Niemieckie kino zdobywa polskiego widza. "Pęknięcie"
25 stycznia 2017Na siedmioro reżyserów, których filmy mogą zobaczyć widzowie w 16 polskich miastach, aż pięć to kobiety. – Jednak nie chodziło tu o jakiekolwiek parytety płci, lecz o dobre kino – podkreśla organizatorka przeglądu Renata Prokurat z Instytutu Goethego w Warszawie. Dominują młode niemieckie reżyserki, które swoje filmy kręciły całymi latami, a polska publiczność najwyraźniej potrafi docenić owoce tego wysiłku. Przy komponowaniu repertuaru organizatorzy kierowali się trendami na renomowanych festiwalach, głównie na Berlinale.
Niemiecka specjalność: artyzm dla mas
Krytyczka Anna Tatarska widzi współczesne niemieckie kino o parę etapów dalej od polskiego. Podczas gdy w Polsce nadal panuje – jej zdaniem – “pęknięcie między kinem festiwalowym a tym dla szerokiego odbiorcy”, to w Niemczech rodzi się “kino środka”. – To filmy, które nie rezygnując z artystycznych ambicji, trafiają do kinowego mainstreamu – podkreśla Tatarska w rozmowie z DW.
Takim filmem jest bez wątpienia dokumentalny portret genialnej bułgarsko-niemieckiej artystki Ody Jaune w reżyserii 35-letniej Kamili Pfeffer. Poetycka opowieść o zanurzonej w swoich koszmarnych nieraz wizjach malarki trafia do widza w konwencji tradycyjnego dokumentu, co stanowi o łatwości odbioru trudnych nieraz kwestii. Z drugiej strony, bogato ilustrowany abstrakcyjnymi płótnami Jaune i perfekcyjnie skomponowany film jest w stanie zaspokoić także wymogi filmowego smakosza.
Obraz "Pewnego razu” autorstwa urodzonej w Turcji Asli Oezge to studium ciasnej małomiasteczkowej mentalności, zaś “Czterej królowie” Theresy von Eltz to portret strapionej nastoletniej duszy. W filmie "24 tygodnie” reżyserka Anne Zohra Berrached dotyka delikatnego tematu relacji małżeństwa, które dowiaduje się, że ich wyczekiwane dziecko urodzi się chore.
Znane motywy, znane nazwiska
Oprócz filmów początkujących reżyserek, które mierzą się z problemami współczesności i starają się zajrzeć w duszę bohaterów, Tydzień Filmu Niemieckiego oferuje dzieło wytrawnego reżysera Tyma Tykwera “Hologram dla króla”, w którym Tom Hanks jako amerykański biznesmen udaje się do Arabii Saudyjskiej, by dobić ważnego interesu. W niekonwencjonalnie przedstawionym starciu kultury Zachodu z Orientem wygrywa ten ostatni, a bohater zmienia swoje życie.
Mimo, że współczesność wybija się podczas całego przeglądu na plan pierwszy to nie brak tu też historii. Lars Kraume opowiada znaną historię niemieckiego prokuratora Fritza Bauera, który w latach 60-tych doprowadził do pierwszych procesów niemieckich, nazistowskich zbrodniarzy, m.in. do postawienia przed sądem Adolfa Eichmanna. Reżyser spogląda na historię swego kraju krytycznie, nie oszczędzając ówczesnych Niemiec. “Kiedy opuszczam mój gabinet, wkraczam na wrogie terytorium” – tak Fritz Bauer określał swoją sytuację w niemieckiej prokuraturze. By przeprowadzić swój plan, musiał wypowiedzieć wojnę całemu otoczeniu, naszpikowanemu byłymi nazistami.
Dla krytyczki Anny Tatarskiej jest to film prawdziwie “patriotyczny”, gdyż autor opowiadając o trudnym rozdziale niemieckiej historii, uchronił się przed popadnięciem w patos czy schematy, a nade wszystko nie waha się krytycznie, czasem bezlitośnie patrzeć na swoich rodaków. Tatarska marzyłaby, by patriotyczne kino w Polsce czerpało z takich wzorców.
Niemcy potrafią się śmiać
Podczas Tygodnia Filmu Niemieckiego nie mogło zabraknąć “Toniego Erdmanna” w reżyserii Maren Ade. Film dowodzi, że “niemiecka komedia” to nie oksymoron, że – jak podkreśla Tatarska, niemiecki humor nie musi być hermetyczny, a przede wszystkim, że w ogóle istnieje. Filmowa opowieść o relacji nieco szalonego ojca z córką – rzeczową kobietą biznesu, to seans psychoterapii, wnikliwa obserwacja rodzinnych zależności, a nade wszystko duża dawka zdrowego śmiechu. Ten film to zdobywca Złotej Palmy w Cannes i kilkudziesięciu innych nagród, a zdaniem wielu także murowany laureat Oskara.
Filmy potrafiące wnikliwie podpatrywać rzeczywistość i podbijać widownię humorem to, jak się okazuje, idealna recepta na zapełnienie sal kinowych po brzegi. Renata Prokurat jest przekonana, że ten po raz pierwszy organizowany Tydzień Filmu Niemieckiego nie będzie ostatnim.
Monika Sieradzka, DW Warszawa