1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Lizanie ran w Brukseli

23 grudnia 2009

Po bardziej niż skromnym wyniku szczytu klimatycznego w Kopenhadze, nad jego konsekwencjami i przyszłą polityką klimatyczną obradowała w Brukseli Rada UE ds. Środowiska Naturalnego.

https://p.dw.com/p/LAzm
Symbol globalnego ocieplenia - góra lodowa, tu u wschodnich wybrzeży Grenlandii, w zatoce Kulusuk Bay
Symbol globalnego ocieplenia - góra lodowa, tu u wschodnich wybrzeży Grenlandii, w zatoce Kulusuk BayZdjęcie: AP

Kopenhaga nie przyniosła oczekiwanego przełomu. Ekolodzy i politycy oczekują więc, że teraz inicjatywę weźmie w swoje ręce Unia Europejska. Obradujący w Brukseli szefowie resortu ochrony środowiska krajów unijnych omawiali konsekwencje kopenhaskiego szczytu. Tematem rozmów były też ambitne cele ograniczenia emisji szkodliwych dla środowiska substancji. Unijni ministrowie środowiska nie założyli sobie wprawdzie podjęcia wiążących decyzji, celem spotkania było jednak przede wszystkim zastanowienie się nad strategią przed następną konferencją klimatyczną, która odbędzie się w czerwcu w Bonn.

Lekcja dla Europy

Fiasko Kopenhagi jest trudne do przełknięcia: ministrowie ochrony środowiska Niemiec Norbert Roettgen (z lewej) i Szwecji Andreas Carlgren (z prawej)
Fiasko Kopenhagi jest trudne do przełknięcia: ministrowie ochrony środowiska Niemiec Norbert Roettgen (z lewej) i Szwecji Andreas Carlgren (z prawej)Zdjęcie: AP

Po „katastrofie z Kopenhagi” Europa musi wyciągnąć z tego nauczkę - domagał się w Brukseli Andreas Calgren, minister środowiska Szwecji kończącej przewodnictwo w UE. Tak dobitnie fiaska kopenhaskiego szczytu nie nazwał dotąd żaden z europejskich polityków. Efektem dwutygodniowych obrad jest jedynie niewiążący dokument, kompromis, czy jak kto woli - deklaracja dobrej woli podpisana przez 25 państw, w tym UE. Reszta świata przyjęła ją do wiadomości albo zdecydowanie opowiedziała się przeciwko niej.

Różne zdanie mają też kraje członkowskie UE, zwłaszcza, jeżeli mowa o pouczaniu innych. I tak Francja i Belgia domagają się jako konsekwencji wprowadzenia unijnego „cła CO2” nakładanego na produkty obciążone ekologicznie. Takie klimatyczne cło działałoby na korzyść europejskiego przemysłu, argumentował we wtorek (22.12) na łamach gazety „Le Soir” belgijski minister środowiska Paul Magnette. Obłożone byłyby nim produkty z krajów takich jak Chiny, gdzie przepisy dotyczące środowiska są daleko mniej rygorystyczne, niż w Europie. Chiny już w Kopenhadze ostrzegały przed takim rozwiązaniem.

Odgórne dyrygowanie nikomu się nie przysłuży

"Nie" dla podatku CO2
"Nie" dla podatku CO2

Także Niemcy nie uważają pomysłu za sensowny. Minister ochrony środowiska Norbert Roettgen (CDU) ostrzegł w Brukseli przed „odgórnym dyrygowaniem” i barierami handlowymi. W ten sposób nie osiągniemy celu, jakim jest ochrona klimatu, podkreślił. „Stawiamy na rozwój rynków, a nie ich hamowanie” – dodał. Przeciw „podatkowi CO2” wypowiada się także Szwecja, prezydująca Unii jeszcze do końca roku.

Minister Roettgen opowiada się natomiast za stworzeniem ogólnoświatowej „obywatelskiej unii na rzecz ochrony klimatu”, która miałaby jednoczyć wysiłki organizacji ekologicznych, obywateli i organizacji pozarządowych.

UE chce też zacieśnić współpracę z krajami o wysokim poziomie świadomości ekologicznej jak Japonia i Australia - powiedział po brukselskim spotkaniu minister Norbert Roettgen.

Recesja nie sprzyja ochronie klimatu

Akcja protestacyjna Greenpeace w sierpniu br. na alpejskim lodowcu Gorner
Akcja protestacyjna Greenpeace w sierpniu br. na alpejskim lodowcu GornerZdjęcie: AP

Tymczasem organizacje ekologiczne, wśród nich fundacja „Deutsche Umwelthilfe” (DUH) i Greenpeace, domagają się od Unii Europejskiej samodzielnej polityki klimatycznej. Nadrzędnym celem powinno być teraz zmniejszenie emisji CO2 do 2020 r. o 30 procent – powiedział w Berlinie dyrektor DUH Rainer Baake. Organizacje ochrony środowiska krytykują, że Unia Europejska nie deklarowała tego celu już w Kopenhadze i żądają podjęcia takiej decyzji w połowie stycznia w Sewilli, gdzie planowane jest nieformalne spotkanie unijnych ministrów środowiska.

Chwilowo minimalnym celem państw unijnych jest zmniejszenie emisji CO2 do 2020 r. o 20 procent. Jak pisze agencja AFP: „Dla krajów takich jak Polska, zależnych od węgla kamiennego, i tak jest to już zbyt ambitny cel”. Ale – jak powiedział niedawno szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband: „w recesji zmniejszenie emisji szkodliwych substancji o 20 procent równa się zmniejszeniu jej o 30 procent w normalnych czasach”.

Kolejna szansa w Bonn i w Meksyku

Kolejny szczyt klimatyczny ONZ w listopadzie 2010 r. w Meksyku
Kolejny szczyt klimatyczny ONZ w listopadzie 2010 r. w Meksyku

Nadzieje UE skupiają się teraz na dalszych rozmowach klimatycznych w przyszłym roku. Planowaną na czerwiec 2010 r. konferencję klimatyczną w Bonn minister Roettgen nazwał w Brukseli „szansą na zrobienie kolejnego kroku”. Pesymistyczna była natomiast w Brukseli Teresa Ribera, sekretarz stanu ds. zmian klimatycznych w ministerstwie ochrony środowiska Hiszpanii, która od stycznia przejmuje prezydencję UE. Wątpliwe, czy w półroczu hiszpańskiego przewodnictwa uda się doprowadzić do zawarcia wiążącej umowy klimatycznej – oceniła Teresa Ribera. Także rząd Niemiec jest ostrożny, według ministra Roettgena z globalnym porozumieniem można się liczyć najwcześniej na konferencji ONZ w Meksyku, pod koniec przyszłego roku.

AFP, Elżbieta Stasik

red. odp. Iwona Metzner