Niemieccy emeryci na Majorce. Bolesne rozczarowanie
10 marca 2024Początkowo Roland Werner planował jedynie rodzaj spotkań przy kawie dla niemieckich seniorów, którzy wyemigrowali na Majorkę. W roku 2017 ów 62-latek z Wormacji założył organizację pomocową „Herztat” („Dzieło serca”).
W międzyczasie jednak stowarzyszenie stało się organizacją pomocową dla niemieckich emigrantów, nie tylko pomagając im odnaleźć się w obcym kraju, ale także umożliwiając im powrót do domu w razie potrzeby.
Poważne błędy emigrantów
Na błękitnym niebie Majorki świeci słońce, termometr wskazuje 20 stopni, choć do lata jeszcze daleko. Zbyt ciepło, by siedzieć w swetrze na tarasie. To zrozumiałe, że wielu Niemców marzy o ucieczce od zimnej, szarej pogody w domu i emigracji na wakacyjną wyspę. Całkiem sporo emerytów spełnia to życzenie, ale wielu popełnia poważne błędy.
– Szacuję, że na Majorce jest około 2 tys. niemieckojęzycznych seniorów, którzy są samotni, a tendencja jest rosnąca – mówi Roland Werner, który dzięki swojej fundacji „Herztat” oferuje emerytom punkt kontaktowy. Ale to często już nie wystarcza. – Niektórzy z nich są w sytuacji kryzysowej i wręcz zaniedbani – opowiada.
On sam przeszedł na emeryturę w wieku 52 lat z powodów zdrowotnych. Nie chciał jednak po prostu leżeć na kanapie i – jak wspomina – szukał nowego zadania. Skontaktował się więc z niemieckojęzyczną wspólnotą protestancką na Majorce, gdzie już istniał projekt o nazwie „Wandern mit Leib und Seele” („Wędrówki z ciałem i duszą”. – Wyjazd na wycieczkę raz w miesiącu mi nie wystarczał – mówi. Postanowił znaleźć sobie wyzwanie. Stąd pomysł, by przeznaczyć sześciocyfrową kwotę i założyć „Herztat”. – Nie mam dzieci. To będzie moje dziedzictwo – dodaje.
Historia lubi się powtarzać
Historia jest prawie zawsze taka sama, jak mówi Roland Werner. Starsza para emigruje na Majorkę wkrótce po przejściu na emeryturę. Likwidują życie w Niemczech, anulują polisy ubezpieczeniowe i wyrejestrowują się z urzędów. Decydują się jednak nie rejestrować w systemie hiszpańskim. Z jednej strony jest to kosztowne, a z drugiej strony zazwyczaj prawie nie mówią po hiszpańsku.
– Zależnie od wieku składki na ubezpieczenie społeczne wynoszą około 200 euro miesięcznie. Emeryci czują się sprawni i myślą, że dadzą radę bez ubezpieczenia zdrowotnego – mówi 62-latek. To błąd, który często ma poważne konsekwencje. Wraz z wiekiem u większości z nich pojawia się bowiem coraz więcej problemów ze zdrowiem. Seniorzy chorują, a koszty leczenia pochłaniają skromne oszczędności. Jeśli jeden z małżonków umiera, nadchodzi katastrofa. – Emerytura przepada, ale koszty wynajmu pozostają takie same.
Na Majorce występuje ogromny niedobór mieszkań. – Wielu Niemców ma błędne przekonanie, że życie na wyspie jest tańsze. Czynsze są jednak wyższe niż w większości niemieckich regionów. Na Majorce nie znajdziesz kawalerki za mniej niż 900 euro.
Problemy finansowe i wstyd
Początkowo fundacja „Herztat” miała być jedynie miejscem spotkań. Sponsorzy dobrowolnie zabierali samotnych emerytów na kawę, do kina lub na koncert. – Robimy to w dalszym ciągu, ale dwie trzecie osób, którymi się opiekujemy, to teraz nagłe przypadki – zaznacza inicjator projektu.
Innym problemem jest to, że ludzie wstydzą się swojej sytuacji. Kończą przyjaźnie, zrywają kontakty, odwołują spotkania, ponieważ ich budżet po prostu nie pozwala na kawę czy piwo. – Rodzina i przyjaciele w Niemczech są zwykle źli od samego początku, gdy senior emigruje na Majorkę – mówi Roland Werner. Nie można zatem oczekiwać zbyt wiele pomocy z ich strony.
Wreszcie, emerytom trudno jest się przyznać, że są w trudnym położeniu. – Moglibyśmy pomóc wielu ludziom znacznie lepiej, gdyby skontaktowali się z nami wcześniej.
Od filmu do fundacji
Znana niemiecka prezenterka telewizyjna Birgit Schrowange dowiedziała się o fundacji dwa lata temu. Kręciła film dokumentalny o ubóstwie na wyspie. Z inicjatorem fundacji znalazła dobre porozumienie, więc Roland Werner zapytał, czy 65-latka mogłaby sobie wyobrazić zostanie patronką „Herztat”. W końcu organizacja opiera się również na darowiznach, które ostatnio maleją.
„Jestem zdrowa i sprawna, a życie obeszło się ze mną bardzo łaskawie. Dlatego chcę dać coś od siebie” – mówiła w wywiadzie dla „Mallorca Magazin”. W rozmowie z „Mallorca Zeitung” opowiadała zaś, że o swoją emeryturę zaczęła troszczyć się już jako 17-latka.
Obecnie 40 sponsorów fundacji opiekuje się nagłymi przypadkami. – Są to głównie emeryci z Niemiec i Szwajcarii – wylicza Roland Werner. Z czasem wolontariusze stali się prawdziwymi ekspertami w radzeniu sobie z biurokracją. Pierwszym krokiem jest sprawdzenie, w jaki sposób potrzebujący mogą zostać przyjęci do systemu ubezpieczeń zdrowotnych.
Biurokracja i powrót do Niemiec
Chociaż szpitale publiczne na Majorce również leczą nieubezpieczonych pacjentów, podejmowane są tylko działania ratujące życie. – W przypadku ataku serca taki pacjent wprawdzie jest stabilizowany, ale nie umieszcza się stentu, aby zmniejszyć ryzyko kolejnego ataku – wyjaśnia aktywista. Jedynym wyjściem jest więc zazwyczaj powrót do Niemiec.
– Urzędy opieki społecznej mają programy ratunkowe, ale nie jest to regulowane przez prawo – podkreśla. Patroni „Herztat” kontaktują się więc z niemieckimi urzędami w miejscach, gdzie emeryci byli ostatnio zameldowani lub gdzie mieszkają członkowie ich rodzin. Walczą o to, by potrzebujący zostali przyjęci z powrotem do systemu. Następnie fundacja pokrywa koszty lotu powrotnego i relokacji. – Zazwyczaj jest to koszt rzędu 500 euro – mówi Roland Werner.
„Z biegiem lat wiele drobnych wyzwań może czasami przerodzić się w poważne problemy. Finanse, zdrowie, opieka lub pytanie, czy Majorka jest nadal odpowiednim miejscem do życia przy zmienionych warunkach ramowych. Wybrany zespół specjalistów-wolontariuszy aktywuje pomoc ze strony hiszpańskiego systemu socjalnego, prowadzi przez biurokrację lub wspiera po powrocie do Niemiec. Zawsze szukamy najlepszego i najbardziej zrównoważonego rozwiązania dla danej osoby” – można przeczytać na stronach fundacji.
(DPA/jak)
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>