Niemiecka prasa: Afera wokół polityka SPD zatacza coraz szersze kręgi
14 lutego 2014„Leipziger Volkszeitung" zwraca uwagę, że: „To, że minister spraw wewnętrznych Friedrich wiedział o śledztwie Federalnego Urzędu Kryminalnego w sprawie Edathy’ego jest wprawdzie uzasadnione prawnie, ale, że te informacje przekazał dalej kierownictwu SPD, jest niedopuszczalne i równa się zdradzie tajemnic służbowych. Ponieważ Friedrich musiał się z tym liczyć, że jego wskazówka dotrze jakimiś kanałami do samego Edathy'ego, zachodzi podejrzenie utrudniania postępowania karnego. Sytuacja Friedricha nie przedstawia się zatem najlepiej. Niewykluczone, że z tego powodu straci nowy urząd (ministra rolnictwa, red.). Ale problem ma również kierownictwo SPD. Gabriel, Steinmeier i Oppermann od października wiedzieli o sprawie Edathy'ego. Nawet jeśli został przez kogoś z SPD tylko pośrednio ostrzeżony, pod pręgierzem staną również Gabriel i spółka, jako utrudniający postępowanie karne”.
„Zdrada tajemnic służbowych? Utrudnianie postępowania karnego? W sprawie Edathy'ego wydarzenia nakładają się jedne na drugie. Nawet nie można wykluczyć kryzysu rządowego. Przy czym nasuwają się bardzo istotne pytania: Czy Edathy został ostrzeżony, czy mógł przed rewizjami usunąć obciążający go ewentualnie materiał? Jeżeli to podejrzenie okaże się prawdziwe, afera wokół Edathy’ego przerodzi się w aferę państwową” - przewiduje „Neue Osnabruecker Zeitung".
„Koelner Stadt-Anzeiger" stwierdza, że: „Właściwie możnaby też dojść do innego wniosku, mianowicie, że ówczesny minister spraw wewnętrznych Friedrich zrobił wszystko jak trzeba, żeby zapobiec jeszcze większej katastrofie. Bo wbrew wszelkim berlińskim praktykom, ten wcale niemały krąg wtajemniczonych, jak na to wygląda, przez wiele miesięcy trzymał język za zębami i wymiar sprawiedliwości mógł dalej spokojnie pracować”.
„Badische Neueste Nachrichten" z Karlsruhe podkreśla, że „Sam podejrzany ulotnił się, co z jego perspektywy jest może nawet zrozumiałe, ale w świetle wydarzeń jest nieco osobliwe i świadczy w dodatku o ogarniającej go panice. To, że Edathy złożył swój mandat poselski bezpośrednio przed rewizją, pozwala na wyciągnięcie właściwie tylko jednego wniosku: wiedział, że prowadzi się w jego sprawie śledztwo i chciał w ten sposób uniknąć dokładnie tych nagłówków, które pojawiają się zawsze wtedy, gdy parlament pozbawia jednego z jego członków immunitetu”.
„Fuldaer Zeitung" pisze, że „Sprawa, która zaczęła się niewinnie od ustąpienia »zasłużonego« posła SPD »z przyczyn zdrowotnych«, przybiera coraz bardziej rozmiary skandalu politycznego. Przy czym uwaga nie koncentruje się tak bardzo na postępowaniu polityka SPD Edathy'ego, wobec którego, jak wobec każdego obywatela naszego państwa prawa, obowiązuje do momentu udowodnienia winy zasada domniemania niewinności; również w przypadku tak poważnego zarzutu jak pornografia dziecięca. O wiele bardziej wstrząsające jest to, w jaki sposób czołowi politycy podeszli do poważnych zarzutów i w jaki swoją odpowiedzialność wobec państwa i możliwych ofiar złożyli na ołtarzu kolesiostwa”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek