MGCS: Paryż i Berlin walczą o następcę Leoparda
11 czerwca 2023Kilka dni temu Sabine Thillaye mocno się zirytowała w Zgromadzeniu Narodowym. Jeśli opozycja teraz zażąda zakończenia uprzywilejowanego partnerstwa z Niemcami, powiedziała członkini większości rządowej, podważy tym samym europejski projekt. Posłowie z głównych partii opozycyjnych skrajnej lewicy i skrajnej prawicy wcześniej wezwali do wstrzymania francusko-niemieckich projektów zbrojeniowych. Poruszenie w Paryżu jest obecnie ogromne, podobnie jak nieufność wobec niemieckich partnerów.
Sześć lat temu kanclerz Angela Merkel i prezydent Emmanuel Macron z wielką pompą ogłosili projekt wart miliardy euro – rozwój nowej generacji czołgów, Głównego Naziemnego Systemu Walki (MGCS). Porozumieli się w tej sprawie kilka tygodni po wyborze Macrona na prezydenta, latem 2017 roku.
Trzecie podejście
MGCS, zgodnie z ówczesnym planem, miał składać się z czołgów bojowych, bezzałogowych pojazdów eskortujących, dronów i sieci informacyjnej. Miał zastąpić zarówno Leclerca – główny czołg Francji, jak i jego niemieckiego konkurenta, Leoparda 2, od 2035 roku. Obokprojektu francusko-niemieckiego systemu obrony powietrznej (FCAS), miał to być wyraźny sygnał Paryża i Berlina do europejskich partnerów: wspólne zdolności obronne kontynentu powinny wreszcie nabrać życia.
Wraz z MGCS oba kraje rozpoczęły trzecią próbę wspólnego opracowania czołgu, który miał stać się wzorem dla całej Europy. Wkrótce po utworzeniu Bundeswehry w 1956 roku i w latach 70. prowadzono negocjacje w sprawie francusko-niemieckiego czołgu, ale oba projekty zakończyły się niepowodzeniem z powodu zastrzeżeń w obu krajach.
Unikanie błędów przeszłości
Aby ograniczyć zwykłe spory w międzynarodowych projektach zbrojeniowych, Macron i Merkel połączyli projekt czołgu z projektem myśliwca FCAS. Francja miała przejąć inicjatywę w zakresie FCAS, a Niemcy w zakresie MGCS, co miało zachować równowagę między obydwoma narodami.
Uzgodniono również, że każdy kraj powinien otrzymać połowę z puli zamówień. Początkowo wydawało się to bezproblemowe, ponieważ niemiecki producent czołgów Krauss-Maffei-Wegmann (KMW) i jego francuski konkurent, państwowy Nexter, założyli w 2015 roku wspólną spółkę holdingową. Jednak gdy w 2019 roku Rheinmetall również dołączył do MGCS, Francuzi uznali, że daje to Niemcom przewagę w projekcie.
Przemysł zbrojeniowy o rekordowych obrotach
W Rheinmetall w Unterluess w Dolnej Saksonii o złych nastrojach nie ma mowy. To tutaj dziś powstają czołgi. Około 2400 pracowników pracuje na trzy zmiany. Produkcja idzie pełną parą: z hal fabrycznych wyjeżdżają Leopardy 2 dla Ukrainy, a także główne czołgi dla Bundeswehry i jej sojuszników. Ponieważ księga zamówień jest pełna, firma planuje dalsze zwiększenie produkcji w nadchodzących miesiącach.
W NATO niemieckie czołgi cieszą się wzięciem od dziesięcioleci; 13 innych państw europejskich posiada obecnie te kolosy, które ważą do 70 ton. Ralf Raths, szef niemieckiego muzeum czołgów w Munster, nazywa Leoparda „VW Golfem rynku czołgów”. „Ma klasyczny silnik wysokoprężny, klasyczne nowoczesne działo i zwykły pancerz na poziomie aktualnej techniki. Niczym się nie wyróżniał, ale pakiet był idealny”.
Francja pod presją
KMW i Rheinmetall, które wspólnie budują czołg, chcą kontynuować historię sukcesu Leoparda dzięki nowej wersji 2A8. Ta wersja to największy krok naprzód od 15 lat. W przyszłości umożliwi ona Leopardowi niszczenie pocisków przeciwpancernych już na podejściu. W ciągu dwóch do trzech lat dostępna będzie kolejna ulepszona wersja, która uwzględni dodatkowe wnioski wyciągnięte z wojny w Ukrainie. Bundeswehra zamówiła pierwsze czołgi 2A8 kilka tygodni temu.
