Delikatna misja szefa niemieckiego MSZ na Półwyspie Arabskim
4 lipca 2017Cztery państwa w trzy dni. Od poniedziałku do środy (3-5.07.2017) minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel (SPD) przebywa z oficjalną wizytą w państwach Zatoki Perskiej: Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Katarze i Kuwejcie.
Trudno o bardziej spektakularny termin takiej podróży. Gabriel chce zachować wprawdzie neutralność. – Nie opowiadamy się po żadnej ze stron – podkreślił przed wyjazdem. Ale: – Konflikt w Zatoce Perskiej nie dotyczy tylko tych, którzy toczą ze sobą spór, tylko także nas i nasze interesy – zaznaczył. Jak wyjaśnił, chodzi nie tylko o walkę z tzw. Państwem Islamskim (IS), ale też o stabilność regionu ciężko dotkniętego kryzysami, napięciami i wojnami.
Jeszcze w Berlinie szef niemieckiej dyplomacji wezwał uwikłane w kryzys państwa Zatoki Perskiej, by wykazały gotowość do rozmów. – Co jest obecnie potrzebne, to traktowany poważnie dialog prowadzony przez wszystkich uwikłanych w konflikt, tak, by dzięki rokowaniom wypracować konstruktywne założenia rozwiązania kryzysu – powiedział Gabriel. – Wszyscy muszą wnieść swój wkład i pokazać, że są gotowi do konfrontacji ze stanowiskiem drugiej strony – zaznaczył socjaldemokrata.
W pierwszym rzędzie celem podróży Gabriela może być jednak przedstawienie stanowiska niemieckiego rządu. Ten jest świadomy, że bez względu na to, jak zaogniony i osobisty jest spór między rządzącymi dynastiami i klanami, kryzys ten jest znacznie bardziej poważny niż regionalne, rodzinne waśnie.
Kryzys dyplomatyczny
5 czerwca 2017 Arabia Saudyjska, Egipt, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) zerwały stosunki dyplomatyczne z Katarem, ogłosiły blokadę handlową i odcięły ten kraj od świata zarówno drogami lądowymi, jak i powietrznymi. Powód tego kroku: Katar ma wspierać terrorystów tzw. Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Rząd w Doha odrzucił te zarzuty stwierdzając, że jest to zamach na suwerenność Kataru.
Sigmar Gabriel wcześnie zaangażował się w ten konflikt. W ciągu zaledwie czterech dni spotkał się w Berlinie z ministrami spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej i Kataru. Szef saudyjskiej dyplomacji Adil ibn Ahmad al-Dżubajr zapowiedział wówczas, że z pomocą Rady Współpracy Zatoki (Gulf Cooperation Council – GCC) spór zostanie szybko załagodzony.
W ramach tego gremium, zwanego też Radą Krajów Zatoki Perskiej, spotykają się od 1981 r. przedstawiciele obecnych stron konfliktu (oprócz Egiptu), a także Omanu i Kuwejtu. Rada służy współpracy gospodarczej i dyplomatycznej, i uważana jest – także przez Zachód – za gwaranta stabilizacji w regionie. W minionych tygodniach o GCC słychać było jednak nadzwyczaj mało. W obliczu braku multilateralnego dialogu rolę pośrednika przejął w końcu Kuwejt, nie zdołał jednak zapobiec temu, by wbrew zapowiedzi Arabii Saudyjskiej, nie doszło do zaostrzenia konfliktu.
Przedłużenie ultimatum
W połowie czerwca Arabia Saudyjska, Egipt, Bahrajn i ZEA postawiły Katarowi ultimatum dając mu dziesięć dni na spełnienie 13 wysuniętych wobec niego żądań – wśród nich zamknięcia wpływowej, państwowej stacji telewizyjnej Al-Jazeera, ograniczenia stosunków dyplomatycznych z Iranem, zamknięcia tureckiej bazy wojskowej w Katarze i zerwania wszelkich stosunków z organizacjami terrorystycznymi. Dopiero po spełnieniu przez Katar tych warunków te cztery kraje byłyby gotowe do zniesienia naniesionej na niego przed miesiącem blokady.
Ultimatum skończyło się właściwie w niedzielę (2.07.2017), zostało jednak przedłużone o 48 godzin. Według saudyjskiej agencji prasowej SPA stało się to na prośbę pośredniczącego w konflikcie Kuwejtu. Tymczasem, jak podała kuwejcka agencja QNA, w poniedziałek minister spraw zagranicznych Kataru Muhammad ibn Abd ar-Rahman as-Sani podczas wizyty w Kuwejcie przekazał tamtejszemu emirowi Sabahowi odpowiedź na postawione żądania. Jej szczegółów nie podano. Szef katarskiej dyplomacji powiedział jednak w niedzielę, że żądania zostały tak sformułowane, że muszą zostać odrzucone. Jego kraj dąży jednak do dialogu, tyle, że w odpowiednich ramach, a nie pod presją. Po upłynięciu ultimatum możliwe są nowe sankcje nałożone na Katar, jedną z opcji jest też wykluczenie go z Rady Współpracy Zatoki.
Trump: „Dzieją się interesujące rzeczy”
Różnica zdań między Katarem a innymi państwami GCC nie jest niczym nowym. Solą w oku władców w Rijadzie jest zwłaszcza polityka zagraniczna prowadzona przez szejków w Doha, w tym ich stosunki z Teheranem. Za możliwą iskrę, która doprowadziła do zaognienia konfliktu, uważa się jednak politykę zagraniczną prezydenta USA Donalda Trumpa. Jego poprzednik Barack Obama zawarciem porozumienia ws. programu nuklearnego Iranu doprowadził do zbliżenia z władzami w Teheranie. Trump raptownie zakończył ten kurs zachęcając przypuszczalnie tym krokiem saudyjskich władców do wywarcia nacisku na Katar.
