Niem. prasa: ochrona przed terroryzmem czy państwo nadzoru?
27 grudnia 2016„Frankfurter Allgemeine Zeitung” komentuje: „Po każdym (terrorystycznym) zamachu powraca dyskusja na temat tego, co zaprzepaszczone i jakie konsekwencje należy wyciągniąć. Odruchowo rozbrzmiewa też ostrzeżenie przed polityczną instrumentalizacją zamachów, a nawet przed podziałem Niemiec. Ale czy obozy polityczne nie muszą przyjąć określonej pozycji w debacie na temat bezpieczeństwa? Bożonarodzeniowa cisza i współczucie dla ofiar nie wystarczą. Od dawna zarysowuje się pewna bezsilność. Kompletnej ochrony nie będzie. Ale czy zwiększenie monitoringu miejsc publicznych zagraża wolności? W ten sposób nie można zapobiec przestępstwom czy zamachom terrorystycznym, twierdzą krytycy; ułatwione zostanie jedynie śledztwo. Zwolennicy z kolei podkreślają – i słusznie – iż oprogramowania do rozpoznawania twarzy pomagają w szukaniu osób i numerów rejestracyjnych. I w ogóle: sama roztropność nie usunie zagrożeń.”
Koloński dziennik „Koelner Stadt-Anzeiger" uważa, że „debata musi być prowadzona w zróżnicowany sposób. Dokładnie rozważone muszą zostać plusy i minusy każdego kroku. Dotyczy to także tych wszystkich, którzy kładą nacisk na ochronę danych. Muszą się zastanowić, co przemawia przeciwko temu, wypróbować, czy na przykład na lotniskach z wyrafinowanym systemem rozpoznawania twarzy da się wykryć terrorystów zagrażających bezpieczeństwu. Bo w tym przypadku technika może faktycznie pomóc zapobiec najgorszemu.”
„Allgemeine Zeitung” z Moguncji pisze: „O tym, czy właściwym środkiem prewencyjnym jest wzmożenie monitorowania, czy to za pomocą wideo, czy Internetu, można dyskutować. Również o tym, czy kraj nie myli otwartej kultury gościnności z zaproszeniem potencjalnych przestępców i zamiast tego powinien wypełnić luki prawne. Musimy rozmawiać. Otwarcie, publicznie i natychmiast."
„Neue Osnabruecker Zeitung" zaznacza z kolei: „Żądanie jest przede wszystkim jedno: I ono jest proste. Ludziom można w taki sposób wmówić, że politycy wezmą na poważnie zrozumiałe pragnienie większego poczucia bezpieczeństwa. Wreszcie coś się robi w kierunku haniebnych czynów; jeśli już nie można im zapobiec, to przynajmniej można będzie je szybciej rozwikłać. Nacisk ze strony populistycznych prawicowych polityków wzmacnia tendencję do uproszczonych rozwiązań. Tym bardziej, że zbliżają się kolejne wybory. W atmosferze szoku po zamachu w Berlinie zacierają się też obawy obrońców danych. Wszystko jedno: kto nie ma nic do ukrycia, nie musi się obawiać kamer. A może jednak? Wyklaruje się później spojrzenie, realnym stanie się nagle strach przed wszechwiedzącym państwem nadzoru”.
„Badische Zeitung” z Fryburga pisze pozytywnie o możliwościach, jakie niesie ze sobą monitornig: „Za pomocą inteligentnych systemów komputerowych można na przykład ustalić, czy dane miejsce jest na muszce potencjalnych sprawców i czy przebywają tam osoby znane policji. Nadszedł czas, by dopasować do tych możliwości obowiązujące w Niemczech przepisy dotyczące ochrony danych.”
Lokalny dziennik „Schwarzwaelder Bote” rozprawia się z innymi deficytami: „Tydzień po zamachu w Berlinie otwarty jest polityczny bazar, na którym handluje się wszystkim, co może służyć lepszej ochronie przed terroryzmem. Od monitoringu po areszt deportacyjny. W ofercie jest też niechodliwy towar, broń uniwersalna i środki uspokajające. Za mało jednak słyszy się o inteligentnych propozycjach, które mają zastosowanie tam, gdzie – jak w przypadku Anisa Amriego, leżą najbardziej rażące deficyty i najbardziej skomplikowane kwestie. (…) Jakie instrumenty potrzebne są urzędom, by utrzymać pod kontrolą tzw. potencjalnych sprawców? (…) Dlaczego nie funkcjonuje niemiecki system deportacji?” – pyta gazeta.
Opr. Katarzyna Domagała