We Francji sukcesy Niemiec niepokoją polityków. Obawiają się, że stale rozwijany Leopard 2 może storpedować niemiecko-francuski prestiżowy projekt MGCS. Jeśli 2A8 i jego planowani następcy również spotkają się z zainteresowaniem sojuszników w Europie, już nie będzie potrzeby opracowywania kolejnego nowego czołgu, przynajmniej w perspektywie średnioterminowej.
Ale nie tylko modernizacja Leoparda zagraża wspólnemu projektowi. W ubiegłym roku na targach zbrojeniowych Rheinmetall zaprezentował Panterę, główny czołg, który ta giełdowa firma obronna opracowała samodzielnie. To również wywołało poruszenie we Francji.
Spór o podział zamówień
W przeciwieństwie do Niemiec, Francja znajduje się pod presją czasu w kwestii czołgów. Podczas gdy niemiecki przemysł produkuje czołgi na pełnych obrotach, produkcja Leclerca we Francji została wstrzymana 17 lat temu. Po zakończeniu zimnej wojny Francja – podobnie jak Niemcy – znacznie zmniejszyła liczbę swoich czołgów głównych. Co więcej, Francji udało się sprzedawać ten model tylko do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Francja będzie potrzebować zamiennika dla Leclerca najpóźniej do 2035 roku.
Jednak to, czy i kiedy MGCS będzie dostępny dla sił zbrojnych, jest obecnie całkowicie otwartą kwestią. Branża dostawców spodziewa się kilkuletnich opóźnień; zamiast w 2035 roku, system może być gotowy dopiero w 2040 roku lub nawet później. – Głównym punktem spornym jest podział zamówień na różne komponenty serca projektu MGCS, tj. czołgu nowej generacji – mówi Jacob Ross, ekspert ds. Francji w Niemieckiej Radzie Stosunków Zagranicznych (DGAP). – Wiąże się to na przykład z pytaniem, kto opracuje działo dla tego czołgu – mówi i dodaje, że pytanie to nie jest rozwiązane od miesięcy.
Zmiana „paradygmatu” zamówień obronnych
Negocjacje w sprawie MGCS od dłuższego czasu tkwią w martwym punkcie, coraz głośniej mówi się nawet o możliwym fiasku projektu. Z punktu widzenia przedstawicieli niemieckiego przemysłu, współpraca z Francją nie wydaje się ekonomicznie i technologicznie przekonująca. Niemieccy konstruktorzy czołgów mogliby prawdopodobnie samodzielnie opracować kolejną generację.
W związku z tym członkowie Komisji Obrony w Paryżu zareagowali nerwowo po tym, jak kilka tygodni temu minister obrony Niemiec Boris Pistorius zalecił zmianę paradygmatu zamówień obronnych dla wojsk. Minister powiedział, że z zasady preferowane mają być rozwiązania rynkowe, a czynnik czasu ma mieć najwyższy priorytet.
Rozwiązanie polityczne
Kwestia MGCS jest obecnie omawiana na najwyższym szczeblu. W poniedziałek (12.06.) francuski minister obrony Sébastien Lecornu przyjedzie do Berlina, aby omówić z Pistoriusem rozwiązanie dylematu czołgów. „Zapowiedzi ministra obrony Pistoriusa i generalnego inspektora wywołały duży niepokój w parlamencie” – opisuje nastroje po francuskiej stronie Sabine Thillaye.
Nie tylko na obrzeżach politycznych współpraca zbrojeniowa z Niemcami jest obecnie fundamentalnie kwestionowana. – Nawet w umiarkowanych partiach narastają zastrzeżenia – mówi francuska posłanka.
W międzyczasie minister obrony Sébastien Lecornu przekazał piłkę wojskowym. Dwaj szefowie armii Niemiec i Francji mają określić oczekiwania wojskowe wobec MGCS sześć lat po rozpoczęciu projektu. „Jasno określić, czego oczekujemy od tego 'czołgu przyszłości': Czy będzie on załogowy czy bezzałogowy? Czy może kontrolować rój dronów, czy nie? I jakiego uzbrojenia będzie potrzebować wojsko?” – te kwestie minister Lecornu chce omówić ze swoim niemieckim odpowiednikiem w poniedziałek.
Ale nawet Francuz najwyraźniej już nie wierzy w pierwotny harmonogram. W ustawie o planowaniu wojskowym na najbliższe lata, która została przyjęta przez Zgromadzenie Narodowe kilka dni temu, przeznaczono pieniądze na modernizację czołgów Leclerc. Ustawa nie zawiera szczegółów dotyczących MGCS.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>