Poseł "Lewicy" zatrudnia byłego terrorystę z RAF
20 lutego 2016Diether Dehm na pewno nie jest tuzinkowym posłem do Bundestagu. Nie kryje swych poglądów i mówi to, co myśli. Bywa, że za szybko i za ostro, bez należytego przemyślenia tej czy innej wypowiedzi, którą później musi korygować. Albo za nią przepraszać. Kiedy Joachim Gauck ubiegał się o urząd prezydenta, polityk "Lewicy" powiedział o nim, że jest on "siewcą nienawiści polującym z upodobaniem na czarownice". Chodziło mu o to, że Gauck, jako prezes Federalnego Urzędu ds. Akt Stasi, symbolizował rozliczenie się z komunistycznymi zbrodniami w b. NRD, co jemu, jako tajnemu współpracownikowi wschodnioniemieckiej bezpieki z założenia podobać się nie mogło.
Udzielając wywiadu nt. sytuacji na Ukrainie jednej z rosyjskich rozgłośni Dehm wyraził opinię, że amerykańskie tajne służbny mają wpływ na politykę informacyjną niemieckich mass mediów. Krótko mówiąc: jest on lewicowcem duszą i ciałem i w swojej partii śmiało może być zaliczany do jej skrajnie lewego skrzydła.
Kogo zatrudnia poseł "Lewicy"
Ostatnio zrobiło się o nim znowu głośno, bo - jak się okazało - zatrudniał od lat w swym biurze poselskim w Bundestagu byłego członka Frakcji Armii Czerwonej Christiana Klara, aresztowanego w 1982 roku za współudział w zamordowaniu federalnego prokuratora generalnego Siegfrieda Bubacka i prezesa Dresdner Banku Jürgena Ponto oraz za porwanie i późniejsze zamordowanie prezesa związku pracodawców zachodnioniemieckich Hannsa-Martina Schleyera.
Klar został za to skazany na dożywocie. Wyszedł na wolność w grudniu 2008 roku po 26 latach pobytu w więzieniu. Ma dziś 64 lata i jest o rok młodszy od swego 65-letniego dobroczyńcy Diethera Dehma. Ten bowiem nie daje mu zginąć z głodu i dba, aby miał od czasu do czasu jakieś ciekawe zajęcie. Jak mówi: "Christian Klar jest dziś takim samym obywatelem jak każdy inny. Odsiedział swoją karę i od chwili wyjścia na wolność nie wszedł w żaden konflikt z prawem". Trudno temu zaprzeczyć. Od strony formalnej tak to wygląda. Pozostaje jeszcze strona moralna zagadnienia.
W grudniu ub. roku Klar miał wziąć udział w posiedzeniu biura poselskiego Dehma w gmachu Bundestagu, ale straż nie chciała mu wydać przepustki. Poseł "Lewicy" Dehm zszedł zatem osobiście do portierni, wyjaśnił, że "Klar zajmuje się tylko techniką i nie ma żadnego wglądu do akt" i zabrał go ze sobą do biura, do czego jako deputowany miał prawo. Stałej przepustki Klar jednak nie dostał. Odmówiono mu jej uzasadniając to "względami bezpieczeństwa".
"Ważny wkład w dzieło resocjalizacji"
Klub poselski partii "Lewica" uznał, że Dehm postąpił właściwie. "Po odbyciu kary pozbawienia wolności nie można mówić o byciu winnym w rozumieniu prawa karnego. W państwie prawa nie może być mowy o dodatkowym ukaraniu kogoś za czyn, za który ów ktoś już raz został skazany prawomocnym wyrokiem" powiedziała rzeczniczka partii "Lewica" ds. prawnych Halina Wawzyniak w wywiadzie dla dziennika "Berliner Kurier". Zakaz podejmowania pracy przez byłego terrorystę z RAF byłby taką dodatkową karą. Poza tym praca jest "ważnym elementem procesu resocjalizacji byłych przestępców". No i, na co zwrócił już uwagę sam Dehm: "Klar otrzymuje za swoje usługi tylko ymboliczne honorarium".
Bawarsja CSU widzi to inaczej. Jej ekspert ds. polityki wewnętrznej Stephan Mayer uznał zatrudnianie byłego terrorysty z RAF w biurze posła do Bundestagu za "haniebne" i "podłe". "Z mojego punktu widzenia zakrawa to na skandal", dodał.
Sęk w tym, że Dehm nie stroni od skandali. Uważa, że pracują na jego popularność. Sam też o nią dba. W latach 80. ub. wieku był znany jako tekściarz. Napisał mi.in. tekst przeboju "Tysiąc i jedna noc", wykonywanego przez Klausa Lage i jego zespół. W sumie ma na koncie ponad 600 piosenek, na których zbił majątek. Ile zarobił jako tajny współpracownik STASI w tym samym czasie i wcześniej, o tym poseł "Lewicy" milczy. Mówi, że czynił to "niechcący" i "nieświadomie".
Okazać skruchę? A w jakim sensie?
O stanie świadomości Christiana Klara może świadczyć jego wypowiedź z 2001 roku, kiedy jeszcze odsiadywał wyrok. W jednym z wywiadów na pytanie, czy po 20 latach w więzieniu, w którym miał dość czasu na zastanowienie się nad sensem swej działalności jako terrorysta, odczuwa skruchę, odparł: "W sensie politycznym, zważywszy na cele naszej walki, nie można mówić o takich pojęciach jak wina czy skrucha".
W dwa lata później zmienił chyba zdanie, bo w prośbie o ułaskawienie, skierowanej do ówczesnego prezydenta RFN Johannesa Raua napisał: "To oczywiste, że uznaję swoją winę. Rozumiem uczucia ofiar i ubolewam z powodu ich cierpień". Z drugiej strony dziennikarzy i polityków, którzy sprzeciwiali się jego ułaskawieniu nazwał "nadzorcami opinii publicznej pilnującymi, aby nie uległa zmianom niekorzystnym z ich politycznego punktu widzenia". Sam, jak widać, był dość elastyczny w opiniach.
Podobnie jak Dehm. Podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku, w których Christian Wulff z CDU konkurował z Joachimem Gauckiem, który je ostatecznie wygrał, poseł "Lewicy" Dehm zapytany o to, kogo wolałby widzieć na tym urzędzie odpowiedział: "A co Pan by zrobił mając wybór pomiędzy Hitlerem i Stalinem?". Szybko doszedł jednak do wniosku, że się "trochę" zagalopował i następnego dnia wystosował przeprosiny do obu polityków: Wulffa i Gaucka.
Jens Thurau / Andrzej Pawlak