Nagle eko: Macron i francuska zielona polityka
7 lipca 2020Na dwóch oszklonych poziomach paryski sklep Mercedesa przy nobliwej Rue de Longchamp prezentuje luksusowe modele ze Stuttgartu. Zaglądają tam tylko zamożni klienci. Muszą być zamożni. Kto we Francji chce usiąść za kierownicą takiego auta, od początku roku musi głęboko sięgnąć do kieszeni. Od 1 stycznia 2020 rząd w Paryżu drastycznie podwyższył podatki na wysokoemisyjne auta. Za rejestrację mercedesa klasy S klient musi zapłacić 20 tys. euro – oczywiście oprócz niebagatelnej ceny samochodu.
Zaostrzone przepisy
Podatek na auta przekraczające obowiązujące normy emisji spalin plus surowe wymogi przyznawania winiety ekologicznej Crit'Air w dużych miastach to przykład zaostrzenia we Francji przepisów dotyczących ochrony środowiska i wyraz rosnącej w społeczeństwie i polityce potrzeby ochrony klimatu.
Dziewięć miesięcy temu prezydent Emmanuel Macron zwrócił się do 150 losowych wybranych Francuzek i Francuzów z prośbą, by opracowali propozycje lepszej ochrony środowiska. Kilka dni temu grupa ta dostarczyła swoje przemyślenia: wśród 150 pomysłów znalazło się żądanie zakazu krajowych lotów, wprowadzenie kaucji za butelki, podatek klimatyczny dla bogatych i ogólne ograniczenie prędkości do 110 km/godz. (zamiast 130). Prezydent Macron już uprzedził, że ograniczenie prędkości jest jednym z punktów, których jego rząd nie uwzględni w dyskusji.
Zieloni dominują w dużych miastach
Zasięg tej zielonej fali, która ogarnęła Francję, najlepiej ilustrują wyniki wyborów samorządowych z ubiegłego tygodnia. Tradycyjnie raczej słabi Zieloni wyszli z nich jako triumfatorzy, podczas gdy En Marche! prezydenta Macrona doznała miażdżącej porażki.
W Bordeaux, Lyonie i Strasburgu władzę zdobyli kandydaci Zielonych. Szczególnie prestiżowy urząd mera Paryża obroniła wprawdzie Anne Hidalgo z Partii Socjalistycznej, ale jej kampania wyborcza była nastawiona niemal wyłącznie na „zielone” tematy.
Urok ruchu obywatelskiego
Zdaniem znawcy francuskiej polityki Henrika Uterwedde, naukowca z Instytutu Niemiecko-Francuskiego w Ludwigsburgu, do tego sukcesu Zielonych nie przyczyniła się ich pragmatyka, tylko fakt, że od zwycięstwa Macrona w 2017 r. stary system polityczny we Francji leży w gruzach.
– Zieloni zwycięzcy wyborów to właściwie ugrupowania zbliżone do pierwotnego ruchu Macrona z lat 2016/17. Często nie są to żadni zawodowcy polityczni, aktywni od 20 lat. Są to ludzie, którzy przyszli z ruchu obywatelskiego, z ruchu na rzecz ochrony środowiska i inicjatyw ekologicznych – tłumaczy Uterwedde.
Niewykluczone, że rzekomo już pogrzebana lewica polityczna pod wodzą Zielonych uformowała się na nowo. Dotąd jednak sukcesowi Zielonych brakuje charyzmatycznych przywódców w Paryżu, którzy byliby w stanie przełożyć tę lokalną aprobatę społeczeństwa na politykę na płaszczyźnie ogólnonarodowej.
Jak zielony będzie rząd?
Także prezydent nie będzie się bezczynnie przyglądał temu zielonemu sukcesowi. Już na początku swojego urzędowania przypisywał duże znaczenie ochronie klimatu. I tak na ministra ekologii mianował popularnego prezentera telewizyjnego Nicolasa Hulota. Ale ten po roku się wycofał: jak argumentował, ochrona środowiska i ocieplenie klimatyczne nie są priorytetowe w polityce Macrona.
Od piątku nowym premierem Francji jest Jean Castex. W poniedziałek na ministra ekologii została powołana Barbara Pompili – polityk Zielonych.
Powrót żółtych kamizelek?
O ile rząd znowu podejmie drastyczne decyzje na rzecz ochrony klimatu, krajowi grozi dalszy rozłam. Już ruch żółtych kamizelek był reakcją na ekologiczny podatek od paliwa. Zwłaszcza ludzie mało zarabiający na peryferiach Francji i dojeżdżający do pracy nie byli gotowi zaakceptować tego dodatkowego obciążenia finansowego. Rządowi w Paryżu zarzucali ignorowanie ich potrzeb i obaw.
Ten podstawowy problem nie zmienił się do dzisiaj. Znawca francuskich stosunków Henrik Uterwedde w każdym razie nie dostrzega rzeczywistego ruchu obywatelskiego. – Mamy tu prezydenta, który stracił kontakt z rzeczywistością i któremu, słusznie, zarzuca się autokratyczny styl rządów – tłumaczy naukowiec. Ten brak sprzężenia zwrotnego między polityką Paryża a obywatelami od dziesięcioleci jest jednym z głównych problemów francuskiej polityki. Inaczej niż w federalistycznych Niemczech brakuje pośrednich szczebli politycznych, na których konkurujące ze sobą obozy polityczne uczestniczyłyby w podejmowaniu decyzji.
Karne podatki dla warstwy średniej
We Francji decydujący głos ma prezydent – i gniew obywateli koncentruje się na tym, kto zasiada w Pałacu Elizejskim. Zaangażowana polityka na rzecz ochrony klimatu może od nowa rozpalić ten problem. – U nas w Niemczech partie najwyraźniej zrozumiały, że nie można stawiać jednostronnie albo na ekologię, albo na kwestie społeczne. Polityka musi spróbować połączyć te obydwie rzeczy. Ale Francja nie jest jeszcze na tym etapie – uzasadnia Uterwedde.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>
Dobrze to widać w salonie Mercedesa przy Rue de Longchamp. Przechodnie zaglądający do wnętrza przez szyby mogą uważać, że okładanie bogatych karą 20 tys. euro za kupno luksusowej karocy jest sprawiedliwe. Ale także portfele warstwy średniej nie są chronione przed zakusami państwa. Również kupno małej terenówki, rosyjskiej Łady, wiąże się z liczącym 20 tys. euro „karnym podatkiem” za emisję CO2. Nota bene wyższym od ceny samego auta.