Niemcy za „nie międzynarodowym konfliktem zbrojnym”
9 stycznia 201027 stycznia rozpocznie się w Londynie międzynarodowa konferencja. W jej trakcie państwa NATO chcą przedyskutować nową strategię działania w Afganistanie. Niemcy, pod względem liczby żołnierzy uczestniczących w tej misji, są trzecim kontyngentem narodowym w Afganistanie. Dlatego ich głos w Londynie będzie szczególnie ważny. Jak pokazują dotychczasowe wypowiedzi ministrów rządu Angeli Merkel Berlin ma zupełnie inną wizję rozwoju strategii wobec Afganistanu niż Waszyngton. A niemiecki minister spraw zagranicznych, Guido Westerwelle, groził nawet bojkotem międzynarodowej konferencji, jeśli ta zajmie się tylko większym zaangażowaniem militarnym (czego chcą Amerykanie), a nie odbudową cywilną kraju. Westerwelle oświadczył jednak, że do Londynu poleci. Ale od czwartku (7.01) Niemcy mają jeszcze jedną propozycję dla wspólnoty międzynarodowej.
Minister obrony proponuje właściwie rezygnację z „misji stabilizacyjnej” na rzecz regularnej wojny. W jego propozycji nie ma nic szokującego, bo od lat wojskowi eksperci podkreślają, że w afgańskich górach toczy się wojna, a nie żadna misja stabilizacyjna. Natomiast unikanie przez polityków słowa "wojna" to sprytny zabieg socjotechniczny, bo udział żołnierzy w tej operacji wywołuje kontrowersje w każdym kraju.
Wojna CSU
Na zakończenie trzydniowego, zamkniętego posiedzenia CSU w bawarskim Wildbad Kreuth, szef klubu parlamentarnego tej partii Hans-Peter Friedrich powiedział, że „rząd dokona ponownej oceny sytuacji w Afganistanie i sprawdzi, czy nie powinno się toczących tam walk zakwalifikować jako konfliktu nie-międzynarodowego”. Dodał, że należy zbadać, czy nowe zdefiniowanie mandatu nie pociągnie za sobą skutków ubocznych. „Jest to o tyle ważne, że potrzebne by było głosowanie, które uwzględnia wszystkie te aspekty” – ocenił Friedrich. Jednak polityk CSU nie powiedział, jakie konkretnie skutki dla żołnierzy Bundeswehry będzie miało zmienienie treści mandatu misji w Afganistanie. Na ten temat wypowiadał się minister obrony, który już wcześniej mówił, że w Hindukuszu panują „warunki podobne do wojennych”. Dlatego celem Karla-Theodora zu Guttenberga jest zapewnienie żołnierzom stacjonującym w Afganistanie większego bezpieczeństwa prawnego. Zaproponowane przez CSU rozwiązanie jest, zdaniem ministra, bardziej „jednoznaczne” prawnie. Po zmianie kwalifikacji misji rolę Bundeswehry oceniano by według kryteriów międzynarodowego prawa humanitarnego. W rezultacie, skutki zastosowania siły wojskowej ścigano by inaczej, niż przewiduje stosowane dotąd niemieckie prawo karne. O tym, jaka prokuratura zbada postępowanie żołnierzy w Afganistanie, w Niemczech z reguły decyduje siedziba koszar. W przypadku konfliktu zbrojnego w sensie prawa międzynarodowego, kompetentną instancją byłaby prokuratura federalna.
Opozycja przeciwna
Przeciwna zmienianiu mandatu operacji w Afganistanie jest opozycyjna SPD. „Gabinet nie może tak po prostu zmienić treści mandatu misji. To leży w kompetencjach Bundestagu. Uważamy za niewłaściwy pomysł na zmianę charakteru operacji w Afganistanie, który forsuje szef MON” – powiedział gazecie Kölner Stadt-Anzeiger, Rainer Arnold, rzecznik SPD do spraw polityki obronnej. Postkomunistyczna lewica (Die Linke) także krytykuje propozycję CSU. „Próba Guttenberga oficjalnej zmiany nazwy operacji w Afganistanie nie doprowadzi do poprawy transparentności tej misji, lecz do ułatwienia stosowania przemocy” – powiedział Paul Schäfer, rzecznik Lewicy ds. obronnych.
Rząd informuje
Rząd chce poinformować parlament o swoim stanowisku na międzynarodowej konferencji poświęconej sytuacji w Afganistanie, która odbędzie się 28 stycznia w Londynie. „Bundestag zostanie oczywiście poinformowany o wspólnym rządowym stanowisku przygotowanym na to spotkanie” – powiedział zastępca rzecznika prasowego rządu, Christoph Steegmans.
Marcin Antosiewicz
red. odp.: Aleksandra Jarecka / du