MSC2024: Migracja i Rosja największym zagrożeniem
13 lutego 2024Świat w roku 2024 jest naznaczony „pogorszeniem polityki globalnej, uwarunkowanym wzrostem napięć geopolitycznych i niepewności gospodarczej”. Tak pisze przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC) Christoph Heusgen w nowym raporcie dotyczącym światowego bezpieczeństwa. W południowoniemieckim Monachium każdego roku w lutym spotykają się wysocy rangą politycy, wojskowi i eksperci ds. bezpieczeństwa z całego świata. Od 16 do 18 lutego w tegorocznej MSC będzie uczestniczy również prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Podczas gdy w ubiegorocznym badaniu Monachijskiego Indeksu Bezpieczeństwa (Munich Security Index) za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa – zwłaszcza w krajach G7 – uznano agresywną politykę zagraniczną Rosji, obecnie za największe niebezpieczeństwo postrzega się migrację. Raport za każdym razem publikowany jest przed konferencją.
Migracja i zmiany klimatu
W badaniu dotyczącym aktualnej sytuacji na świecie, przeprowadzonym na zlecenie MSC, wzięło udział 12 tys. osób z krajów G7 (Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Japonia, Kanada i USA), a także Brazylii, Indii, Chin, Republiki Południowej Afryki i Ukrainy. Zagrożenie ze strony Rosji jest nadal oceniane wyżej niż przed wielką inwazją Moskwy w 2022 roku.
Jednak konsekwencje migracji spowodowanej wojną i zmianami klimatycznymi są obecnie postrzegane jako ważniejsze niż rosyjska agresja w Ukrainie – wynika z ankiety przeprowadzonej w październiku i listopadzie 2023 roku. Najwyraźniej kluczową rolę odgrywa tu efekt przyzwyczajenia. MSC przeprowadziła dodatkowe badania w Ukrainie, pytając o „akceptowalne warunki zawieszenia broni”.
Spośród ankietowanych 92 proc. opowiedziało się za całkowitym wycofaniem wojsk rosyjskich z Ukrainy, w tym z Krymu. Zaledwie 12 proc. uznało to za do zaakceptowania, gdyby jedynym obszarem zaanektowanym przez Rosję pozostał Krym. Ponad dwie trzecie badanych chciałoby szybkiego przyjęcia Ukrainy do UE i NATO.
Zachód traci w rywalizacji z Chinami
W ocenie autorów opublikowanego w 2024 roku pod angielskim tytułem „Lose-Lose” dziesiątego raportu MSC dotyczącego bezpieczeństwa na napiętej sytuacji globalnej wszyscy tracą. Gwałtownie bowiem wzrosło postrzeganie ryzyka konfliktu zbrojnego na Pacyfiku między Chinami a Tajwanem. Wzrosły również obawy przed coraz bardziej pewnymi siebie Chinami – szczególnie w Japonii, a dalej także w Indiach, USA, Niemczech i Francji.
W krajach G7 „duża część ludności wierzy, że ich kraje będą mniej bezpieczne i zamożne za dziesięć lat” – pisze szef MSC. Z analizy wyników wynika, że mieszkańcy krajów G7 spodziewali się wzmocnienia wpływów Chin i krajów Globalnego Południa kosztem własnych państw.
Globalizacja na wstecznym biegu
Christoph Heusgen podkreśla, że ogólne niezadowolenie z warunków gospodarczych na świecie narasta: „Mimo ogromnych osiągnięć w okresie pozimnowojennym, wszyscy – i główni aktorzy Zachodu, i potężne autokracje, i kraje tzw. Globalnego Południa – są niezadowoleni ze status quo i własnego udziału w przysłowiowym torcie”.
Globalizacja wrzuciła wsteczny bieg. W dzisiejszym świecie najwyraźniej dominuje konkurencja i znacznie zwiększona potrzeba bezpieczeństwa. W skali globalnej mniej kapitału napływa zwłaszcza do Chin.
„Intensyfikacja rywalizacji geopolitycznej podważyła przekonanie, że globalizacja napędzana rynkiem doprowadzi do sprawiedliwego podziału zysków” – czytamy w raporcie MSC. Państwa zatem stawiają „stabilność i bezpieczeństwo przed wydajnością”.
Jak piszą autorzy raportu, „dramatyczne polityczne przesunięcia na świecie znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości makroekonomicznej”. Zachodnie przepływy kapitału są przekierowywane z Chin do innych partnerów.
„Także przepływy handlowe wykazują wstępne oznaki restrukturyzacji wzdłuż linii geopolitycznych” – czytamy w monachijskim raporcie, z którego wyłania się pesymistyczny obraz wzajemnych globalnych powiązań.
Globalne przepływy kapitału omijają Chiny
Łańcuchy dostaw między Azją a innymi regionami świata, które wcześniej były ze sobą powiązane, są obecnie restrukturyzowane. Europa jednak, a zwłaszcza Niemcy, stanowi wyjątek.
„Niemieckie firmy w dalszym ciągu intensywnie inwestują w Chinach, przeciwstawiając się w ten sposób wysiłkom Berlina zmierzającym do ograniczenia swoich zobowiązań” – czytamy w raporcie MSC. I dalej: „Niemieckie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Chinach pozostały w pierwszej połowie 2023 roku na rekordowym poziomie.”
Niemiecki rząd prowadzi strategię obniżania ryzyka („de-risking”) w stosunkach z Chinami, czyli zmniejszania zależności gospodarczej. Zaczęło się to od wybuchu pandemii COVID-19, gdy między Niemcami a Chinami załamały się łańcuchy dostaw. Strategia nabrała dynamiki poprzez zerwanie z wieloletnią zależnością energetyczną od Rosji. Jednak jak dotąd nie znajduje to wymiernego odzwierciedlenia w liczbach.
Sahel: Więcej przemocy po każdym puczu
Ważną rolę w przeprowadzonej analizie odgrywa także rosnące militarne zaangażowanie Rosji w regionie Sahelu. Zamach stanu w Nigrze wskazuje na utratę wpływów, zwłaszcza dawnej potęgi kolonialnej, Francji. Rosja natomiast stara się odizolować „kraje Sahelu od Europy i USA”.
Także i w tym przypadku raport wskazuje na tych, którzy znajdują się na przegranej pozycji: „Mieszkańcy regionu tracą szansę na pokój i postęp demokratyczny postęp, ponieważ każdy zamach stanu od 2020 roku przyniósł jeszcze więcej przemocy”.
Jak wynika z raportu, globalny wzrost braku zaufania przekłada się także na postrzeganie zagrożeń, jakie niosą ze sobą cyberataki oraz negatywnych konsekwencji stosowania sztucznej inteligencji (AI). „Postęp technologiczny, od dawna będący siłą napędową światowego dobrobytu, jest w coraz większym stopniu wykorzystywany przez przeciwników” – wynika z analizy.
Potwierdzają to wyniki badania Monachijskiego Indeksu Bezpieczeństwa. Zgodnie z nimi respondenci w USA oceniają to zagrożenie jako szczególnie wysokie, na drugim miejscu znajdują się Indie. Ogólnie rzecz biorąc, globalne obawy budzą kampanie dezinformacyjne w cyfrowym świecie.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>