Niemieckie szkoły publiczne w kryzysie
19 grudnia 2023„Gdybym miała pieniądze, wysłałabym (córkę) do jednej z prywatnych szkół dla bogatych dzieci. Tylko tam można wykupić sobie wyjście z systemu” – mówi Luisa (imię zostało zmienione – red.).
Rozmówczyni DW uważa, że w szkołach publicznych jej dzieci po prostu nie mogły uzyskać wsparcia, którego potrzebowały. Nauczyciele często przebywali na chorobowym i niemal żadne z dzieci nie potrafiło mówić po niemiecku. – To była równia pochyła. Było tak wiele dzieci, które wymagały szczególnej uwagi, że nauczyciel skupiał się tylko na nich. Nie było indywidualnej opieki dla uzdolnionych dzieci – tłumaczy.
Rośnie liczba uczniów szkół prywatnych
Luisa w końcu posłała swoje córki do jednej z katolickich szkół w Berlinie. – Wybrałam ją (nie ze względów religijnych), ale z powodu silnej społeczności – przekonuje. – To naprawdę przyjazne środowisko, bardzo sobie bliskie, kocham to – dodaje. Również miesięczne opłaty mieszczą się w granicach rozsądku. Szkoła pobiera co miesiąc od 180 do 360 euro (780 - 1500 zł) w zależności od dochodów rodziców.
Szkoły państwowe oraz uniwersytety są w Niemczech bezpłatne. Jednak coraz więcej rodziców decyduje się uiścić średnią roczną opłatę w wysokości 2 tys. euro (8,6 tys. zł) za miejsce w prywatnej szkole. Nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Średnia zarobków wynosi w Niemczech mniej niż 4 tys. euro brutto.
Dane opublikowane w październiku br. przez Federalny Urząd Statystyczny wskazują, że odsetek uczniów uczęszczających do szkół prywatnych wzrósł w roku szkolny 2022/23 do niemal 10 proc., podczas gdy 20 lat temu wynosił jeszcze 6 proc.
Z drugiej strony roczne opłaty w niemieckich szkołach prywatnych są wciąż stosunkowo niskie w porównaniu z USA (ok. 63 tys. zł), czy Wielką Brytanią (ok. 69 tys. zł). Zdecydowana większość prywatnych szkół w Niemczech otrzymuje dofinansowanie od władz landowych.
Wyniki lecą na łeb, na szyję
W czwartej co do wielkości światowej gospodarce szkoły znalazły się w kryzysie, a niektórym budynkom dosłownie grozi zawalenie, z powodu czego są zamykane i poddawane gruntownym remontom. Tak jak cały kraj, również oświata cyfryzuje się w żółwim tempie. W szkołach brakuje Wi-Fi oraz pieniędzy na nowe komputery.
Problemem jest ogromny niedobór nauczycieli, którzy często trafiają na L4 oraz coraz większą grupa pracowników, która odchodzi z zawodu z powodu wypalenia zawodowego i złych warunków pracy.
W najnowszym raporcie PISA, niemieccy piętnastolatkowie zaliczyli najgorsze wyniki zarówno w matematyce, jak i naukach ścisłych oraz czytaniu. W konsekwencji w Niemczech rozpoczęła się debata, co stało się z oświatą w kraju Goethego i Schillera.
Winą za opłakany stan niemieckiego systemu edukacji często obarcza się migrację. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę i fali uchodźców, ok. 217 tys. ukraińskich dzieci trafiło do niemieckich szkół.
– Również w szkołach średnich, w których prawie nie ma migranckich dzieci, wyniki gwałtownie spadły. Mamy tu do czynienia z czymś więcej niż tylko problemem specyficznym dla migrantów – uważa Marcel Helbig, ekspert ds. edukacji w Instytucie Instytut Leibniza.
Faktem jest też, że uczniów w ostatnich latach uczniów po prostu przybyło. W 2023 r. naukę rozpoczęło 830 tys. dzieci, najwięcej w ostatnich 20 latach.
