Niemiecka prasa: Chadecy muszą się ostro rozprawić z Orbanem
10 kwietnia 2018„Leipziger Vokszeitung“ z Lipska podkreśla, że zwycięstwa Orbana chcieli sami Węgrzy:
„Wysoka frekwencja wyborcza nie przyniosła korzyści opozycji, ale wzmocniła Orbana. Zadziałały jego wystąpienia pełne patosu i teorii spiskowych o Węgrzech, które muszą odeprzeć «inwazję» migrantów i «okupację» brukselskich władz.
Przeczytaj także:Orbán świętuje „historyczne zwycięstwo“. Seehofer: cieszę się
Sympatyzujące z Orbanem media zrezygnowały z krytyki niedofinansowanej edukacji, sektora zdrowia i systemu socjalnego. Wolały przyłączyć się do chóru "walczących o wolność" i nie wstydziły się antysemickich tonów. Partie opozycyjne zniesławiane przez Orbana w kampanii wyborczej, wolały się ze sobą spierać, zamiast zaproponować alternatywę”.
„Mitteldeutsche Zeitung“ z Halle tłumaczy:
„Orban, Polak Jarosław Kaczyński czy Czech Milos Zeman wykorzystali debatę o migracji w nieznośnie populistyczny sposób do podsycania nastrojów. Ale to nie jest najważniejsze. W gruncie rzeczy większość mieszkańców Europy wschodniej nie chce pogłębiania integracji w myśl Macrona czy tworzenia Zjednoczonych Stanów Europy, jakie proponował były lider SPD Martin Schulz, jednocześnie grożąc wykluczeniem tym, którzy to kontestują. Europejczycy ze wschodu chcą najpierw Unii Europejskiej równych państw narodowych, zanim zaczną się dalej integrować”.
Przeczytaj także: Fischer: Europa dwóch prędkości, bez Orbana i Kaczyńskiego
"Hannoversche Allgemeine Zeitung" krytykuje, że zwycięstwo Orbana ma wsparcie w Brukseli, w szeregach grupy politycznej EPL w Parlamencie Europejskim:
„Partyjna grupa chrześcijańskich konserwatystów (EPL), do której należy też niemiecka unia chadecka CDU/CSU, nie może zdobyć się na zbyt ostrą krytykę węgierskiej, siostrzanej partii (Fidesz,red.), nie mówiąc już o jej wykluczeniu. W Polsce, gdzie rządzący PiS też pracowicie demoluje praworządność, Bruksela postępuje surowo – PiS nie należy do żadnej z dwóch głównych grup politycznych w PE. Jednakże wobec Budapesztu Bruksela okazuje pobłażliwość. Ale ideologów nie powstrzymuje się uspokajaniem. Chadecy w Europie, tak jak szanują swoje zasady, muszą ostro rozprawić się z Orbanem”.
Przeczytaj także: ARD: Polskę i Węgry łączy mniej niż się pozornie wydaje
Bawarska „Mittelbayerische Zeitung“ z Regensburga wskazuje na wyniki wyborów w krajach Europy Wschodniej:
„Czas najwyższy, aby uznać, że mieszkańcy krajów na wschodzie Europy podejmują swoje decyzje wyborcze na podstawie argumentów – a nie dlatego, że zostali poddani populistycznemu praniu mózgu. Mają oni powody, żeby oddawać swoje głosy tak a nie inaczej. Można te argumenty uznać za złe, ale nie wolno ich automatycznie dyskredytować, jak to uczynił szef dyplomacji Luksemburga Jean Asselborn po wyborach na Węgrzech. Asselborn mówił o «raku wartości», który należy zneutralizować. Jest to w tym samym stopniu godne pożałowania jak niektóre rasistowskie wypowiedzi Orbana".
Przeczytaj także: Moja Europa. Blaski i cienie Viktora Orbana
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” też nawiązuje do wypowiedzi Asselborna i zaznacza, że powinien był on pomyśleć, zanim to powiedział:
„Mógł tylko jedną dziesiątą sekundy zastanowić się, z czyjego politycznego słownictwa pochodzi porównywanie z chorobami przeciwników politycznych, obcych czy kogokolwiek innego? To sięganie do werbalnych zasobów totalitaryzmu jest skandaliczne i właściwie jest powodem do dymisji; należałoby co najmniej przeprosić za to Budapeszt. Niestety, Asselborn reprezentuje tę dużą część Europejczyków, którzy bezmyślnie i bez umiaru reagują na Orbána, i których jego trwający od ośmiu lat sukces przyprawia o ból głowy”.
Opr. Barbara Cöllen