Niemiecka prasa: Konflikt z Bliskiego Wschodu na ulicach niemieckich miast
9 października 2014"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: "Kobane leży daleko stąd, ale tylko geograficznie. Faktycznie konflikty całego świata rozgrywane są także na ulicach niemieckich miast. W Stuttgarcie, Hamburgu czy spokojnym Celle doszło do aktów przemocy. Zagrożony został publiczny porządek. To nie jest żaden abstrakcyjny alarmizm - chodzi o podstawowe reguły pokojowego współżycia. Władze i społeczeństwo muszą dalej propagować tolerancję w codziennym obejściu, która na szczęście jest na porządku dziennym w wielu miastach, firmach, zrzeszeniach - pomiędzy różnymi kulturami i religiami. Ale trzeba wskazać wyraźne granice wrogom wolności i propagatorom przemocy. Ostatnim środkiem byłoby odparcie przemocy przemocą dla udzielenia ludziom pomocy. Nasza cywilizacja nie powinna kłaść uszu po sobie".
"Die Welt" zaznacza, że "Globalizacja nie czyni świata mniejszym, tylko regionalne konflikty stają się przez nią większe. Naszej wolności broniliśmy w Hindukuszu, a spokój na naszych ulicach będziemy chronić jeżeli będzie trzeba też w turecko-syryjskim regionie granicznym.
Poważne starcia, do jakich doszło między Kurdami i islamistami w Hamburgu i Celle przenosi konflikt, z całą jego brutalnością, na ulice niemieckich miast. Nawet, jeżeli zachowanie policji było w pełni profesjonalne, nasuwa się pytanie, co jeszcze mogłoby się wydarzyć przy eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie i dalszym napływie uchodźców. Integracja uchodźców powiedzie się tylko wtedy, kiedy naszemu społeczeństwu, kochającemu konsensus, uda się jednoznacznie przekazać im i wyegzekwować zasady pokojowego współżycia".
"Rhein-Neckar-Zeitung" przypomina, że "Kurdowie już w latach 90-tych udowodnili, że są bitni i dysponują znakomitą organizacją. Władze zareagowały szybko i z pełną surowością. Tak trzeba postępować także teraz. Nie odgrywa bowiem żadnej roli, czy Kurdowie (a po drugiej stronie zradykalizowani muzułmanie) z podniosłych czy niskich pobudek przekształcają ulice w pola bitwy. Nadużywają prawa do demonstracji dla siania przemocy".
"Hessische Niedersaechsische Allgemeine" podkreśla: "Oczywiście, że jest różnica, kto kogo atakuje i kto musi się przed kim bronić. Ale jeżeli dochodzi przy tym do scen jak z wojny domowej, zamykania całych dzielnic i napaści na policjantów, to jest to przekroczeniem pewnej granicy, którą musi gwarantować nasze państwo prawa. Cudzoziemcy, którzy nadużywają przyznanego im statusu gościa, którzy tu przenoszą swoje konflikty, dopuszczając się ciężkiego łamania prawa, powinni być wydalani. Islamistom, którzy swoje pełne przemocy fantazje przedkładają ponad niemiecką konstytucję, powinno się odebrać prawo do pobytu w Niemczech. Można by zacząć już od telewizyjnych paneli, na które się ich zaprasza. Przy całym współczuciu i zrozumieniu dla losu ludzi w Syrii i Iraku: tu nie jest ani Al Raka ani Kobane. Tego, by panował tu spokój winni jesteśmy także uchodźcom stamtąd, którym naprawdę potrzebna jest nasza pomoc".
"Nuernberger Nachrichten" uważa, że : "Nie do przyjęcia jest, by zatrważająco wyglądający salafici atakowali Kurdów w Hamburgu czy Jazydów w Celle. Nie do przyjęcia jest także, jeżeli grupa Kurdów, bynajmniej nie pokojowo demonstrujących, zaczyna okupować tory kolejowe. Łamanie prawa należy ścigać natychmiast i z pełną konsekwencją, a sprawców należy karać. To zadanie dla policji i wymiaru sprawiedliwości, a po części nawet krytykowany zakaz PI w Niemczech był absolutnie koniecznym sygnałem. Wojna dżihadystów nie może przerodzić się w pożar ogarniający coraz większe połacie".
opr. Małgorzata Matzke