Niemiecki historyk ostrzega przed populizmem. "Odreagowanie"
13 sierpnia 2018Niemiecki historyk, badacz dyktatury komunistycznej w b. NRD Ilko-Sascha Kowalczuk ostrzega przed wzrostem znaczenia sił prawicowych we wschodnich Niemczech i krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce. „Mury mają powstrzymywać intruzów. Inaczej mur berliński: ten miał udaremniać ucieczkę” – powiedział na łamach „Berliner Zeitung” (13.08.2018) w 57. rocznicę budowy muru berlińskiego.
W latach 1989/90 myślał, że czas murów dobiegł końca. Było to jednak pomyłką – powiedział Kowalczuk.
„Najbardziej jestem zszokowany tym, że akurat ci, którzy najbardziej skorzystali w Europie na upadku muru – wschodni Niemcy, Polacy, Czesi, Węgrzy, Słowacy – najgłośniej domagają się budowy nowych murów” – dodał były członek komisji Bundestagu badającej historię i skutki dyktatury SED, obecnie szef działu badawczego urzędu Pełnomocnika ds. Dokumentacji Służby Bezpieczeństwa byłej NRD (STASI) i autor licznych książek na temat historii NRD.
Winne nierealistyczne oczekiwania
Rosnącą znowu popularność skrajnie prawicowych sił należy traktować „bardzo poważnie, ponieważ jest to we wschodnich Niemczech zjawisko zagrażające demokracji” – podkreślił historyk. Przyczyn należy szukać, jego zdaniem, w latach po przełomie politycznym 1989/90. „Po tym wielkim przełomie i często nierealistycznych oczekiwaniach wiele osób przeżyło bolesne doświadczenia: bezrobocie, bezsensowne przekwalifikowywanie, odpływ ludności, deindustrializacja”. Czołowe stanowiska w byłej NRD obsadzali ponadto przybysze z Zachodu.
„Wielu mieszkańców Saksonii, Turyngii czy Meklemburgii-Pomorza Przedniego odczuwali tę sytuację podobnie jak Polacy, Węgrzy, Czesi czy Słowacy. W ich postrzeganiu samowyzwolenie zastąpiono okupacją” – zaznaczył Kowalczuk.
Nie pozostało to bez skutków. „Gdzieś musi znaleźć upust oburzenie rzekomym czy faktycznym wykluczeniem, dyskryminacją czy brakiem empatii aż po wrażenie, że elity z zewnątrz, dziennikarze, politycy działają ponad ich głowami” – uważa naukowiec.
„W historii niestety często było tak, że ta złość jest odreagowywana na innych: tak powstał w XIX wieku radykalny antysemityzm, tak awansowały po I wojnie światowej komunizm i nacjonalizm i tak od lat 90-tych poprzedniego stulecia rasizm, antysemityzm i ksenofobia obecne początkowo na marginesie społeczeństwa obejmują jego coraz szersze kręgi” – powiedzial w „Berliner Zeitung” Ilko-Sascha Kowalczuk.
(epd/stas)