Niemcy ignorują Wielkiego Brata
23 lipca 2013W ostatnim czasie szalenie wzrósł popyt na literaturę szpiegowską. Orwellowska wizja Wielkiego Brata z powieści "Rok 1984" bije rekordy poczytności. Warto sięgnąć również po wydaną w lutym 2013 r. książkę Josefa Foschepotha "Ueberwachtes Deutschland" (Niemcy pod obserwacją), mówiącą o tym, jak odbywała się inwigilacja komunikacji telefonicznej i pocztowej w RFN przed rokiem 1989. Pozwala ona lepiej zrozumieć, dlaczego zagraniczne służby specjalne tak śmiało poczynają sobie w Niemczech. Historyk z Fryburga pisze o tajnych porozumieniach, zawartych w latach powojennych przez władze RFN z aliantami, które obowiązują do dziś i gwarantują obcym agentom możliwość działania w Niemczech.
Run na literaturę szpiegowską wyraźnie wskazuje na to, że uwagę ludzi przykuła działalność tajnych służb. Ale czy zastanawiają się oni także, jak chronić swoją prywatność przed urzędowym wścibstwem?
Koniunktura ochrony danych
Od lat już działa w Niemczech szereg inicjatyw doradztwa w zakresie ochrony danych, lecz do tej pory ich działalność nie była specjalnie nagłaśniana. Zrzeszenie "Digitalcourage" z Bielefeldu obchodziło niedawno 25. rocznicę powstania - lecz rocznica ta przeszła zupełnie bez echa. Teraz wszystko się zmieniło. - Ludzie garną się do nas z zapytaniem, jak mogą chronić swoją prywatną telekomunikację - mówi Rena Tangens. Dostają od nas wiele praktycznych wskazówek. Zrzeszenie rozprowadza na przykład program uniemożliwiający oferentom usług internetowych stwierdzenie, na jakich stronach internetowych gościł użytkownik. W tej chwili "Digitalcourage" pracuje na najwyższych obrotach. Pierwsza wersja tego programu rozeszła się w tydzień.
Na siódmego września zapowiedziano w Berlinie wielkę demonstrację przeciwko aktywności tajnych służb. - Rysuje się szeroki sojusz prawników, lekarzy i dziennikarzy - opowiada Rena Tangens.
O podobnie dużym zainteresowaniu ochroną danych opowiadają inicjatorzy tzw. Cryptoparties, spotkań normalnych użytkowników telekomunikacji ze specjalistami, którzy uświadamiają ludzi o możliwościach ochrony swoich danych. Dużo bardziej aktywni niż przed kilkoma tygodniami są specjaliści z takich klubów komputerowych, jak C-Base z Berlina czy RaumzeitLabor z Mannheimu. Kevin Price przewodniczący landowej organizacji Partii Piratów w Dolnej Saksonii i od 10 lat służy doradztwem w sprawie szyfrowania danych. Jest przekonany, że do zwiększonej uwagi na ochronę danych ludzi skłaniają nie tyle wciąż nowe, demaskatorskie informacje o swawoli zagranicznych służb wywiadowczych, co nadużywanie danych osobowych przez przedsiębiorstwa.
- Kasa chorych wiedząc, że kupuję dużo słodyczy czy fastfoodów, mogłaby odmówić mi ubezpieczenia zdrowotnego. Jeżeli bank wiedziałby, że u mnie akurat cienko z pieniędzmi, mógłby odmówić mi udzielenia kredytu - wyjaśnia Price. Lecz w jego przekonaniu ludzie nie wybiegają myślami aż tak daleko.
Szkoły na bakier z tym tematem
Niewiele dzieje się także w zakresie edukacji. Placówki kształcenia pozaszkolnego, popularne Uniwersytety Ludowe "Volkshochschule", nie mają w swej ofercie żadnych kursów na temat ochrony danych. Temat ten porusza się tylko na kursach dla potencjalnych przedsiębiorców z dziedziny handlu internetowego. Stwierdzono przy tym, że wszelkie kursy na temat możliwych zagrożeń nie cieszą się takim wzięciem, jak kursy na tematy bardziej pozytywne. - Ludzie zainteresowani są przede wszystkim szansami, a nie zagrożeniami - wyjaśnia to zachowanie rzecznik zrzeszenia Uniwersytetów Ludowych.
Także programy edukacji szkolnej nie przewidują żadnych specjalnych szkoleń z zakresu ochrony danych i odpowiedzialnego obchodzenia się z własnymi danymi. Każda ze szkół ma wolną rękę, jak traktuje ten temat w ramach tzw. edukacji medialnej w oparciu o najnowsze okoliczności polityczne.
Specjaliści ostrzegają
O wzroście zainteresowania ochroną danych mówią natomiast Federalny Urząd Bezpieczeństwa i Technik Informacyjnych (BSI), TÜV Süd i prywatne firmy zajmujące się ochroną danych. O programy antywywiadowcze pytają jednak przede wszystkim przedsiębiorstwa. Prywatni użytkownicy są natomiast zdania, że działalność zagranicznych tajnych służb nie dotyczy ich sfery prywatności. Potwierdza to cały szereg sondaży publicznych. Wynika z nich, że 55 proc. respondentów nie czuje osobiście zagrożenia ze strony służb wywiadowczych, dwie trzecie respondentów nie jest zadowolonych z tego, jak rząd Niemiec reaguje na demaskatorskie informacje. Większość pytanych była jednak zdania, że nie będzie to miało większego wpływu na wynik wyborów powszechnych we wrześniu 2013 r.
Kiedy przejrzeć się dyskusjom internautów, wyraźnie widać dwie postawy. Krytycy twierdzą, że tajne służby ignorują i tak już mocno ograniczają prawa człowieka i jeżeli ludzie nie będą oponować, inwigilacja może przyjąć zastraszające rozmiary, gdyż dane osobowe mogą zostać wykorzystane do celów komercyjnych lub trafić w niepowołane ręce. Wtedy można nieopacznie znaleźć się na celowniku służb zwalczających terrorystów.
Większość ludzi podchodzi jednak ze zrozumieniem do poczynań tajnych służb, wierząc, że ich działalność służy przede wszystkim zwalczaniu terroryzmu. Jakby nie było zamachowcy z 11 września, pochodzili z Hamburga. A nie wiedziały o nich ani amerykańskie, ani niemieckie tajne służby. W jednym punkcie internauci są jednak zgodni: Rząd RFN wiedział i wie więcej o poczynaniach tajnych służb, niż przyznaje.
Wolfgang Dick / Małgorzata Matzke
red.odp.: Andrzej Pawlak