostały zniszczone przez wojnę lub oni sami muszą walczyć w obronie swojego kraju – podkreśla norweska minister sportu.
Wygląda jednak na to, że świat sportu nie akceptuje tej argumentacji. Międzynarodowa Federacja Szermiercza zaprosiła właśnie sportowców z Białorusi i Rosji na zawody kwalifikacyjne przed olimpiadą „Paryż 2024”, a federacje z innych dyscyplin mogą pójść w jej ślady. „Pokażemy na olimpiadzie naszą motywację i siłę jak nigdy dotąd”, miała powiedzieć rosyjska mistrzyni olimpijska w szabli Sofja Wielika, która do niedawna była przewodniczącą komisji zawodniczej OKR. I jest majorem rosyjskiej armii.