Tylko połowa Litwinów wierzy, że skorzysta na przyjęciu euro
2 stycznia 2015Deutsche Welle: Dlaczego Litwa akurat teraz wprowadza euro, kiedy wszędzie mówi się o kryzysie zadłużenia i kryzysie gospodarczym w eurostrefie?
Rimantas Sadzius: Już od dość dawna mówi się o kryzysie euro, ale euro pokazało, że jest odporne na zewnętrzne perturbacje i na napięcia wewnątrz eurostrefy. Jestem przekonany, że eurostrefa osiągnęła obecnie stan, w którym potrafi się uporać ze wszystkimi kryzysami, bez pomocy z zewnątrz. Litwa, dzięki sztywnemu kursowi lita wobec euro, była praktycznie od końca 2002 roku połączona z eurostrefą. Przeszliśmy w ten sposób wszystkie turbulencje, jakie targały strefą euro: wewnętrzną dewaluację, cięcia płac i świadczeń socjalnych, sięgające 30 procent.
Ale mogliśmy współdecydować i w pełni korzystać z zalet rozliczeń w euro. Odnieśliśmy korzyść z niskiego oprocentowania, finansując nasz, nota bene bardzo niski, deficyt budżetowy, Teraz będziemy należeć do kręgu podejmującego decyzje. Jest to dobre dla klimatu inwestycyjnego, ponieważ pozbyliśmy się całkowicie zagrożenia dewaluacji narodowej waluty. Wymieniamy litasa na euro po kursie, jaki ustaliliśmy już 12 lat temu.
Co zmieni się dla ludzi, oprócz tego, że w portmonetkach będą mieli euro?
Nie będą musieli ponosić żadnych opłat przy wymianie pieniędzy. Spadnie oprocentowanie kredytów, nie tylko dla państwa, ale i dla prywatnych klientów i firm. Dla inwestorów, którzy są nam bardzo potrzebni, Litwa stanie się bardziej atrakcyjna, bo nie będą musieli ponosić żadnych kosztów z tytułu ryzyka; to ryzyko odpadło. Przez to zwiększy się zysk kapitałowy dla zagranicznych inwestorów.
Magiczną liczbą dla Litwy jest 3,4528 czyli oficjalny kurs przeliczeniowy: 3,45 litasa za jedno euro. Jak Pan sądzi, jak długo ludzie będą jeszcze tak przeliczać?
Doświadczenia innych krajów, które wprowadziły euro, pokazują, że ludzie jeszcze długo przeliczają, przynajmniej przez 5 lat. Żeby ułatwić to przejście, od sierpnia 2014 zobowiązano sprzedawców do informowania o cenie w obu walutach i będzie to utrzymane do czerwca 2015. Tylko połowa Litwinów wierzy obecnie, że wprowadzenie euro będzie korzystne. Ale widzieliśmy, że w sąsiedniej Estonii trwało to dwa lata, zanim do euro przekonało się 85 proc. Estończyków. Estończycy są bardzo ostrożni, jeżeli chodzi o ich własne sprawy finansowe. Sądzę, że u nas to też potrwa ze dwa lata, zanim poparcie dla euro będzie równie wysokie.
Jak chce Pan przeciwdziałać temu, żeby niektóre branże nie wykorzystały zmiany waluty do podniesienia cen? W Niemczech długi czas euro określano mianem "teuro" (od: teuer - drogi), bo ludzie mieli wrażenie, że ceny rosną.
Bardzo dokładnie obserwujemy rozwój cen. Obserwujemy ich wzrost w sektorze usług. Ma to jednak uzasadnienie ekonomiczne, ponieważ w tej branży płace rosną o ok 4-5 proc. w skali rocznej. Nie ma to więc aż tak bardzo do czynienia z euro. W innych branżach jak do tej pory ceny utrzymują się na stałym poziomie czy wręcz spadają, ponieważ na międzynarodowych rynkach spadają ceny energii i żywności. Obok naszej kontroli skutecznie działa także konkurencja. Ludzie na pewno będą porównywać, która kawiarnia na przykład "zaokrągliła" ceny w górę, a gdzie ceny są niższe. Nie sądzę, żeby nastąpił jakiś efekt windowania cen w górę. Będziemy jednak obserwować ceny przez cały rok 2015.
Po upadku komunizmu, litas był na początku lat 90-tych znaczącym symbolem niepodległości Litwy. Czy myśli Pan, że niektórym ludziom trudno będzie zrezygnować z tego symbolu i z części niezależności?
Wydaje mi się, że tak. Jesteśmy bardzo emocjonalnym narodem, dlatego monety euro noszą po jednej stronie narodowy symbol Litwy, Pogoń (po litewsk: Vytis). Ten symbol widniał na naszych monetach od XIV w. Teraz spopularyzuje się w całej Europie: od Malty po Finlandię, od Irlandii po Łotwę. To wizerunek naszej tożsamości w Europie.
Jaki wpływ ma kryzys ukraiński i europejskie sankcje wobec Rosji na Pana politykę walutową i gospodarczą?
W roku 2014 musieliśmy skorygować w dół nasze prognozy wzrostu gospodarczego. W roku 2015 spodziewamy się osłabienia wzrostu PKB o 0,9 proc. Nasze firmy eksportujące do Rosji swoje towary czy transportujące inne towary do Rosji przez Litwę, mają problemy. To oczywiście będzie miało wpływ na gospodarkę w przyszłości, ale widzimy, że firmy są w stanie się reorientować i pozyskiwać nowe rynki na Zachodzie czy gdzieś indziej w Europie. Pomocna jest przy tym wspólna waluta.
rozmowę prowadził Bernd Riegert
tł. Małgorzata Matzke
Rimantas Sadzius (54 lata) jest od grudnia 2012 ponownie ministrem finansów. Z wykształcenia chemik i prawnik, już piastował tę funkcję od 2007 do 2008 r. Wprowadzenie euro na Litwie odwlekało się w czasie z powodu wysokiej stopy inflacji, nad którą Sadziusowi udało się zapanować: Sąsiedzi Litwy Estonia i Łotwa mają już euro od 2010 i 2014 r.