Niemiecki polityk: Syria potrzebuje planu Marshalla
9 lutego 2016Niemiecki minister pomocy rozwojowej Gerd Müller (CSU) domaga się zwiększenia środków pomocowych dla uchodźców w krajach sąsiedzkich Syrii i Płn. Iraku. Chciałby on stworzyć tam pół miliona miejsc pracy.
W rozmowie z Deutsche Welle niemiecki polityk wyjaśnił, że jego zdaniem najważniejsze jest powodzenie rozmów genewskich i zawarcie zawieszenia broni. O pokoju jeszcze nie ma odwagi myśleć.
Wystarczy 500 euro na głowę
Za równie ważną uważa walkę z Państwem Islamskim, co jest przesłanką stabilizacji w tym regionie.
- Musimy uświadomić sobie, że obecnie co najmniej 10 mln ludzi w tym regionie jest na uchodźstwie. Mieszkają w prowizorycznych warunkach, tylko 10 do 20 proc. z nich w obozach; reszta koczuje w szałasach czy garażach w niesłychanie trudnych warunkach.
Podkreśla, że klucz do rozwiązania problemu uchodźców, dotykającego Niemcy i całą Europę, leży w działaniach na miejscu i, jak podkreśla, koszt zakwaterowania jednego uchodźcy, kobiet i dzieci na miejscu, w solidnym namiocie z wyżywieniem przez cały rok wynosi 500 euro.
- Utrzymanie migrantów w Niemczech to wielokrotność tej sumy. Z tego względu musimy inwestować tam, na miejscu i już teraz musimy rozpocząć odbudowę, równolegle z rozmowami w Genewie.
W jego przekonaniu nakładem 10 mld euro można by ustabilizować cały region.
„Jestem zawstydzony postępowaniem Brukseli”
Na pytanie, czy uda się rzeczywiście pozyskać te pieniądze, minister Müller przyznaje, że Niemcy i generalnie politycy, wciąż jeszcze nie pojęli prostej logiki tego rachunku. Uważa, że Niemcy już wiele robią, ale zażenowany i rozczarowany jest postępowaniem Brukseli.
- Boli mnie, że 28 państw członkowskich Unii Europejskiej i Komisja Europejska nie są w stanie wyasygnować tych 10 mld. Jestem nieco bardziej optymistyczny po wynikach londyńskiej konferencji ws. Syrii, ale smutne jest, że przyrzeczenia z ubiegłego roku zostały spełnione tylko w 50 proc.
Konkretny plan działań
Müller zaznacza, że jego ministerstwo przygotowało program "Cash-for-Work", który ma być realizowany w obozach, gdzie przebywają uchodźcy.
- To są normalni ludzie jak ty i ja. To są nauczyciele, pielęgniarki, elektrycy, budowlańcy, którzy chcą sami odbudować swoje wsie – powiedział w rozmowie z DW.
Jego zdaniem przy wsparciu zrzeszeń niemieckiego rzemiosła i organizacji współpracy pomocowej GEZ prowadzić będzie można kształcenie ludzi, którzy potem za swoją pracę otrzymywać będą normalne nagrodzenie - 300, 400 euro mesięcznie za to, że odbudowywać będą oni swoje wsie.
Zapytany o swoje stanowisko w sprawie górnego limitu uchodźców przyjmowanych w Niemczech, czego domaga się szef jego partii CSU Horst Seehofer, twierdzi on, że jedno nie wyklucza drugiego.
- Wszyscy właściwie są zgodni, że musi to nastąpić, jednak w pierwszym rządzie musimy zwalczać przyczyny uchodźstwa na miejscu. Jego powodem jest głód, bieda, brak perspektyw. Z tego względu musimy inwestować, aby nie było tam dzieci straconego pokolenia.
Europejski plan Marshalla
- Niezbędny jest europejski plan Marshalla wraz z planem inwestycyjnym. Wspierać mają go nie tylko środki budżetowe, ale należy zatroszczyć się o inwestycje, dzięki którym na miejscu powstałyby firmy - wymaga to jednak nowych instrumentów.
Ujmując problematykę Syrii i fali uchodźstwa ogólniej, niemiecki minister pomocy rozwojowej twierdzi, że Niemcy I Europa muszą przejąć większą odpowiedzialność.
- Nie wolno nam separować się w naszym dobrobycie. Trzeba mieć świadomość tego, że część naszego bogactwa opiera się na zasobach naturalnych właśnie tych państw. Skąd pochodzi ropa naftowa, węgiel, boksyt, kobalt w naszych telefonach komórkowych? Także surowce takie jak jak kawa i kakao? Nie płacimy tym krajom uczciwych cen. Potrzebny jest handel na zasadach fair play – stwierdził Müller.
Opr. Małgorzata Matzke