Natalia Pinczuk: Cała Białoruś jest w więzieniu
18 marca 2023W grudniu 2022 roku w imieniu swojego więzionego męża odebrała w Oslo Pokojową Nagrodę Nobla. Wygłosiła wtedy mocne przemówienie o wolności, demokracji i praw człowieka na Białorusi – wartości, których jej mąż, znany działacz na rzecz praw człowieka Aleś Bialacki broni od dwóch dekad.
Zaledwie trzy miesiące później, 3 marca 2023 roku, 60-latek został skazany na 10 lat więzienia. Jego koledzy z Centrum Praw Człowieka „Wiosna” Walentin Stefanowicz i Władimir Łabkowicz – na odpowiednio dziewięć i siedem lat. Dysydenci udzielali pomocy aresztowanym podczas masowych protestów przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim na Białorusi w 2020 roku.
Teraz, 11 dni po wyroku, Deutsche Welle udało się porozmawiać z żoną Bialackiego Natalią Pinczuk, która ze względów bezpieczeństwa nie ujawnia swojego miejsca pobytu.
Deutsche Welle: Jak ten wyrok wpłynął na panią osobiście?
Natalia Pinczuk: Dotknął mnie mocno. Musiałam już przejść przez pierwsze aresztowanie Alesia, co pogarsza sprawę, bo już wiedziałam, co to oznacza (w 2011 roku Bialacki został skazany na 4,5 roku więzienia, ale po trzech latach pod presją społeczności międzynarodowej został zwolniony - red.). Dziesięć lat to długi czas. Na Białorusi przeciwnikom rządu grozi do 25 lat więzienia... Dla niektórych – ze względu na ich wiek i warunki, które są nie do zniesienia – oznacza to dożywocie. Wyrok dziesięciu lat ma zniszczyć zdrowie i samego człowieka. Tego nie można tak po prostu zaakceptować.
Czy nagroda Nobla w jakiś sposób wpłynęła na wyrok?
Fakt, że proces nie odbył się za zamkniętymi drzwiami, był najprawdopodobniej reakcją na nagrodę. To było rzucenie wyzwania Zachodowi. Władze starają się przedstawiać obrońców praw człowieka jako przestępców, aby wyrok nie wyglądał na motywowany politycznie i był kojarzony z przemytem. Ale im się nie udało.
Co nagroda Nobla zmieniła dla pani męża i innych więźniów politycznych?
Co najważniejsze, nagroda zwróciła uwagę na to, jak straszne rzeczy dzieją się na Białorusi. Codzienny terror, represje nie ustają od 2020 roku. Setki osób są przetrzymywane, codziennie dochodzi do aresztowań. Oficjalne dane o około 1500 więźniów politycznych jest niewielka w porównaniu z ich faktyczną liczbą, ponieważ o wielu nic nie wiemy.
Jak właściwie pani teraz żyje?
My, żony, musimy jakoś ułożyć sobie życie. Żyję z Alesem od 35 lat, trudno go nie mieć przy sobie, codziennie muszę się do tego przyzwyczajać. Póki co przebywam z dala od Białorusi, trudno powiedzieć na jak długo. Na razie nie ma nadziei na uwolnienie Alesia i jego kolegów z „Wiosny”.
Co pani pomaga w tym trudnym czasie?
Kiedy Ales został po raz pierwszy aresztowany, poznałam nowych przyjaciół. Byli współcierpiącymi, ponieważ ich synowie i mężowie również przebywali w więzieniu. Kiedy nasi bliscy zostali uwolnieni, nasza przyjaźń nie została przerwana, ale trwa. Gdy nadszedł czas nowych prób, zbliżyliśmy się jeszcze bardziej.
Dostaje pani informacje, jak radzi sobie mąż?
Jest niewiele możliwości, aby je zdobyć. Jest korespondencja, ale nie wszystkie jego listy do mnie docierają, tak samo jak nie wszystkie moje – do niego. Dziesięć lat temu prawnicy mogli coś przekazać. Teraz milczą, bo inaczej mogą stracić prawo wykonywania zawodu lub trafić do więzienia. Jeden z prawników Alesia został już skazany na wieloletnie więzienie, a innemu cofnięto licencję... Obrona działaczy praw człowieka to niebezpieczne zajęcie.
Przyjęła pani nagrodę Nobla dla swojego męża. Nagroda obejmuje również kwotę 300 tys. euro. Co pani z nią zrobi?
Symbolicznie odebrałam medal i dyplom, są przechowywane u znajomych. Pieniądze można wypłacić tylko Alesiowi i dopiero po wyjściu z więzienia. Nagroda "czeka" więc, aż wyjdzie na wolność.
Ma pani kontakt z innymi laureatami: rosyjskim stowarzyszeniem Memoriał i ukraiński Centrum Wolności Obywatelskich?
Bezpośredniego kontaktu nie ma, ale czuć wsparcie dla Alesia, szczególnie ze strony ukraińskiej, za co jestem bardzo wdzięczna. Jednak fakt, że Białoruś jest również uznawana za agresora, pogarsza sytuację. W tej sytuacji Białorusini jako naród nie są winni. W większości wspierają Ukraińców, to trzeba wiedzieć. Białorusini nie są Rosjanami, nie mają imperialnych ambicji, nie potrzebują wojny. Trzeba rozróżnić, jakie stanowisko reprezentuje władza państwowa i za kim są ludzie. 24 lutego Białorusini wywiesili w Mińsku ukraińską flagę. Obecnie istnieją przepisy, zgodnie z którymi ludzie ryzykują życiem, okazując poparcie dla Ukrainy.
Białoruś była w centrum uwagi w 2020 i 2021 roku, tymczasem doniesienia zdominowała wojna w Ukrainie....
To jest prawda. Sama to czułam. W 2011 roku wsparcie było ogromne i mój mąż Aleś też je czuł. Teraz wypiera się fakt, że na Białorusi jest wielu więźniów politycznych. Pokojowa nagroda Nobla dla Alesia nieco bardziej skupiła się na Białorusi. Ważne, aby świat zrozumiał, że Białorusini są gotowi walczyć o swoje przekonania, mimo że praktycznie cała Białoruś jest teraz w więzieniu.
Czego życzyłaby sobie pani od społeczności międzynarodowej?
Solidarności w konkretnych działaniach. Uwięzienie ludzi jest także ciosem dla ich rodzin. Potrzebują pomocy, aby mogli pomóc swoim bliskim w więzieniu i sobie. Wielu jest zmuszonych do emigracji i oni również potrzebują pomocy, przynajmniej na początku, do czasu znalezienia pracy. Na Białorusi trwają czystki, a każdy, kto nie jest lojalny wobec władzy, traci pracę. Znalezienie nowej jest prawie niemożliwe. UE mogłaby wesprzeć tych ludzi i dać im szansę na przeżycie.
Co można zrobić dla więźniów politycznych? W przeszłości np. zwalniano ich w zamian za złagodzenie sankcji.
Nie zawsze można wymienić działania, które ułatwiłyby uwolnienie więźniów. Czasem lepsze jest działanie po cichu... Należy mieć nadzieję, że unijni politycy zdołają podjąć kroki, które pomogą uwolnić więźniów politycznych.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>