Od początku kryzysu szefowie dyplomacji wszystkich stron konfliktu spotkali się w Waszyngtonie z amerykańskim ministrem spraw zagranicznych Rexem Tillersonem. Prezydent Trump opowiada się przede wszystkim za partnerstwem z Arabią Saudyjską. Jednocześnie jego minister obrony zawarł z Katarem miliardowy interes na sprzedaż broni.
Waszyngton podkreśla, że uważa konflikt za problem regionalny i nie zamierza aktywnie angażować się w jego rozwiązanie. Tymczasem, jak poinformował Biały Dom, prezydent Trump rozmawiał w niedzielę telefonicznie z wiodącymi politykami państw uwikłanych w kryzys, w tym z emirem Kataru szejkiem Tamimem i królem Arabii Saudyjskiej Salmanem. W poniedziałek rano Trump napisał na Twitterze: „Rozmawiałem wczoraj z królem Arabii Saudyjskiej o pokoju na Bliskim Wschodzie. Dzieją się interesujące rzeczy!”. Szczegółów Trump nie podał.
Zaangażowanie Gabriela
Biorąc pod uwagę krótki czas trwania wizyty trudno przyjąć, że szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel założył sobie odegranie ad hoc roli mediatora w konflikcie. Swoją podróżą pokazuje jednak zainteresowanie problemem. Jak podał niemiecki MSZ, dopiero niedawno Gabriel rozmawiał telefonicznie ze swoim egipskim kolegą Samihem Szukrim o sytuacji na Półwyspie Arabskim i o tym, że obydwu państwom zależy na silnej Radzie Współpracy Zatoki. Obydwaj szefowie dyplomacji uzgodnili, że także w przyszłości pozostaną w ścisłym kontakcie.
Tuż przed gorącą fazą walki wyborczej do jesiennych wyborów do Bundestagu rolę w zaangażowaniu Gabriela mogą ogrywać także motywy osobiste i partyjno-polityczne. Ale faktycznie jego podróż ma do spełnienia ważne zadanie. Dla Niemiec i ich sojuszników – zwłaszcza w Europie – gra toczy się o dużą stawkę. Zarówno bowiem Katar, jak i inne strony konfliktu, są ważnymi partnerami. Wszyscy odgrywają, bardziej lub mniej jednoznaczną rolę, w syryjskiej wojnie domowej, w Libii i w walce z dżihadystami IS w Syrii i Iraku. Wszystko to powoduje, że tak problematyczne jest opowiedzenie się po którejś ze stron katarskiego konfliktu.
Dyplomatyczne balansowanie na krawędzi
Dobitnie uzmysławia sytuację znajdujący się teraz pod dyplomatycznym ostrzałem Katar. Z jednej strony wielu uważa za tajemnicę poliszynela, iż kraj ten rzeczywiście utrzymuje stosunki z IS i finansuje dżihadystów, co zresztą Katar stanowczo dementuje. Podobnie ma on wspierać Braci Muzułmańskich w Egipcie, talibów w Afganistanie i Hezbollah w Libanie.
Rząd w Berlinie oficjalnie reprezentuje stanowisko, że nie dysponuje na temat tych związków żadnymi potwierdzonymi informacjami. Jak się jednak wydaje, niektórzy członkowie rządu tak właśnie przypuszczają. I tak minister rozwoju Gerd Müller już w 2014 roku mówił o związku Kataru z finansowaniem dżihadystów. Za krytyczną uważana jest też sytuacja praw człowieka w Katarze i są poszlaki, że kraj ten kupił sobie w FIFA prawo do organizacji piłkarskich mistrzostw świata w 2022 roku.
Z drugiej strony berliński MSZ mówi o Katarze jako o „ważnym partnerze”. Podczas ostatniego kryzysu finansowego panująca w Doha rodzina wskoczyła na ratunek z inwestycjami w Niemczech. Do dzisiaj jest udziałowcem w ważnych niemieckich koncernach, w tym w Volkswagenie, Siemensie i Deutsche Bank. Katar dostarcza do Niemiec płynny gaz i raz po raz umożliwia niemieckim firmom lukratywne zlecenia, choćby miliardowe eksporty na sprzęt wojskowy. Przykładem tych ostatnich są sprzedane niedawno przez Republikę Federalną Niemiec 62 czołgi typu Leopard, których Berlin odmówił Arabii Saudyjskiej.
Sigmar Gabriel jest świadomy związków gospodarczych z państwami Zatoki Perskiej. W 2015 jeszcze jako minister gospodarki objeżdżał je w towarzystwie bardzo licznej delegacji przedstawicieli przemysłu. Tym razem podróżuje z niewielką świtą, co podkreśla jego obecną rolę szefa niemieckiej dyplomacji. Co nie znaczy, że jest to łatwa podróż.
W Katarze żyje 2 tys. obywateli RFN. Obroty handlowe Niemiec z tym krajem wyniosły w ubiegłym roku 2,9 mld euro. Kryzys katarski może być jednym z tematów szczytu G20 w nadchodzącą sobotę i niedzielę w Hamburgu, gdzie obecny będzie również prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który należy do sojuszników Kataru.
DW, AFP / Elżbieta Stasik