Tworzenie edukacyjnych podziałów
Niektórzy eksperci przyczyn problemów upatrują w samej konstrukcji niemieckiej edukacji. W niemieckim systemie federalnym, każdy land osobno odpowiada za oświatę. Istnieje zatem wiele systemów, na który składają się różne typy szkół.
To, co łączy większość landów, to dość wczesny wiek (zazwyczaj ok. 10 roku życia), w których dochodzi do segregacji uczniów w drodze decyzji o wyborze rodzaju szkoły. Przede wszystkim wybór gimnazjum jest widziane jako ścieżka do podjęcia w przyszłości edukacji akademickiej.
W Niemczech zdecydowana większość dzieci uczęszcza do szkół podstawowych w pobliżu ich miejsca zamieszkania. Tylko w centrach dużych miast rodzice mają możliwość wyboru. Przykładowo dobrze wykształceni mieszkańcy Neukoelln, jednej z najbiedniejszych i zarazem najszybciej gentryfikujących się dzielnic Berlina, prawdopodobnie nie zdecydowaliby się, aby ich dziecko chodziło do szkoły w pobliżu. – Badania wykazały również, że niektórzy rodzice w Berlinie podają fałszywe adresy zamieszkania, aby ich dzieci dostały się do lepszej szkoły w innym obwodzie – mówi Stephan Koeppe, adiunkt na Uniwersytecie w Dublinie w dziedzinie polityki społecznych.
To, co dobre dla jednego dziecka, nie służy ogółowi społeczeństwa. Dzieci, które wychowują się w trudnych warunkach ekonomiczno-społecznych są skutecznie segregowane i trafiają do gorszych szkół publicznych w biedniejszych dzielnicach. A to zagraża spójności społecznej – wyjaśnia Marcel Helbig. Ekspert za przykład podaje Turyngię. W mieście są dwie szkoły prywatne. Wśród uczniów nie ma ani jednego dziecka z rodzin migranckich lub z rodzin, które korzystają z pomocy społecznej.
– Wielu rodziców, głównie tych z klasy średniej i wyższej, przede wszystkim posiadających wyższe wykształcenie, przyciąga model (edukacji) w szkołach prywatnych, Choć naprawdę trudno powiedzieć, czy to metody edukacji w konkretnej szkole są dla nich tak wspaniałe, czy też nie chcą, aby ich dzieci chodziły do szkoły publicznej, ponieważ przykładowo jest tam dużo dzieci biednych lub dzieci-migrantów – mówi Helbig.
Rosnąca liczba dzieci zapisywanych do szkół prywatnych prowadzi do obaw, że zamożni, dobrze wykształceni rodzice zwątpią w słabo działający system edukacji publicznej. A to powiększy nierówności społeczne.
Stephan Koeppe, który prowadził badania nad prywatnymi systemami edukacji w Niemczech, Szwecji i Stanach Zjednoczonych, twierdzi, że nie ma dowodów na to, że dzieci w szkołach prywatnych osiągają lepsze wyniki niż w szkołach publicznych. Wyniki w nauce w Niemczech są ściśle powiązane z uwarunkowaniami społeczno-ekonomicznymi. – To wskazuje albo na niezadowolenie z publicznej oświaty, albo na jak dotąd niezbadane zmiany kulturowe – uważa.
Prawo do prowadzenia prywatnych szkół wynika z niemieckiej konstytucji. W założeniu przepisy chronić mają pluralizm religijny – Z demokratycznego punktu widzenia nie powiedziałbym, że prywatne szkoły powinny zostać zniesione. Pytanie brzmi jednak, czy należy je wspierać? – zastanawia się Stephan Koeppe.
Jego zdaniem modelowi niemieckiemu wciąż daleko do nierówności, które występują w prywatnych systemach edukacji w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. – Istniejąca tendencja wzrostowa jest wciąż niewielka. Z czasem prywatne szkoły mogą prowadzić do większych nierówności. Na ten moment, głównym problemem w Niemczech pozostaje system wyboru ścieżek edukacji" – podkreśla Koeppe.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>